Przed meczem jako faworyta wskazywano drużynę Telekomu Veszprem. Nie mogło to dziwić, ponieważ VIVE Kielce przegrało dwa razy z Węgrami w fazie pucharowej. Kielczanie nie zamierzali się jednak przejmować typami bukmacherów.
Początek spotkania w wykonaniu mistrzów Polski był tragiczny. Bramkarz Veszpremu obronił dwa rzuty karne, a jego koledzy z pola trafili aż cztery raz do polskiej bramki. W konsekwencji po kilku minutach Węgrzy prowadzili już 4:0.
Gra nie wyglądała specjalnie widowiskowo, ale kielczanie z mozołem odrabiali straty. Decydujący moment miał miejsce w 21. minucie przy stanie 6:8. Marko Mamić rzucił kontaktową bramkę dla VIVE, ale przy tym wpadł w bramkarza Veszpremu. Arpald Sterbik, będący kluczowym graczem węgierskiej drużyny, doznał kontuzji i musiał opuścić plac gry. Od tego momentu kielczanom grało się lżej, dzięki czemu na przerwę schodzili z remisem 13:13.
Po przerwie mecz toczył się punkt za punkt. W 40. minucie otworzyła się wielka szansa dla VIVE. Ważny punkt węgierskiej defensywy Blaz Blagotinsek wyleciał z boiska, po tym jak uderzył w twarz Władysława Kuleszę. Niestety to co miało okazać się szansą, stało się przekleństwem. Mistrzowie Polski stracili aż cztery bramki z rzędu i zrobiło się nerwowo. Coraz gorzej funkcjonowała też obrona VIVE, a bramkarze nie potrafili skutecznie interweniować. Veszprem, mimo przebudzenia Luki Cindricia, nie pozwolił na zniwelowanie strat. Kielczanie doszli nawet na jeden punkt, ale ostatecznie słaba postawa w defensywie spowodowała, że przegrali spotkanie 33:30.
>> OSTATNIA MINUTA MECZU VIVE – VESZPREM