W tym sezonie Tomasz Kaczor jest w doskonałej formie, a mistrzostwa świata miały stanowić ukoronowanie całego roku startowego. Zwłaszcza że w grę wchodziła walka nie tylko o medale, ale również o kwalifikacje olimpijskie. Finał C1 na 1000 metrów był bardzo mocno obsadzony, co zwiastowało wielkie emocje. Tomasz Kaczor wystartował znakomicie i od początku trzymał się ścisłej czołówki. Bywały nawet momenty, że nasz kanadyjkarz wychodził na prowadzenie. W połowie dystansu do szaleńczego ataku rzucił się Isaquias Dos Santos. Brazylijczyk narzucił bardzo mocne tempo i zdołał je utrzymać do końca. Wpłynął więc na metę jako pierwszy. Za jego plecami trwała walka o srebro. Z Tomaszem Kaczorem próbowali rywalizować Adrien Bart czy Sebastian Brendel. Polak jednak zachował siły na finisz i zdołał utrzymać drugie miejsce. To jego największy sukces w karierze.
Srebro w nieolimpijskiej konkurencji K2 na 200 merów wywalczyła nasza osada Piotr Mazur i Bartosz Grabowski. Mogło być nawet i złoto, bo Polacy do samego końca toczyli porywający bój z Rosjanami. Ostatecznie na tym sprinterskim dystansie lepsi okazali się jednak nasi rywali. Biało-czerwonym do złota zabrakło zaledwie 0,05 sek.
Z dużymi oczekiwaniami czekaliśmy na finał K4 na 500 metrów. W tej konkurencji startowała bardzo mocna polska osada w składzie Karolina Naja, Anna Puławska, Katarzyna Kołodziejczyk i Helena Wiśniewska. Dwie pierwsze niesione były dodatkowo wczorajszym wicemistrzostwem świata. Polki nie zawiodły oczekiwań i stoczyły piękną walkę o medale. Ostatecznie przypadło im w udziale brąz.