Przemysław Paszowski: Trzynaste miejsce w Legnano jest dla pana zadowalającym wynikiem?
Radosław Zawrotniak: Mam lekki niedosyt. Myślę jednak, że to nie jest moje ostatnie słowo. Czuję się wyśmienicie, jestem pełny wigoru i liczę na więcej przychylnych okoliczności. Zwłaszcza że szermierka jest bardzo wymagająca dyscypliną.
Czego zabrakło w 1/16 w walce z Maxem Heinzerem?
Myślę, że nie zabrakło niczego. Walczyłem jak równy z równym. Na planszy szermierczej liczy się jednak też szczęście w podejmowaniu decyzji. Wszystko dzieje się szybko. To chwila, moment. Heinzer jest znanym mi zawodnikiem, wiele razy z nim wygrywałem. Tym razem to on okazał się lepszy i tyle.
Ten wynik indywidualny jest pana najlepszym rezultatem od zeszłorocznych Mistrzostw Europy w Toruniu. Daje to chyba jakiś optymizm na kolejne zmagania?
Z pokorą doglądam jutra.
O optymizmie trudno mówić w przypadku rywalizacji drużynowej. W Legnano skończyło się na dwudziestym trzecim pozycji.
Wyciągniemy wnioski z tego startu. Przeanalizujemy go na spokojnie i poprawimy mankamenty. Ten wynik nie odzwierciedla naszych umiejętności. Mamy nowego trenera – Roberta Andrzejuka. On moim zdaniem ma kilka konkretnych recept na poprawę obecnej sytuacji. Trzeba dać mu tylko czas i spokój.
Czego w tym momencie najbardziej brakuje naszej drużynie?
Potrzebujemy dobrego sponsora, żeby realizować swoje cele. Wszystko kosztuje, a szermierka jest niedoinwestowana. Warto jednak wesprzeć ludzi trenujących z pasją. Poszukujemy, organizujemy się. Ci, którzy nam pomogą na pewno na tym skorzystają, a i nasze wyniki pójdą w górę. W skrócie szermierka szuka dla ciebie odpowiedniej infrastruktury i finansowania.