Mateusz Cichy: Zadomowił się już pan w gabinecie przeznaczonym dla szefa sportu?
Marek Szkolnikowski: Zaczął pan od bardzo trudnego pytania, ale myślę, że tak. Swoją karierę w TVP Sport zacząłem dziesięć lat temu. Wobec tego znam wszystkie korytarze i zakamarki. Od początku mojej kariery zawodowej TVP Sport był moim domem.
Pana poprzednikami na tym stanowisku były bardzo mocne osobistości. Nie ciąży na panu ta świadomość?
Jeśli chciałbym mieć cztery złote medale olimpijskie lub zostać legendą dziennikarstwa sportowego to na pewno by mi to ciążyło. Ja mam trzydzieści cztery lata. W moim wieku Robert Korzeniowski miał już trzy złote medale olimpijskie. Ja nigdy czegoś takiego nie osiągnę. Tak samo też nie zostanę legendą dziennikarstwa sportowego jak Włodzimierz Szaranowicz. To jednak nie oznacza, że nie mogę być dobrym dyrektorem i menadżerem. Jestem świadomy tego co robię. Wiem co chcę zmienić i konsekwentnie krok po kroku realizuję swoją misję.
Jest pan jednym z najmłodszych, o ile nie najmłodszym, szefem sportu w historii TVP. Czy ten wiek jest atutem czy jednak obciążeniem?
To zależy. W Polsce cały czas chyba jest przeszkodą. W opinii starszych osób „młody” oznacza „niedoświadczony”. Tymczasem nie tylko w Stanach Zjednoczonych ludzie po trzydziestce osiągają sukcesy zawodowe i zarządzają wielkimi przedsiębiorstwami. Nie rozpatrywałbym tego przez pryzmat wieku, ale umiejętności.
Prztyczki w kierunku Tomasza Hajty, spot z wisienką na torcie… Lubi pan prowokować konkurencję?
Nie odbierałbym tego jako prowokację. Bardziej jako mrugnięcie okiem do naszych przyjaciół z Polsatu.
Ale Tomasz Hajto pana chyba nie polubił.
To jest jego sprawa. Ja jako szef sportu w Telewizji Polskiej wyraziłem swoją radość, że piłka w wydaniu reprezentacyjnym wraca na nasze anteny. Poza tym ten cytat „football’s coming home” pochodzi przecież z oficjalnej piosenki Euro’96 nagranej przez zespół Three Lions. To był jeden z moich ulubionych turniejów piłkarskich i ten utwór bardzo mocno zapadł mi w pamięć. Stąd też użycie fragmentu tekstu tej piosenki. Szkoda, że Tomasz Hajto odebrał to negatywnie.
„Jana Tomaszewskiego można lubić lub nie lubić, ale nie znam nikogo kto byłby wobec niego obojętny”
Mrugacie nie tylko do Polsatu, ale też do widzów. Wprowadziliście trochę nowych rozwiązań. Także otoczka wokół was jest dynamiczniejsza i bardziej młodzieżowa. Mimo to mam wrażenie, że co byście nie zrobili to i tak będzie źle. Jest taka łatka, że jak coś transmituje TVP to nie może być to zrobione na dobrym poziomie.
Ma pan rację. Zmagamy się z tym z problemem. Walczymy ze stereotypami, które trwają w świadomości kibiców od wielu lat. Wielokrotnie są one powtarzane bez odniesienia do rzeczywistości. Na przykład staramy się odświeżać nasze studio piłkarskie, czego przykładem jest Liga Mistrzów. Mimo to za każdym razem, gdy informujemy kto będzie w studiu to pierwsze pytanie brzmi czy będzie w nim Jacek Gmoch. Bardzo cenię pana trenera, ale nie pojawia się u nas już od dłuższego czasu. Co ciekawe oglądałem i słuchałem go niedawno w innej stacji. Chciałbym żebyśmy zrobili krok do przodu, jeśli chodzi o oprawę meczów, więc nieco inaczej staramy się dobierać ekspertów.
Inwestujemy w sprowadzenia najbardziej atrakcyjnych technologii do wzbogacenia studia i analizy meczów, dlatego dzielimy role, aby efektywnie wykorzystać wszystkie atuty. Myślę, że pewne zmiany było już widać podczas spotkania z Meksykiem. To jest kierunek, który obraliśmy. Podobnie jak reprezentacja Adama Nawałki, my też będziemy intensywnie przygotowywać się do mundialu. Traktujemy turniej w Rosji jako okazję to stworzenia codziennego widowiska telewizyjnego, którego kulminacją będą mecze, a te z udziałem reprezentacji Polski mają być „wisienką na torcie”.
Podobno przez to, że piłka wróciła do TVP, skończą się sukcesy reprezentacji.
Wspólnie z Polakami cieszyliśmy się z dobrego występu na Euro 2016. Większość kibiców reprezentacji oglądała mecze kadry Adama Nawałki we Francji na antenach Telewizji Polskiej, więc na takie twierdzenie mogę tylko powiedzieć, że na wyniki nie mamy wpływu. Żaden z nadawców nie ma, ale na pewno każdy chciałby jak najlepszych rezultatów drużyny. Napoleon jak dobierał generałów to nie sprawdzał czy są dobrzy, tylko pytał czy mają szczęście. Podobnie jest z mundialem. Jeśli okaże się, że reprezentacja Polski zdobędzie medal to ludzie powiedzą, że TVP przyniosła szczęście. Jeśli nie daj Boże odpadniemy po trzech meczach to zaczną się komentarze, że to my jesteśmy temu winni. Ja na to tak nie patrzę. Żyjemy w końcu w dwudziestym pierwszym wieku. Wiem, że Adam Nawałka jest bardzo przesądny, ale nie słyszałem, żeby miał z nami złe doświadczenia.
Często zarzuca się wam, że jesteście skansenem. Przywołuje się w tym kontekście takie nazwiska jak Jan Tomaszewski, Jerzy Engel czy Dariusz Szpakowski. Co pan na to?
Jeśli chodzi o ekspertów to naprawdę trzeba wykazać się złą wolą, żeby nie widzieć różnorodności osób i opinii wynikających ze zmian, które wprowadzamy. W ostatnich miesiącach bywali u nas między innymi przy meczach reprezentacji Polski: Andrzej Niedzielan, Jacek Magiera, Tomasz Frankowski, Sebastian Mila, Radosław Gilewicz czy Piotr Nowak. Przy Lidze Mistrzów współpracujemy też z Jerzym Dudkiem i Adamem Matyskiem. Co do Jana Tomaszewskiego to można go lubić lub nie lubić, ale nie znam nikogo kto byłby wobec niego obojętny. Jest ważną postacią w polskim futbolu, nie waha się przed wyrażaniem opinii. Owszem bywa krytyczny i wzbudza emocje, ale studio też po to jest. Nie ma nic gorszego niż bezbarwny ekspert.
„Uważam, że mamy najlepszych dziennikarzy”
Ale to pod jego adresem kierowana jest największa krytyka.
W jednych środowiskach jest krytykowany, w drugich ma swoich wiernych fanów. To samo zresztą dotyczy Dariusza Szpakowskiego. Jeśli spojrzymy na badania rozpoznawalności to jest on najbardziej rozpoznawalnym polskim dziennikarzem sportowym. Ma grono swoich wielbicieli. Niektórzy, gdy tylko usłyszą głos Dariusza Szpakowskiego wiedzą, że dzieje się coś ważnego. Ma dar budowania nastroju i emocji. Były czasy, kiedy został odsunięty od komentowania meczów i wtedy bardziej aktywne było grono jego zwolenników. Mateusz Borek też ma swoich wyznawców, ale i krytyków.
Jednak chyba nie aż tak wielu.
To zależy w jakim środowisku. Bardzo cenię Mateusza Borka i uważam, że należy do ścisłej czołówki komentatorów sportowych w Polsce. Poza tym to fajny gość.
Wspomniał pan o nazwiskach. Czy już wiadomo jaka będzie obsada mundialu czy na takie informacje jest jeszcze za wcześnie?
Co do nazwisk wolałbym się jeszcze nie wypowiadać. Uważam jednak, że mamy najlepszych dziennikarzy. Jest legendarny Dariusz Szpakowski, jest też uchodzący za świetnego specjalistę Jacek Laskowski. Nie zapominajmy także o Maćku Iwańskim. Do tego dochodzą tacy dziennikarze jak Jacek Kurowski, Rafał Patyra czy Szymon Borczuch. Chcemy też aby w transmisjach pojawiały się nasze największe gwiazdy, czyli Przemysław Babiarz, Maciej Kurzajewski czy Sylwia Dekiert. Poza tym w stacji mamy wielu młodych i utalentowanych dziennikarzy, którzy bardzo harmonijnie się rozwijają. Oni dotychczas nie mieli szansy na przebicie. Teraz już nie ma szklanego sufitu. Generalnie uważam, że w zestawieniu z innymi kanałami wypadamy doskonale.
Wydaje się jednak, że ławka jest krótka, a na mundialu meczów do skomentowania jest bardzo dużo.
Nie zgodzę się z tą opinią. Poza Dariuszem Szpakowskim, Jackiem Laskowskim i Maciejem Iwańskim mamy jeszcze Tomasza Jasinę, Jacka Jońcę i Sławomira Kwiatkowskiego. Z młodych dziennikarzy są Aleksander Roj i Hubert Bugaj. Bardzo dobrze w roli komentatora radzi sobie Szymon Borczuch.
Czy podobnie jak to było podczas Igrzysk Olimpijskich w Rio de Janeiro czy Mistrzostw Świata w Brazylii możemy spodziewać się jakichś transferów? Kilka głośnych nazwisk w branży jest do wzięcia.
Wychodzę z założenia, że zarządzam najlepszym zespołem dziennikarzy w Polsce. Każdy transfer byłby jakimś wotum nieufności wobec tych ludzi. Jestem przekonany, że zrobimy mundial bardzo dobrze i widzowie będą zadowoleni.
Czyli transferów nie będzie?
Tego nigdy nie można wykluczyć.
Widzi pan w barwach publicznej Tomasza Smokowskiego lub Andrzeja Twarowskiego?
To na pewno bardzo dobrzy dziennikarze i cenieni eksperci.
Rozumiem, że więcej od pana nie wyciągnę.
Nie nastawiajmy się na niespodzianki, ale wszystko jest możliwe. Pomysłów jest dużo, zobaczymy co z nich uda się zrealizować.
„Liga Mistrzów na pewno bardzo nas interesuje”
Wspominał pan, że chcecie pokazać mundial tak jak jeszcze nikt wcześniej. Co to znaczy? Na czym ta nowość ma polegać?
Jesteśmy nadawcą publicznym i bardzo ważna jest dla nas ta rola. Nie mamy subskrypcji, krok po kroku jak najszerzej otwieramy dostęp do treści sportowych. Wszystkie wydarzenia, do których mamy prawa transmitujemy bezpłatnie na stronie sport.tvp.pl i w aplikacji mobilnej. Mamy nadzieję, że TVP Sport trafi do dystrybucji naziemnej. Chcemy, żeby widzowie w Polsce przekonali się, że pracujemy dla nich bez konieczności wnoszenia dodatkowych opłat lub powiększania pakietów. Poza tym technologicznie świat idzie bardzo do przodu. My też chcemy iść z tym duchem. Bardzo mocno pracujemy nad stroną graficzną. Podczas meczu Polska – Meksyk, Maciej Iwański i Piotr Nowak przeprowadzali analizy na najnowszych narzędziach dostępnych na rynku. W tej przestrzeni jest ogromne pole do popisu. Kolejną kwestią jest oprawa meczu. My będziemy chcieli być w Rosji wszędzie tam gdzie nasza reprezentacja. Zamierzamy pokazywać wszystkie treningi i konferencje prasowe. To wszystko chcemy robić we wszystkich kanałach komunikacji – telewizji, w internecie i aplikacji mobilnej.
I nie będzie „Studia Plaża”?
Chciałbym, żeby TVP dostała szansę na zrobienie czegoś od początku do końca. Oceny proszę wystawić po zakończeniu mistrzostw. Sport jest rozrywką, mam wrażenie, że bardzo często niezwykle poważnie traktujemy rywalizację sportową, a ma ona tak wiele wymiarów, że brak znajomości przepisu o spalonym nie powinien być śmiertelnym grzechem.
Podzielicie się sublicencją z Polsatem w zamian za Ligę Mistrzów?
Jak nie będzie komentował meczów Tomasz Hajto to tak (śmiech). Oczywiście żartuję. Wszystko jest możliwe. Liga Mistrzów na pewno nas bardzo interesuje. Ale nie zapominajmy, że biorąc pod uwagę potencjalną liczbę widzów, jeden mecz reprezentacji Polski na mundialu to jest mniej więcej równowartość sześciu spotkań Champions League. Na pewno zastanawiamy się nad tym. Będziemy o tym rozmawiać.
Negocjacje w tej sprawie już się toczą?
Nie. Odbywają się bardziej rozmowy kuluarowe. Funkcjonujemy na rynku jako konkurenci z Polsatem i innymi nadawcami, ale nie ma to negatywnego wpływu na nasze relacje. Uważam, że są one bardzo dobre.
„Jestem przekonany, że widzowie zobaczą wszystko to co powinni”
Mundial to czerwiec i lipiec. Wcześniej są Igrzyska Olimpijskie. Która z tych imprez będzie was więcej kosztowała w obsłudze?
Na pewno mistrzostwa świata. Rosja jest bardzo drogim krajem. Dla przykładu docierają do nas informacje z Niemiec, że po raz pierwszy w historii nadawcy ARD/ZDF zamierzają wysłać bardzo małą ekipę na mundial. Zamiast tego tworzą wielkie studio w Baden-Baden. Tam będzie ogromny monitor 8K i główne centrum dowodzenia. Do Rosji pojadą tylko komentatorzy i kilka ekip reporterskich.
Nie boi się pan, że możecie mieć trochę problem z pokazaniem tych Igrzysk? Po pierwsze godziny transmisji nie są najlepsze, a po drugie szanse medalowe nie są tak duże jak choćby cztery lata temu.
Z tymi godzinami to nie jest tak źle. Konkursy skoków, które najbardziej nas interesują są koło czternastej. Jeśli chodzi o szanse medalowe to wszystko jest możliwe. Wariant pesymistyczny zakłada, że w ogóle nie będzie medalu. Według wersji optymistycznej tych krążków może być kilka. Mamy przede wszystkim skoczków. Może uda się coś zdobyć w biathlonie i łyżwiarstwie szybkim. Ja cały czas wierzę też w Justynę Kowalczyk.
Macie dwieście godzin praw do transmisji. Z perspektywy telewizji to dużo czy mało?
To bardzo dużo. Łącznie dwieście godzin na żywo gwarantuje, że pokażemy wszystkie występy reprezentantów Polski oraz wszystkie finały. Jestem przekonany, że widzowie zobaczą wszystko to co powinni.
A kto pojedzie do Pjongczangu?
Na miejscu będzie pracowało trzydzieści pięć osób. Mamy trzech komentatorów skoków narciarskich – Włodzimierza Szaranowicza, Przemysława Babiarza i Sebastiana Szczęsnego. Pod skocznią studio w bardzo dobrej lokalizacji poprowadzi Maciej Kurzajewski. W Korei będziemy współpracować również z Adamem Małyszem.
To skoki, a reszta?
Biegi narciarskie skomentuje Jarosław Idzi, panczeny Piotr Dębowski, biathlon i łyżwiarstwo figurowe Piotr Sobczyński, hokej Dariusz Szpakowski, Jacek Laskowski i Mariusz Czerkawski. Natomiast ceremonię otwarcia relacjonować będzie tercet Szaranowicz-Babiarz-Sobczyński.
Wszystkie dyscypliny będą obsługiwane z Korei, czy tak jak poprzednio część ze studia w Warszawie?
Trochę treści będzie obsługiwana z Polski. Nie widzę potrzeby, żeby w Korei mieć komentatorów każdej z dyscyplin. Uważam, że lepiej wysłać tam więcej ekip reporterskich. Do Pjongczangu poleci ich aż sześć. To najwięcej w historii. Myślę, że dzięki temu pokażemy te Igrzyska najszerzej i najlepiej.
Od tego sezonu skoki narciarskie komentuje Przemysław Babiarz. Dlaczego on? Nie lepiej byłoby wykreować jakąś nową postać? Przemysław Babiarz nie kojarzy się w żaden sposób ze skokami.
To mój autorski pomysł. Jestem zadowolony z tego jak Przemysław Babiarz komentował zawody w Wiśle i w Ruce. To mistrz mowy polskiej i to w jaki sposób operuje językiem jest absolutnie fantastyczne. Do tego potrafi w piękny sposób zbudować emocje. Stąd decyzja, żeby Przemysław Babiarz z Włodzimierzem Szaranowiczem tworzyli taki duet eksportowy.
„TVP Sport powinien być wszędzie tam, gdzie występują reprezentanci Polski”
Jakie są szanse, że Igrzyska Olimpijskie czy mundial zobaczymy już w naziemnym TVP Sport?
Pomidor.
Bardzo pan tajemniczy.
Pracujemy nad tym. Gdy prawie dwa lata temu wracałem do Telewizji Polskiej powiedziałem sobie, że nie spocznę dopóki TVP nie odzyska Ligi Mistrzów i dopóki TVP Sport nie będzie w naziemnej telewizji cyfrowej. Jest to jednak bardzo skomplikowany i długotrwały proces. Robimy wszystko co w naszej mocy, żeby to nastąpiło. Niestety na pewno nie stanie się to podczas Igrzysk Olimpijskich.
Jaka jest szansa na utworzenie drugiego kanału sportowego? Niektórzy twierdzą, że jest potrzebny, gdyż prawa nie są w pełni wykorzystywane.
Nie planujemy utworzenia drugiego kanału sportowego. Nie zgadzam się też z opiniami, że nasze treści nie są właściwie pokazywane. Wprowadziliśmy na przykład model niemiecki, czyli transmisje łączone. Poza tym mamy bardzo mocną aplikację mobilną. Nawet jeśli trzy czy cztery wydarzenia sportowe odbywają się w tym samym czasie to można bez żadnych przeszkód obejrzeć je właśnie tam lub w Internecie na stronie sport.tvp.pl.
Dlaczego nie wykorzystujecie potencjału TVP HD? Nie można byłoby tam pokazać części transmisji tak jak już kiedyś bywało?
Nie. Kanał TVP HD jest kanałem z playlisty. Tam nie ma studia i praktycznie jest to stacja bezobsługowa. Sport ma to do siebie, że wszystko dzieje się na żywo. Wymagałoby to przeformatowania całego programu TVP HD, co w perspektywie biznesowej nie ma sensu.
A czy dublowanie transmisji ma sens?
Absolutnie tak. Na przykład, gdy pokazujemy mecz to w TVP1 studio przed meczem trwa dwadzieścia minut, a w TVP Sport już trzy godziny. Ten sam model stosują inni nadawcy na przykład Polsat. Dzięki temu widzowie bardziej zainteresowani sportem otrzymują o wiele więcej informacji, analiz i komentarzy.
Jakie ma pan jeszcze plany jako dyrektor TVP Sport? Są jakieś prawa, które chciałby pan pozyskać?
TVP Sport powinien być wszędzie tam, gdzie występują reprezentanci Polski. Nie będziemy bić się o najważniejsze ligi piłkarskie, bo to są produkty dla stacji komercyjnych. Ale wyobrażam sobie, że w jakiejś perspektywie czasu TVP Sport będzie kanałem otwartym, nowoczesnym, z jednym meczem Ekstraklasy w kolejce, magazynem ligowym, Champions League i spotkaniami reprezentacji Polski we wszystkich dyscyplinach.
W siatkówce też?
Też. Jeśli założymy, że coś jest niemożliwe, nigdy nie będziemy do tego dążyć. Taka postawa nie ma nic wspólnego ze sportem.
To jednak chyba nie będzie takie proste.
Dlaczego miałoby być proste? Nikt nie mówił, że będzie łatwo. Wygrać pakiet piłkarski też było bardzo trudno. Ale dzięki determinacji i odważnej decyzji prezesa Jacka Kurskiego to się udało.
Miłośnik mediów i sportu. Wychował się na koszykarskich popisach Michaela Jordana i okrzyku "hej, hej tu NBA". Współpracownik "Magazynu Sportowiec".
Musisz być zalogowany by opublikować komentarz Zaloguj się