Tegoroczne mistrzostwa Europy są pierwszymi, w których biorą udział aż 24 drużyny. W efekcie na salony dopuszczono prawdziwych kopciuszków. Problem tylko w tym, że żaden z nich nie ma możliwości, aby stać się królewną. Traci na tym widowisko i siatkówka.
Przykro patrzeć, gdy podczas najważniejszej imprezy sezonu trybuny święcą pustkami. Nawet w Polsce, w której siatkówka jest przecież dyscypliną bardzo popularną. Wyjątkiem, a przecież to nie może dziwić, są jedynie spotkania z udziałem gospodarzy.
Kibicom trudno się jednak dziwić. Bo cóż to za przyjemność oglądać mecze Portugalek, które czasem mają nawet problem w uzyskaniu dwucyfrowego wyniku. Takich drużyn jest zresztą znacznie więcej. Na szybko można wymienić jeszcze Węgierki, Estonki czy Białorusinki. Do zawodniczek z tych drużyn należy podejść z szacunkiem, ale mistrzostwa Europy to dla nich po prostu za wysokie progi.
Wraz ze sztucznym powiększeniem imprezy, w sposób dramatyczny spadł jej poziom. I ma rację Kamil Drąg w felietonie dla „Przeglądu Sportowego”, gdy pisze, że zamiast rzekomej popularyzacji siatkówki mamy jej antyreklamę. I nie jest to tylko problem siatkówki w wydaniu kobiecym. Na turnieju panów z całą pewnością z zapartym tchem będziemy śledzić występy Czarnogórców czy Macedończyków.
Dobrym przykładem zabijania siatkówki przez chęć generowania wielkiej kasy jest Liga Narodów. Dołożono meczów i turniejów. Miał być wielki show. Zapomniano tylko o zawodnikach. W efekcie Polska w Final Six grała w rezerwowym składzie, a szkoleniowcy innych drużyn również regularnie rotowali zespołem.
Rozgrywki straciły cały prestiż i splendor, jaki niosła za sobą Liga Światowa. Warto sobie przypomnieć jak wielkim zainteresowaniem cieszyły się te rozgrywki na przełomie wieków. Wprowadziły siatkówkę na nieznaną do tej pory falę zainteresowania. Największym beneficjentem tego była zresztą Polska. Problemy Ligi Światowej zaczęły się pojawiać wtedy, gdy znów zrobiono skok na kasę i zaczęto wdrażać reformy, które prowadziły do powolnego upadku.
FIVB nie wyciąga jednak żadnych wniosków. Puchar Świata rozpocznie się praktycznie zaraz po mistrzostwach Europy. I nikt nie zastanawia się nad tym, że impreza stanie się kadłubowa. Trzeba grać i już. Przyszłoroczna Liga Narodów też będzie mieć swój finał niedługo przed Igrzyskami Olimpijskimi, więc najlepiej po prostu nie wejść do decydującej serii rozgrywek.