Mecz towarzyski z Urugwajem był przede wszystkim okazją do pożegnania Artura Boruca. Nie wolno zapominać jednak, że był to również pierwszy sprawdzian reprezentacji przed mundialem. Co pokazało wczorajsze spotkanie?
Nowa taktyka
Sprawdziły się przewidywania mediów. Adam Nawałka zaryzykował i postawił na grę z trójką stoperów i wahadłowymi. Efekt był nie najgorszy. Polacy mieli kilka dogodnych sytuacji oraz dobrze bronili dostępu do własnej bramki.
– Adam Nawałka może sobie pozwolić na różne kombinacje, bo ma potrzebnych do tego zawodników. Oni są na tyle świadomi i ograni, że było widać te zachowania, automatyzm w nowym systemie. Bardzo ważny w tym ustawieniu jest środek, który musi szybko przesuwać się i współpracować. To nie była też sztywna taktyka. Piłkarze byli bardzo elastyczni – mówi Patrycja Balczerzak, piłkarka Medyka Konin.
Problem z defensywą rozwiązany?
Nowe ustawienie znacząco przyczyniło się do zatrzymania szybkich i uzdolnionych technicznie Urugwajczyków. Dzięki wahadłowym drużyna Nawałki sprawnie przechodziła do gry pięcioma obrońcami. Na dodatek dwójka środkowych pomocników zagęszczała przedpole.
Z dobrej strony zaprezentował się Jarosław Jach, chociaż na początku meczu zaliczył kilka nerwowych zagrań. Ale jego debiut należy ocenić na plus. Kamil Glik ponownie był dyrygentem, którego dobrze pamiętamy z Euro 2016. Cionek natomiast miał spore problemy z rozgrywaniem piłki.
– Są jeszcze braki, ale wiadomo że nowe ustawienie było ćwiczone dopiero kilka dni. Na pewno nie wyglądało to najgorzej, ale też i nie najlepiej. Jeżeli Adam Nawałka postawi na tę taktykę, wówczas za kilka dni wszystko będzie działać dobrze. Tak jak w poprzednich ustawieniach– ocenia Ewelina Kamczyk, piłkarka Górnika Łęczna.
Wahadłowi odpalili
Mimo obaw Polacy od samego początku wiedzieli jak zachowywać się w nowym ustawieniu. Gratulacje należą się Bereszyńskiemu, który podjął się niełatwego zadania zastąpienia Łukasza Piszczka. Podpinał się do akcji ofensywnych, ale co najważniejsze był skuteczny w obronie. Chociaż w pierwszych minutach pozwolił rywalom wyprzedzić się dwukrotnie. Gorzej spisywał się natomiast po lewej stronie Maciej Rybus. To właśnie jego skrzydłem Urugwajczycy atakowali najczęściej. Dobrze, że za jego plecami grał Jach, który naprawiał błędy starszego kolegi.
Co do środka pola większych zastrzeżeń nie ma. Krychowiak wraca do swojej dawnej gry. Również Góralski robił to, co miał robić, czyli przecinał ataki przeciwnika. Zieliński zagrał trochę poniżej oczekiwań, ponieważ po jego wejściu nie działo się nic ciekawego z przodu. Może oprócz podania do Mączyńskiego, który nie wykorzystał dogodnej sytuacji. Grosicki z Błaszczykowskim jak zawsze solidnie.
– Z pary Krychowiak, Góralski, oczywiście lepszy był Krychowiak. Widać było jego ogranie. Góralski poprawnie, ale nie porwał mnie swoją grą. Było widać u niego walkę w defensywie. U Grzegorza można było zauważyć powracającą formę. Z wahadłowych bardziej podobał mi się Bereszyński. Maciek strasznie grał defensywnie i nie było go widać w przodzie. Moim zdaniem to nie było jego spotkanie. Bereszyńskiego grał na całej długości i zrobił większy postęp do wywalczenia miejsca w składzie – ocenia Balcerzak.
– Maciej Rybus wywiązał się należycie z zadań taktycznych w stosunku do jego pozycji patrząc przez pryzmat zachowań całego zespołu, ale zabrakło mi jego efektywności w grze, oceniając go jako jednostkę. Zawsze był dobrze zsynchronizowany z resztą formacji obrony w defensywie, jednakże w kluczowych momentach przegrywał grę jeden na jedne w bocznych sektorach boiska, co na szczęście dla naszej drużyny nie przełożyło się na sytuacje strzeleckie dla Urugwaju – dodaje Sandra Sałata z Medyka Konin.
W ataku słabo
Komentujący spotkanie Dariusz Szpakowski i Andrzej Juskowiak wielokrotnie powtarzali, że nie da się zastąpić Lewandowskiego. Mieli rację. Kamil Wilczek udowodnił, że nieprzypadkowo strzelił w lidze duńskiej tylko dwie bramki. Dwukrotnie posłał piłkę wysoko nad poprzeczką, z bliskiej odległości trafił w bramkarza oraz zanotował kilka niepotrzebnych strat. Świerczok zagrał ponad dwadzieścia minut, lecz nie miał żadnej okazji do udowodnienia swojej przydatności.
– To była szansa Wilczka, aby pokazać się w reprezentacji. Ale gdzieś presja oraz rywal nie z Europy go blokowały. Ale widać było, że mu zależy, walczył i miał kilka sytuacji,. Nie potrafił jednak ich wykorzystać. Brakowało mu spokoju. Ale myślę, że nie można oceniać zawodnika po jednym meczu. Ewidentnie brakowało Lewandowskiego jako kapitana i napastnika – komentuje Kamczyk.
Mecz z Urugwajem potwierdził, że warto kontynuować grę w nowym ustawieniu. Jarosław Jach udowodnił swoją przydatność w kadrze, w przeciwieństwie od Kamila Wilczka. Ponadto Bartosz Bereszyński dał do zrozumienia, że jest w stanie zastąpić Łukasza Piszczka. Na kolejne wnioski przyjdzie czas po meczu z Meksykiem. Zagrają zapewne inni piłkarze, którzy w piątek nie otrzymali swojej szansy.
Musisz być zalogowany by opublikować komentarz Zaloguj się