Przemysław Paszowski: Wygląda na to, że Meksyk pani służy.
Paulina Woźniak: Oj, nie powiedziałabym (śmiech). Oddychanie na takiej wysokości dla astmatyczki nie należy do łatwych czynności. Pływanie dodatkowo wzmaga okropny kaszel. Ja jednak należę do grona silnych kobiet, które nie dają się nawet problemom zdrowotnym.
Wczorajszy złoty wyścig na 100 metrów żabką był pani prawdziwym popisem.
Ukochaną żabką warto dodać. Na pewno ten złoty medal bardzo mocno mnie naładował. Dał mi jeszcze większy zapał i chęć do pracy nad sobą.
Została pani mistrzynią świata, ale na metę wcale nie przypłynęła pierwsza. Ot, taka ciekawostka.
Zgadza się. W ogóle to jest dość zawiła historia. Te mistrzostwa początkowo miały odbyć się we wrześniu, ale ze względu na trzęsieni ziemi, jakie nawiedziło Meksyk przesunięto je o kilka miesięcy. Część ekip zrezygnowała wtedy ze startu. Niestety w związku z tym moją grupę startową połączono z wyższą, aby upłynnić przebieg konkurencji. Stąd moje drugie miejsce na mecie okazało się pierwszym.
To już pani kolejny tak duży sukces. Ma pani też dwa medale paraolimpijskie, ale żadnego złotego. Wobec tego, który z tych krążków będzie pani teraz stawiała wyżej w hierarchii?
Mimo wszystko ważniejsze są Igrzyska Paraolimpijskie. W rezultacie nadal najważniejszymi osiągnięciami w mojej karierze będą medale na tych imprezach.
Paulina Woźniak to także dwukrotna medalistka paraolimpijska /fot. archiwum prywatne Pauliny Woźniak/
W Meksyku poza złotem sięgnęła pani też po brąz na 200 metrów stylem zmiennym. Zafundowała nam pani wtedy sportowy thriller. Zaczęło się słabo, ale potem pani genialnie przesuwała się do przodu. No i się udało.
Szczerze mówiąc byłam lekko przerażona tym startem. Nie do końca potrafiłam określić na jaki wynik tak naprawdę mnie stać. Czekając w callroomie miałam nawet ochotę wyjść i uciec. Targały mną wielkie emocje. Udało mi się jednak uspokoić i powiedziałam sobie „zabawmy się”. Największą radość czerpię z pływania właśnie wtedy, gdy się bawię. Wiedziałam, że muszę kontrolować sytuację i wszystko postawić na trzecią pięćdziesiątkę oraz dociągnąć do mety kraulem. Kiedy dopłynęłam nawet nie chciałam spojrzeć na tablice. Myślałam, że dalej mam pecha i znowu jestem czwarta. Parsknęłam śmiechem, kiedy się okazało, że zajęłam trzecią pozycję.
A taktyka, o której wspomniałem w poprzednim pytaniu, była wcześniej zaplanowana?
Tak. Mniej więcej w ten sposób od początku wyobrażałam sobie ten wyścig.
Wszystkie poprzednie sukcesy odnosiła pani w żabce. Ten brąz udało się zdobyć w stylu zmiennym. W związku z tym powód do dumy jest chyba jeszcze większy.
Walczyłam o ten medal jak lwica, ale to było dla mnie kompletne zaskoczenie. Absolutne niedowierzanie. Nie ukrywam, że poleciały łzy szczęścia.
W Meksyku Paulina Woźniak będzie walczyła jeszcze na jednym dystansie /fot. archiwum prywatne Pauliny Woźniak/
Skąd w ogóle pomysł na starty w tym stylu?
Od zawsze pływałam stylem klasycznym jak i zmiennym. Miałam okres kiedy nienawidziłam tych 200 metrów stylem zmiennym . Moje nastawienie zmieniło się jednak od mistrzostw Europy na których wywalczyłam srebrny medal. Uwierzyłam wtedy, że całkiem niezła żabka daje mi przewagę w tej trudnej konkurencji.
Ostatnio trochę pani żartowała, że nakręci western. A gdyby miała pani kręcić film o swoim życiu, karierze to jaki nosiłby tytuł?
Nie mam pojęcia! Na pewno część moich startów przypomina sinusoidę. W swojej karierze bywałam bardzo wysoko, ale też potrafiłam ponosić bolesne porażki. Cały czas staram się żeby ten bilans był dodatni. Idę przez z życie z podniesioną głową. Chcę być zadowolona z samej siebie i dzielić się pozytywną energią z ludźmi, którzy jej potrzebują.
A my liczymy, że będzie pani dzieliła się z nami jeszcze dużymi emocjami. Przed panią jeszcze jeden start w Meksyku.
Tak. Jutro płynę jeszcze na 50 metrów stylem dowolnym. Trzymajcie kciuki!
Musisz być zalogowany by opublikować komentarz Zaloguj się