Pierwsze indywidualne zawody Pucharu Świata 2017/2018 wygrał Jushiro Kobayashi. Jest pierwszym Japończykiem od dziewiętnastu lat, który został liderem klasyfikacji generalnej. Czy mówimy o przypadku, czy faktycznie Kobayashi trafił w Wiśle z formą?
Junshiro Kobayashi znalazł się na ustach całego narciarskiego świata. Nikt nie spodziewał się, że 26-letni Japończyk zwycięży w pierwszym indywidualnym konkursie w tym sezonie. W przeszłości ani razu nie był w pierwszej dziesiątce zawodów Pucharu Świata. W niedzielę dopiero dwudziesty piąty raz w karierze zdobył punkty, mimo że w cyklu zadebiutował sześć lat temu. Niejednokrotnie zwycięzcami konkursu inaugurującego sezon byli przypadkowi zawodnicy. Dobrym przykładem jest Krzysztof Biegu, który wygrał cztery lata temu w Klingenthal, a kilka tygodni temu zawiesił karierę. Czy również Junshiro Kobayashi jest tylko szczęśliwym wygranym?
– Chciałbym pogratulować Junshiro, skakał dzisiaj bardzo dobrze – komentował Kamil Stoch dla oficjalnej strony FIS-u.
>> Udane lato
Kobayashi już podczas letniego Grand Prix pokazał się z dobrej strony. Dwukrotnie triumfował w Hakubie. Jednak trzeba przyznać, że konkurencja nie była zbyt duża. Najbardziej doświadczonymi zawodnikami, którzy wystartowali w Japonii, byli Simon Ammann, Andreas Fannemel oraz Jakub Janda. Z Polaków wystąpili tylko Jan Zioro, Klemens Murańka i Krzysztof Miętus (był trzeci w pierwszym konkursie). Fakt, że startował też Turek Muhammet Irfan Cintimar nie świadczy najlepiej o poziomie japońskich zawodów. Ale Kobayashi udowodnił swoją dobrą dyspozycję w Czajkowskim, do którego przybyło więcej zawodników ze światowej czołówki. Japończyk w jednym z konkursów zajął 2. miejsce.
Ale mimo dobrego lata, na pewno nikt nie traktował poważnie Japończyka przed początkiem sezonu zimowego 2017/2018. Letnie Grand Prix rządzi się swoimi zasadami. Ponadto nie występują w nim regularnie najlepsi skoczkowie świata. Dlatego 3. pozycja Kobayashiego w cyklu o niczym nie świadczyła.
– Oczywiście jestem bardzo szczęśliwy z osiągniętego wyniku, ale również jestem bardzo zaskoczony – czytamy wypowiedź Japończyka na oficjalnej stronie FIS-u.
>> Po prostu szczęście?
Czy Junshiro Kobayashi wygrał szczęśliwie, bo akurat oddał dwa dobre skoki? Przyjrzyjmy się jego wszystkim próbom w Wiśle. Treningi przed kwalifikacjami: 121,5 metra, 124 metrów. Kwalifikacje: 126 metrów, co dało mu 126,5 punktów i 3. miejsce. Seria próbna przed konkursem drużynowym: 126,5 metra. Sam konkurs: 127,5 metra, 125,5 metra – 5. pozycja w rywalizacji indywidualnej. Seria próbna przed niedzielnymi zawodami: 125 metrów. Konkurs indywidualny: 124 metrów, 126,5 metra i wygrana.
Jak widać Junshiro Kobayashi oddawał same dobre skoki, bez względu na panujące warunki atmosferyczne. Ponadto skakał jako czwarty zawodnik swojego zespołu w konkursie drużynowym. Trener japońskiej kadry musiał mu ufać, jeżeli przydzielił mu rolę zawodnika zamykającego konkurs.
>> Pierwszy taki początek
Japończyk w przeszłości notował słabe starty na początku Pucharu Świata. Rok temu nie wystąpił w ogóle w Kuusamo. Dostawał szanse dopiero pod koniec sezonu. W kolejnych latach również spisywał się nie najlepiej. Punkty na inaugurację zdobył tylko podczas debiutu w 2011 roku. Zajął wtedy dwudzieste czwarte miejsce w Ruce.
Junshiro #Kobayashi jest pierwszym liderem PŚ z Japonii od 19 lat. Po raz ostatni żółty trykot nosił Kazuyoshi Funaki 11 marca 1998 roku w Falun. #Wisła#skijumpingfamily#skoki
Trudno prognozować, czy Japończyk długo utrzyma się na pozycji lidera. Pojawiły się pogłoski, mówiące o tym, że japońska kadra A nie pojedzie na zawody do Rosji, które odbędą się po Kuusamo. Wówczas Junshiro Kobayashi szybko pożegna się z żółtą koszulką lidera. Na pewno jednak nie można stwierdzić, że jego zwycięstwo w Wiśle było dziełem przypadku. Przez cały weekend skakał daleko.
Musisz być zalogowany by opublikować komentarz Zaloguj się