Szymon Kastelik: Rok 2018 był dla pana bardzo udany. Wywalczył pan mistrzostwo Polski i Europy, a także zdobył Puchar Świata. Które osiągnięcie było najważniejsze? Tomasz Czaplicki: Sezon 2018 na zawsze zapadanie mi w pamięci jako ten, w którym postawiłem kropkę nad i, jeśli chodzi o starty w mistrzostwach Europy. Odnosiłem już sukcesy w tej imprezie. W roku 2012 zdobyłem srebro w konkurencji K1SM, a w 2016 zostałem wicemistrzem w mojej koronnej konkurencji K1M. Tamte medale były dla mnie wielkim osiągnięciem. Ale jak to zwykle bywa, kiedy nie staje się na najwyższym podium pozostaje pewien niedosyt.
W roku 2018 udało mi się spełnić jedno z moich dwóch wielkich marzeń i zdobyć jako pierwszy polski kajakarz tytuł mistrza Europy we freestyle’u kajakowym. To osiągnięcie jest dla mnie najważniejszym trofeum z ubiegłego sezonu. Kiedyś może ktoś opisze mnie w leksykonie czy encyklopedii polskiego sportu i z dumą będę mógł pokazać to swoim bliskim.
Poza tym to niesamowite uczucie stać na najwyższym stopniu podium i usłyszeć nasz polski hymn. Dla takich chwil warto żyć, trenować i ciężko pracować. Triumf w Mistrzostwach Europy jest dla mnie cenny również z tego względu, że stoczyłem zwycięski bój z obecnym mistrzem świata Joaquimem Fontane Maso z Katalonii i wieloma innymi bardzo utytułowanymi zawodnikami, jak chociażby wielokrotnym mistrzem Europy Peterem Csonką.
>> Zbzikowana na punkcie kajaków. Zofia Tuła: Lubię jak można poszaleć
Puchar Świata również jest chyba wielkim sukcesem?
Co do Pucharu Świata, to zdobyłem go po raz drugi z rzędu. Po moim sukcesie z 2016 roku, kiedy to zawody rozegrano w Argentynie, doszły do mnie opinie, że nie miałem zbyt wielkiej konkurencji i że byłoby to dziwne, gdybym nie wygrał. Na liście startowej zabrakło wtedy wielokrotnego mistrza świata Dane’a Jacksona z USA, jego szwagra i też byłego mistrza świata Kanadyjczyka Nicka Troutmana czy Joaquima. Opinia ta na początku mnie wkurzyła, a potem jeszcze bardziej zmotywowała.
W roku 2018 podczas Pucharu Świata w Sort był zarówno Dane, Joaquim, jak i medalista mistrzostw świata z 2017 roku Francuz Sebastien Devred i wielu innych. Jednym słowem cała światowa czołówka i po prostu wygrałem cały puchar zwyciężając w obu edycjach w konkurencji K1M. I już nikt nie mówi, że zwycięstwo mi się nie należało. To chyba najlepsze co może poczuć sportowiec, poza wzruszeniem podczas słuchania swojego hymnu. Była to czysta satysfakcja i radość z sukcesu. Poza tym zdobyłem też srebro i brąz w K1SM, czyli w Squirt Boatingu.
Jest zatem pan jednym z najlepszych zawodników w freestyle’u kajakarskim. Czym różni się ten sport od klasycznego kajakarstwa?
Kajakarstwo klasyczne, to tradycyjna rywalizacja na różnych dystansach. Zwycięzcą jest ten, który jako pierwszy przetnie linię mety. Freestyle kajakowy to dyscyplina, w której nie liczy się czas ani dystans. My wykonujemy widowiskowe ewolucje w miejscach zwanymi playspotami, czyli w odwojach, i na falach na rzekach górskich oraz torach kajakowych.
Jak wyglądają zawody?
Podczas zawodów każdy zawodnik ma do wykonania przejazd trwający czterdzieści pięć sekund. W tym czasie zawodnik ma za zadanie zaprezentować jak najwięcej wysoko punktowanych figur, które dzielimy na obrotowe i powietrzne. Każda z figur ma swoją definicję, wartość punktową oraz określone dodatkowe bonusy punktowe jakie można zdobyć dodatkowo za styl wykonania poszczególnych figur. Na przykład ten kto skacze wyżej niż pozostali podczas powietrznych salt może dostać dodatkowy bonus punktowy, tzw. Huge. Nad całością zawodów czuwa sędzia główny stojący na czele trzyosobowej komisji sędziowskiej, która ocenia poszczególne figury pod kątem zgodności z przepisami, jak i dodatkowych bonusów punktowych. Ten, kto uzyska najwięcej punktów ten wygrywa.
Z każdym kolejnym etapem narasta presja i zmęczenie. Im wyższy etap tym lepsi zawodnicy pozostają w rywalizacji, a przejazdy są coraz bardziej widowiskowe. Zdarza się, że jeden błąd, w postaci źle zakończonej figury lub wypadnięcie z fali, może kosztować awans do następnego etapu lub medal. Dlatego ta dyscyplina jest taka widowiskowa i przyjemna dla oka. Zawodnicy muszą być świetnie przygotowani fizycznie, mentalnie i taktycznie do startu. Prawdziwa bitwa na triki zaczyna się już na poziomie eliminacji. Tam na stu startujących zawodników tylko dwudziestu pięciu może awansować do ćwierćfinału. W półfinale jest już tylko dziesięciu kajakarzy, z których jedynie piątka może awansować do finału, gdzie walczy się o medale. Nie znam piękniejszej dyscypliny sportu od freestyle’u kajakowego i właśnie dlatego tak kocham ten sport i się w nim realizuję. Pomimo tego, że walczę o tytuły mistrzowskie największych światowych imprez nie przeszkadza mi to w normalnej rozmowie z innymi zawodnikami.
Istnieją jakieś kategorie w rywalizacji?
Oczywiście, tak jak w każdej z dyscyplin kategorie dzielone są ze względu na płeć i wiek. Jest też podział na konkurencje sprzętowe, czyli poza konkurencjami K1 jest też C1, czyli kanadyjki. Kolejną konkurencją jest Squirt Boating, który też dzielimy ze względu na płeć. Podczas startów w konkurencjach K1 zawodnicy wykonują ewolucje w wyznaczonej fali czy odwoju, natomiast w Squirt Boatingu przejazdy trwają nieco dłużej, bo minutę sekund i zawodnicy mają do dyspozycji wyznaczony odcinek rzeki.
Oznacza to, że figury mogą być wykonywane zarówno na fali, jak i w miejscach, gdzie woda jest spokojniejsza, czyli na nurcie czy w cofce. Kajaki do Squirt Boatingu zdecydowanie się różnią od tych typowo freestyle’owych w konkurencjach K1. Są one dużo dłuższe i znacznie mniej wyporne, co pozwala na wykonanie najbardziej pożądanej z ewolucji, czyli tzw. Mystery Move. Kajakarz zacina kajak pod wodę po czym kręcąc się w kółko pod nią znika. Im więcej sekund spędzi pod wodą tym wyższa nota, ale poza tym również wykonuje punktowane ewolucje.
Na jakiej podstawie są wyłaniani zwycięzcy zawodów?
Liczy się styl, ilość i czystość wykonania figur. Tak jak opowiedziałem wcześniej wygrywa ten, kto zdobędzie więcej punktów za swoje przejazdy. Dróg osiągnięcia wysokiego wyniku jest nieskończenie wiele. Każdy zawodnik ma swój styl. Oczywiście oceniane są figury, które mają swoje definicje i sędziowie, kiedy stwierdzą, że zostały wykonane poprawnie to je zaliczają. Każdy zawodnik ze światowej czołówki ma swój tak zwany znak firmowy. Ja od zawsze lubiłem łączyć figury ze sobą w płynne widowiskowe ciągi zdobywając przy tym bonusy punktowe za te połączenia. Uwielbiam też wysokie powietrzne salta, a że figur w których ten element występuje jest sporo, to na nich się też koncentruję. Uwielbiam to uczucie, kiedy lecę w powietrzu i ciałem nadaje kierunki obrotów kajaka. Freestyle kajakowy ma coś z akrobatyki.
Często zdarza się, że kilku zawodników prezentuje bardzo podobny repertuar figur wtedy właśnie jeszcze większego znaczenia nabierają bonusy punktowe za np. wysokość wykonanej figury czy czystość. Czystość, czyli bonus clean i super clean przyznawany jest zawodnikowi, który wykonuje figurę rzadziej używając wiosła lub nie używając go wcale do wykonania danej ewolucji. Jest to bardzo trudny element, który zasługuje na dodatkowe punkty.
Freestyle kajakowy wymaga od zawodników ciągłego rozwoju. Oprócz treningu cech motorycznych ciągle się uczę. Opracowuje nowe połączenia figur i wymyślam nowe ewolucje. Tytuł mistrza Europy zdobyłem prezentując między innymi tzw. Trophy move. To nowa widowiskowa figura, której jeszcze nie ma w regulaminie, ale która zdaniem sędziów zasługuje na dodatkową gratyfikację punktową. Freestyle kajakowy to niezwykle postępowa dyscyplina. Wraz z moimi kolegami nie raz pokazujemy co jeszcze nowego można zrobić z kajakiem.
Może pan opisać kilka podstawowych tricków z kajakiem?
Na początku przygody z freestyle’m najbardziej charakterystyczną figurą jest Loop, czyli salto przodem. Kajakarz serfuje po odwoju lub fali po czym wbija dziób pod wodę i następnie wykorzystując wyporność kajaka wyskakuje w powietrze ciałem nadając rotację salta w przód. Bardzo lubię wykonywać Phonics Monkey, gdzie Loop jest poprzedzony pionowym piruetem na dziobie. Jedną z najprostszych do wykonania figur jest Spin, czyli płaski obrót kajaka o trzysta sześćdziesiąt stopni. Nieco trudniejszy trick, gdzie wykonuje się co najmniej dwa pionowe obroty kajaka nazywamy Carthweel. Kajakarz wtedy najpierw zatapia dziób stawiając kajak w pionie, a następnie przechodzi do zatopienia rufy.
Sprzęt jest taki sam w obu dyscyplinach?
Też siedzimy w kajakach, też mamy wiosła i to tyle z podobieństw do kajakarstwa klasycznego. Nasze kajaki są specjalnie zaprojektowane do robienia salt i obrotów, są też znacznie krótsze i szersze. Nie przekraczają długością dwóch metrów. Model, na którym obecnie pływam bez problemu mieści się w bagażniku mojego auta kombi. Poza tym freestyle kajakowy to sport ekstremalny, obowiązkowo na głowie musi być kask, a na ciele kamizelka asekuracyjna. Do tego odzież chroniąca przed wodą i chłodem oraz fartuch, który uniemożliwia nalewanie się wody do środka kajaka podczas robienia figur. Przyznam, że nie używam kamizelki i kasku jedynie podczas treningów basenowych, poza tym zawsze.
Różnią się też wiosła, które muszą być bardzo wytrzymałe i nie tak długie, jak w kajakarstwie klasycznym. Zamiast generowania szybkości płynięcia skupiamy się na wykonywaniu podpórek i mocnych, krótkich pociągnięć. One razem z odpowiednim ułożeniem ciała pozwalają na zapoczątkowanie i wykonanie danej ewolucji. Dlatego wiosło jest dość krótkie w porównaniu z kajakarstwem klasycznym, bo jego rola jest nieco inna.
Jak to się stało, że zaczął się pan przygodę w tym sporcie?
To długa historia, która rozpoczyna się w roku 1998, kiedy to w wieku dziesięciu lat miałem dość poważny wypadek na skuterze wodnym. Od zawsze ciągnęło mnie do sportów wodnych i byłem dość żywiołowym dzieckiem. W każdym razie przez doznany uraz przez kilka miesięcy miałem problemy z samodzielnym poruszaniem się. Musiałem przejść kilka operacji mojej prawej nogi i niestety nie mogłem tak jak inne dzieci biegać i bawić się, więc pewnego dnia mój tata zaniósł mnie nad brzeg jeziora i pomógł mi wsiąść do kajaka. Była to duża turystyczna dwójka wykonana z drewna. Tak to się zaczęło.
Najpierw wiosłowanie po Jeziorze Pilchowickim podczas przepustek ze szpitala między operacjami. Następnie międzynarodowy spływ kajakowy na Bobrze, a potem poszukiwanie własnej drogi, które zakończyło się odkryciem freestyle’u kajakowego podczas spływu Dunajcem. W trakcie spływu rozgrywano zawody na torze kajakowym Wietrznice i tam zobaczyłem po raz pierwszy małe, zwrotne i kręcące się jak szalone kajaki. Spróbowałem też innych sportów kajakowych, jak slalom, kajak polo i zjazd. Do tej pory pływam też po rzekach górskich i jak tylko pozwala mi na to czas, to między startami w zawodach freestyle’owych jedziemy gdzieś sobie skoczyć z wodospadu, czy zaliczyć jakąś fajną rzeczkę. Freestyle kajakowy jest dyscypliną wszechstronnie kształtującą ciało, dlatego dobrze przygotował mnie do startów w kajak crossie, w którym też biorę udział.
Jaki był pierwszy pana sukces?
W roku 2006 jako pierwszy Polak w historii stanąłem na podium Pucharu Europy. W tym samym roku zdobyłem też tytuł mistrza Polski juniorów. Potem wielokrotnie wygrywałem i stawałem na podium różnych imprez międzynarodowych, ale w moim odczuciu pierwszym moim wielkim sukcesem był brązowy medal mistrzostw świata z 2013 roku. Jest on jak do tej pory jedynym medalem tej imprezy w historii startów Polaków. Jestem z tego osiągnięcia dumny przede wszystkim dlatego że nie było mi łatwo.
Wyjazd za pożyczone pieniądze, auto pożyczone od rodziny z Chicago, start na pożyczonym na miejscu kajaku. Powrót do sportu po kontuzji. Mimo to udało się i zabrakło bardzo niewiele do tytułu mistrza świata. Wtedy po raz pierwszy usłyszał o mnie cały świat i udowodniłem, że pomimo gorszego dostępu do treningów, sprzętu i przy znacznie skromniejszym budżecie na przygotowania niż moich utytułowanych rywali można się przebić i odnieść sukces. Teraz choć nie jest idealnie, to zaczyna się poprawiać. Z optymizmem patrzę w przyszłość.
Mamy w Polsce wielu zawodników?
Na tle innych dyscyplin kajakowych nie mamy się czego wstydzić, jest nas sporo. Z roku na rok sympatyków freestyle’u kajakowego przybywa. Wspólnie z Zosią Tułą dokładamy do tego nasz skromny wkład, bo prowadzimy szkołę kajakarstwa i staramy się zarazić naszą pasją jak największą liczbę kajakowych zapaleńców. Organizujemy obozy sportowe, wyjazdy kajakowe za granicę jak i indywidualne treningi. Dzięki temu, że podczas imprez międzynarodowych i regionalnych prowadzone są również zmagania w konkurencjach amatorskich i weteranów do naszej dyscypliny napływają ludzie w różnym wieku reprezentujący różne środowiska. Coraz częściej mamy przyjemność szkolić i wprowadzać w tajniki kajakarstwa freestyle’owego całe rodziny, co ma duży wpływ na rozwój całej dyscypliny.
Gdzie w naszym kraju można trenować freestyle kajakarski?
Miejsc do uprawiania freestyle’u, czyli tak zwanych playspotów w Polsce nie ma zbyt wiele. Jeden z takich, który działa cały sezon to nasze miejsce treningowe w Jeleniej Górze na rzece Bóbr. Tutaj na weekendy zjawiają się kajakarze z całej Polski. Okresowo można tez popływać na torze w Krakowie. Poza tym, jeśli chodzi odmianę freestyle’u na płaskiej wodzie, to wszędzie tam, gdzie jest jakieś jezioro, rzeka można uprawiać freestyle. Mamy Bałtyk i gdy fale są odpowiednio duże to też jest zabawa. Wspólnie z Zosią Tułą angażujemy się w rozwój infrastruktury sportowej do kajakarstwa górskiego i freestyle’u kajakowego. Możliwe, że w niedalekiej przyszłości miejsc do uprawiania naszej dyscypliny przybędzie na mapie Polski.
Jakie predyspozycje należy mieć, aby zacząć trenowanie freestyle’u?
Aby rozpocząć przygodę z freestyle’m i czuć z tego przyjemność nie trzeba mieć wyśrubowanej sprawności. Przeciętna sprawność ruchowa i chęci wystarczą na to by załapać bakcyla i zacząć naukę freestyle’owych ewolucji. Jeśli mówimy o zawodowym uprawianiu freestyle’u kajakowego to jak w każdej dziedzinie sportu są pewne specyficzne predyspozycje, którymi cechują się czołowi zawodnicy. Przede wszystkim nieduża waga ciała w stosunku do przejawianej siły i szybkości, dobrze rozwinięta koordynacja ruchowa oraz czucie równowagi i ciała w przestrzeni. Na starcie na pewno łatwiej mają pływacy i gimnastycy, ale nie ma co do tego reguły. Moim zdaniem ciężka praca i duże zaangażowanie przy umiejętnym doborze środków treningowych prędzej czy później przynosi efekty. Oczywiście nie każdy może zostać mistrzem, ale każdy może wejść na dobry poziom i realizować się poprzez nasz sport.
Podpatruje pan jakiś zawodników w poszukiwaniu inspiracji?
Jak zaczynałem moją przygodę ze sportem nie było jeszcze takiego dostępu do materiałów szkoleniowych, jaki jest dzisiaj, więc musiałem czerpać wzorce od innych kajakarzy. Jeździłem po zawodach w Czechach i Słowacji by startować, ale i przede wszystkim podglądać innych, lepszych wtedy ode mnie kajakarzy i przez to się uczyć. Miałem też swoich idoli, na których się wzorowałem jak legendarny Eric Jackson czy Steve Fisher. Dzisiaj inspirację czerpię głównie z własnych pomysłów, ale oczywiście podglądam też innych zawodników. Wiele nauczyłem się przez obserwowanie innych. Potrafię godzinami siedzieć na trybunach podczas ważnych zawodów by w oczekiwaniu na własny start zobaczyć co wykombinowali inni zawodnicy.
Wierzy pan w to, że freestyle kajakowy znajdzie się w programie Igrzysk Olimpijskich?
Tak, mocno w to wierzę. Od kilku lat mówi się o tym, że perspektywa olimpijska jest bardzo realna. Myślę, że to kwestia maksymalnie ośmiu – dwunastu lat, ale nawet jeśli freestyle nie stanie się dyscypliną olimpijską, to są inne drogi rozwoju, którymi jako dyscyplina sportu możemy pójść. Z pewnością, gdy freestyle kajakowy wejdzie na Igrzyska to zrobi prawdziwą furorę i pewnie odmieni sposób patrzenia na sport przez wielu ludzi. Podobnie było z freestyle snowboardem. Idziemy podobną drogą i myślę, że spotkamy się w MKOl.
Jeżeli chodzi o sporty wodne, to jest pan niesamowicie wszechstronny. W przyszłości będzie pan dalej rywalizował w kajakach, czy jednak poszukuje pan już nowych wyzwań?
Mam jeszcze coś do zrobienia we freestyle’u kajakowym i poza tym ten sport po prostu mnie bawi. Dlatego nigdy nie odstawię swojej pasji na boczny tor, ale na pewno chciałbym podjąć kilka nowych wyzwań. Czas pokaże które z moich planów wprowadzę w życie i kiedy. Jak na razie trenuję razem z Zosią i rozwijamy naszą działalność sportową i szkołę kajakową.
Czego można zatem życzyć panu?
Przede wszystkim realizacji planów. Przygotowuje się obecnie do Mistrzostw Świata, które odbędą się na przełomie czerwca i lipca w Sort w Hiszpanii. Chcę poprawić wynik z 2013 roku. Wywalczyłem tytuł mistrza Europy, dwa razy z rzędu zdobyłem Puchar Świata. Dwukrotnie triumfowałem też w Pucharze Europy. Tytuł mistrza świata jest moim ostatnim wielkim marzeniem do spełnienia dlatego życzyłbym sobie przede wszystkim spokojnych i dobrych przygotowań, bo jeśli one mi wyjdą to tytuł będzie na wyciągnięcie ręki.