Przemysław Paszowski: Możecie jeszcze spojrzeć na łódkę czy po takim intensywnym sezonie chcecie o niej na jakiś czas zapomnieć?
Agnieszka Kobus-Zawojska: Ja będę maksymalnie szczera. Nie mam ochoty patrzeć na łódkę ani myśleć o wioślarstwie. Po takim sezonie odpoczynek to jedyne czego potrzebuję. Trzeba wreszcie zresetować głowę. Na pewno po takim odpoczynku z większą chęcią wraca się na treningi. Gdybym ciągle trenowała i przebywała w tym samym otoczeniu to szybko ten sport by mi się przejadł.
Marta Wieliczko: Teraz jest okres roztrenowania, więc mamy wręcz zakaz zbliżania się do łódki. W celach rekreacyjnych możemy schodzić na wodę, ale nie jest to wskazane.
Katarzyna Zillmann: Ale wiadomo, że trzeba się trochę ruszać. Nie można z codziennego ekstremalnego wysiłku przejść na leżenie kanapowe. Dlatego ja na przykład biegam czy jeżdżę na rowerze. Jednak na pewno nie wiosłuję (śmiech).
Marta Wieliczko: Jednak to też nie jest jest tak, że łódka sprawiła nam jakąś przykrość. Na pewno się do niej nie zniechęciłyśmy.
Gdy nie ma się przez dłuższy czas kontaktu z łódką to po jakimś czasie znowu do niej ciągnie?
Maria Springwald: Gdy pływa się cały czas traci się głód pływania. Dlatego ta przerwa jest taka ważna. Dzięki niej możemy wznowić treningi z nowymi chęciami. I jestem pewna, że wrócimy do pływania z przyjemnością.
Katarzyna Zillmann: Gdy trzeba przez kilka miesięcy trenować na tym okropnym ergometrze, to do łodzi wraca się naprawdę z uśmiechem (śmiech). Poza tym nie trenujemy za karę. Jesteśmy zawodowcami w tym co robimy.
Jako jeden zespół musicie spędzać ze sobą wiele czasu. Jakie są relacje między wami? To jest przyjaźń czy raczej układ taki jak w pracy?
Maria Springwald: Musimy dogadywać się lepiej niż gdyby była to praca. Jako zespół musimy się przede wszystkim rozumieć. Może jakaś bardzo bliska przyjaźń to za dużo powiedziane, ale myślę, że jest to taka bardzo głęboko rozwinięta współpraca. Lubimy ze sobą spędzać czas. Do tego mamy wspólny cel. Inaczej nie udałoby się nam tego wszystkiego osiągnąć.
Agnieszka Kobus-Zawojska: Myślę, że jesteśmy dobrymi koleżankami. Gdyby było inaczej, dziewczyn nie byłoby na moim weselu. Myślę, że ten układ między nami jest odpowiedni. Owszem, czasem są zgrzyty, ale one muszą być. Na pewno jednak potrafimy bardzo dobrze wyjaśniać między sobą nieporozumienia. Czasem naprawdę lepiej wszystko wyrzucić z siebie, żeby na kolejne treningi pójść oczyszczonym. I to na pewno jest czymś bardzo fajnym w naszej relacji.
Nie pojawia się coś takiego jak zmęczenie samymi sobą?
Maria Springwald: Czasem takie zmęczenie się pojawia. Ale to normalne, gdy spędza się razem tak dużo czasu. Dlatego też na przykład jak mieszkamy w dwuosobowych pokojach to zmieniamy się między sobą. Wszystko po to aby nie spędzać ze sobą dwudziestu czterech godzin na dobę przez cały rok. Żeby uniknąć tego przesytu.
Katarzyna Zillmann: Czasami mamy siebie dość. Mamy cztery różne charaktery. Każda ma różne niedoskonałości. Wiadomo, że jak się wsadzi cztery kobiety do jednej łódki i każe się współpracować przez okrągły rok to coś się musi zdarzyć (śmiech). To nie jest tak, że się nie lubimy. Staramy się utrzymywać normalne kontakty. Wyjaśniać wszystko, żeby nie było sztywnej atmosfery. Na pewno lepiej się pracuje w takim weselszym klimacie. Znam osady, które mają bardzo dużo dużo problemów wewnętrznych. A u nas jest wręcz przeciwnie. Staramy się sobie nawzajem pomagać.
Jak wygląda wasza współpraca w tej czwórce? Która z was złości się najszybciej, która najbardziej motywuje, która jest typem przywódcy, a która jest tą najcichszą?
Agnieszka Kobus-Zawojska: Na pewno najbardziej złości się Kasia. Ja jestem na drugim miejscu.
Katarzyna Zillmann: A dlaczego ja? (śmiech) Chociaż w sumie możliwe (śmiech). Mam trudniejszy charakter. Muszę to przyznać. Jestem trochę wybuchowa. Ale trzeba mieć trochę tego charakteru, żeby to ogarniać.
Agnieszka Kobus-Zawojska: Maria to z kolei oaza spokoju. Ona wszystko przyjmie do siebie, przemyśli, a dopiero później powie. Myślę, że często tonuje te relacje z trenerem czy między nami.
Marta Wieliczko: Agnieszka natomiast zawsze wszystkich ogarnia. To ona jest tą, która motywuje i krzyczy hasła w torze. A poza tym potrafi nas solidnie opieprzyć. Gdy trenerowi odpowiadają prędkości, to Agnieszka twierdzi, że trzeba jeszcze mocniej i szybciej płynąć.
Maria Springwald: Tak naprawdę jest między nami dobra współpraca. Wzajemnie się motywujemy. Jesteśmy przy tym zwariowaną czwórką. Każda z nas jest inna. Kasia i Marta są młodsze i bardziej energiczne, ale my z Agnieszką też nie chcemy zamulać. W naszej ekipie jest sporo pozytywnej energii. A to też bardzo ważne.
Gdy jesteście w łódce, która z was daje znak do jeszcze mocniejszej pracy?
Agnieszka Kobus-Zawojska: Zazwyczaj ja. To wynika z tego, że jestem czwarta i mam największe pole widzenia. Gdy widzę, że coś się dzieje to wtedy daje hasło. Ale czasem są też takie wyścigi, że jestem już tak zmęczona, że o tym zapominam. Wtedy te hasła mówi inna.
Maria Springwald: Drugą taką osobą jest Kasia, która siedzi na szlaku i najbardziej czuje co się dzieje. Kto by jednak jakiego hasła nie podał trzeba na nie zareagować.
Ten sezon był dla waszej osady kluczowy, bo utwierdził was, że to co robicie zmierza w dobrym kierunku?
Katarzyna Zillmann: Jak najbardziej. Ten dublecik to coś niesamowitego. I to na pewno nie jest dzieło przypadku. Już w zeszłym roku potwierdzałyśmy swoją klasę. Ten sezon nas na pewno utwierdził nas w przekonaniu, że jesteśmy w stanie zrobić wszystko. Jednak nie osiadamy na laurach. Naszym celem są Igrzyska.
Agnieszka Kobus-Zawojska: Ja mogę śmiało powiedzieć, że to był najlepszy sezon w moim życiu. Wywalczyłam dwa złote medale, co nigdy wcześniej mi się nie udało. Na pewno ten rok na długo pozostanie w mojej pamięci. Jednak mimo wszystko ten sezon rangą nie dorównuje temu olimpijskiemu sprzed dwóch lat.
Złoto mistrzostw świata jest dla was ważne czy to jednak tylko kolejny przystanek do Tokio?
Marta Wieliczko: To jest na pewno kolejny przystanek do tego co nas czeka za dwa lata. Według mnie mistrzostwa świata są takim wydarzeniem do odhaczenia. I fajnie, że udało nam się je w tym roku wygrać. Należy być z tego dumnym i zadowolonym. Choć przyznam, że mnie już te wygrane nie cieszą tak jak te pierwsze sukcesy. Poza tym zdaję sobie sprawę, że to dopiero początek pracy. Perfekcyjna forma ma być w Tokio.
Maria Springwald: Dla nas rzeczywiście głównym celem są Igrzyska. Jednak medal mistrzostw świata ma tylko jedną rangę niższą. W związku z tym to na pewno ważne osiągnięcie. Ale w sumie ja tego aż tak nie odczuwam. Chyba dlatego że wioślarstwo w naszym kraju nie jest zbyt popularne.
Agnieszka Kobus-Zawojska: Dla mnie to złoto jest bardzo ważne, mimo że mistrzostwa świata nie są celem głównym, bo tym są Igrzyska. Stanowią jednak ważny punkt odniesienia. Dzięki nim możemy spojrzeć w przyszłość z dużym optymizmem.
Co dało wam w tym sezonie takiego kopa? Jaki był klucz do tych sukcesów?
Marta Wieliczko: W porównaniu do zeszłego sezonu popracowałyśmy nad finiszem. Cały czas starałyśmy się wzmacniać te ostatnie metry. Budować jeszcze większą przewagę, żeby nas rywalki nie dogoniły. I zrobiłyśmy to. W tym sezonie nie dałyśmy się dogonić.
Maria Springwald: Myślę, że bardzo dużą motywacją były wygrane mistrzostwa Europy. Chciałyśmy po nich pokazać jeszcze więcej na mistrzostwach świata. Spora w tym wszystkim zasługa naszego trenera. Robiłyśmy wszystko co nam mówił, choć nie zawsze zgadzałyśmy się z jego uwagami. Zaufanie w tej kwestii było kluczowe. Gdybyśmy robiły wszystko na własną rękę to nic byśmy nie osiągnęły. Dlatego dobrze, że trener trzymał nas twardą ręką.
Czujecie się już najlepsze na świecie?
Katarzyna Zillmann: Jakby nie patrzeć, właśnie zgarnęłyśmy miano najlepszych na świecie! Jednak zdajemy sobie sprawę, że jest wiele osób, które również chciałyby zgarnąć ten tytuł i konsekwentnie będą do tego dążyć. My natomiast na pewno chciałybyśmy nie raz, nie dwa to powtórzyć. Obecnie tytuł jest nasz.
Hubert Wagner powiedział przed Igrzyskami w Montrealu, że interesuje go tylko złoto. Czy wy też podchodzicie tak do startu w Tokio?
Maria Springwald: Złoto przyjmę w ciemno (śmiech). A tak serio, to na pewno będziemy bardzo mocno walczyć o ten złoty medal.
Agnieszka Kobus-Zawojska: Gdy się staje na linii startu to zawsze chce się wygrywać. My do Tokio jedziemy po medal, bo w przeciwnym razie po co miałybyśmy trenować? Moim marzeniem jest poprawić wynik z Rio de Janeiro. Jednak będę o tym myśleć dopiero jak dojdę do finału.
Katarzyna Zillmann: Oczywiście złoto interesuje nas najbardziej, jednak każdy medal z logiem kółek olimpijskich jest czymś wielkim. Maria i Agnieszka mają już brąz z Igrzysk, a my z Martą nie mamy tego komfortu psychicznego.
Marta Wieliczko: Ja wiem, że na starcie może wydarzyć się wszystko Nawet fala, która odbija się od toru obok może przeszkodzić. Ja nigdy nie mówię, że płynę po złoto. Nigdy nie obiecuję. Ja płynę, żeby dać z siebie wszystko. A co z tego wyjdzie to się okaże na mecie. Nie ukrywam, że fajnie byłoby mieć medal z igrzysk, ale jakiego koloru to zobaczymy.
Maria Springwald i Agnieszka Kobus mają już w swojej kolekcji medale olimpijskie. Muszę więc zapytać o przepis na ten sukces. Co będzie najważniejsze w tym dwuleciu?
Maria Springwald: Tych czynników jest wiele. Wiele zależy tutaj od trenera. On będzie planował zgrupowania, treningi. I musi to zrobić tak aby forma przyszła na najważniejsze zawody.
Agnieszka Kobus-Zawojska: Najważniejsze jest to, żeby nie zepsuć tego co już zbudowałyśmy. W tym roku pływamy szybciej niż w zeszłym. I jeśli wszystko będzie szło tak dobrze jak teraz to jestem spokojna. Chęci nam nie brakuje i myślę, że nie zabraknie.
Pytanie do Kasi i Marty. Wy jesteście młodymi zawodniczkami. Czy bycie faworytem do medalu was nie przytłacza?
Katarzyna Zillmann: Pewnie, że mnie przytłacza, ale jestem do tego już od paru lat przyzwyczajona. Jeżdżę na główne regaty w roli faworytki i za każdym razem jest to twardy orzech do zgryzienia. Najważniejsze to nie dać się ponieść tym emocjom. Wiadomo, że lepiej startować bez presji, ale trzeba się liczyć z rolą faworytek, jak wygrywa się mistrzostwa świata.
Marta Wieliczko: Jesteśmy młodsze z Kasią, ale to nie przeszkadza. Wydaję mi się, że dodajemy świeżości i nowej siły tej łódce. My nie jesteśmy słabe, potrafimy utrzymać emocje na wodzy. Myślę, że damy radę. Mnie ta presja nie przytłacza, ponieważ od dziecka byłam wychowywana w takim duchu olimpijskim. Moja mama ma medal z Igrzysk, więc jakoś czułam, że ja też kiedyś o niego powalczę.
Wygrałyście w tym sezonie i mistrzostwa świata, i mistrzostwa Europy. Niektórzy już widzą w was terminatorki i dominatorki.
Agnieszka Kobus-Zawojska: Adam Korol powiedział, że mu to nie przeszkadza (śmiech). Jakby nie patrzeć wygrałyśmy dwa razy w tym roku.
Maria Springwald: Jest to niesamowicie miłe, ale zarazem niełatwe. Nakłada to nas jeszcze większą presję. Powoduje, że ludzie chcą abyśmy wygrywali tak jak oni. A my byśmy raczej nie chciały jeszcze dodatkowych oczekiwań.
Marta Wieliczko: O nas chyba jeszcze tak nie można powiedzieć. Nie wygrywamy wszystkiego seryjnie. Nie zwyciężamy choćby w Pucharze Świata. Może jak wygramy w przyszłym roku to stwierdzę, że jesteśmy dominatorkami.
Katarzyna Zillmann: Ja też bym jeszcze się nie rozpędzała z tymi porównaniami. Jest to oczywiście pochlebiające, ale trochę nam jeszcze brakuje do mistrzów olimpijskich z Pekinu. Chcemy napisać nową historię. I nie chciałybyśmy cały czas być porównywane do innych.
Skoro nie terminatorki, to jak inaczej nazwałybyście waszą osadę?
Katarzyna Zillmann: (śmiech) O Jezu! Na ostatnich mistrzostwach miałyśmy na skarpetkach lwy. Na pewno to nam pomogło! Dlatego proponuję „Lwice”! (śmiech)
A może Lwice Urbana?
Katarzyna Zillmann: (śmiech) To jest genialne! Trzeba to wykorzystać!
Dziennikarz radiowy i telewizyjny. W latach 2013-2016 redaktor naczelny portalu Juventum.pl Autor powieści "Pragnę, Kocham, Nienawidzę". Sport to dla niego nie tylko wyniki i zwycięstwa, ale wartości, które za sobą niesie.