Spotkanie Polska – Słowenia stało się historyczne, jeszcze zanim się rozpoczęło. Po raz pierwszy w historii mecz mistrzostw Europy był bowiem transmitowany aż do 153 państw. Widzowie w najdalszych zakątkach świata, takich jak Afganistan czy Nepal mogli zobaczyć starcie, które słoweńskie media zapowiadały jako wielkie. Na parkiet wyszli polscy mistrzowie świata, którzy na mistrzostwach byli niepokonani i wspierani przez fanatycznych kibiców Słoweńcy, którzy w ćwierćfinale wyeliminowali Rosjan. W ostatnim meczu tych drużyn rozegranym podczas turnieju kwalifikacyjnego do Igrzysk lepsi byli biało-czerwoni. Wszyscy mieli jednak w pamięci, że Słoweńcy w przeszłości już dwukrotnie eliminowali Polaków w fazie pucharowej mistrzostw Europy. A ich trener Alberto Giulani i lider Tine Urnaut przed meczem wprost mówili, że nie boją się mistrzów świata.
W mecz lepiej weszli biało-czerwoni. Po skutecznym bloku Fabiana Drzyzgi i Piotra Nowakowskiego Polacy prowadzili już 7:3, a Alberto Giulani poprosił o pierwszy czas. Po wznowieniu Wilfredo Leon zaserwował asa. W tym momencie podopieczni Vitala Heynena stracili impet. Dwa błędy w ataku popełnił Maciej Muzaj, a Słoweńcy doprowadzili do stanu po 9. Remis utrzymywał się przez chwilę, bo później Michał Kubiak i Wilfredo Leon znów powiększyli dystans. Kilka minut później biało-czerwoni prowadzili już 17:14. W naszych szeregach widoczna była nerwowość, ale przez dłuższy czas udawało się utrzymać przewagę. Polacy mogli odskoczyć nawet na cztery punkty, ale zamiast tego Słoweńcy doprowadzili do remisu. Wkrótce później gospodarze triumfowali w secie 25:23.
W drugim secie od pierwszej piłki widoczna była przewaga Słoweńców. Rywale szybko uzyskali dwa-trzy oczka przewagi i dość konsekwentnie ją utrzymywali. Biało-czerwoni, mimo błędów, zdołali jednak doprowadzić do remisu. Michał Kubiak wywindował wynik do stanu 7:7, ale później było już tylko gorzej. Słoweńcy odzyskali inicjatywę i przeważali na parkiecie. Polacy męczyli się okrutnie, ale ciągle trzymali kontakt z rywalami. W końcówce nasi zawodnicy zdołali dwukrotnie doprowadzić do remisu, ale Słoweńcy za każdym razem odskakiwali. Nasi zawodnicy jednak się nie poddali bardzo ważnego asa zaserwował Michał Kubiak, by po chwili trafić w siatkę. Słoweńcy mieli setbola, ale wówczas Polacy wrócili z dalekiej podróży. Najpierw Klemen Cebulj został zatrzymany przez potrójny blok, a po chwili Mateusz Bieniek zagrywką zdemolował rywali. Punkt na wagę wygranego seta zdobył Dawid Konarski.
Początek trzeciej partii był bardzo wyrównany, a atmosferę podgrzewał jeszcze chorwacki arbiter. Po akcji Wilfredo Leona i błędzie na zagrywce Alena Pajenka biało-czerwoni prowadzili 6:4. Niestety Słoweńcy szybko odzyskali właściwy rytm i uciekli nam na cztery punkty. Nasza defensywa nie radziła sobie z atakami rywali. Dziurawy blok ogrywał Tine Urnaut. Gra biało-czerwonych nie kleiła się, mimo zmian w składzie. Dużym problemem była nie tylko asekuracja, ale też wykończanie ataków. Nasz zespół poderwał wreszcie Aleksander Śliwka. Po jego dwóch akcjach, Polacy doprowadzili do wyniku 16:18. Niestety ten stan nie potrwał długo. Tine Urnaut gnębił mistrzów świata którzy popełniali błąd za błędem. Przewaga znów znacząco wzrosła. W końcówce biało-czerwoni podjęli jeszcze walkę, ale nie zdołali wykorzystać swoich szans. Przegrali 22:25 i znaleźli się pod ścianą.
Czwarta odsłona również zaczęła się źle dla Polaków. Słoweńcy dominowali na parkiecie, a Tine Urnaut nic sobie nie robił z bloków naszych siatkarzy. Później podopieczni Vitala Heynena uzyskali kruchą przewagę i utrzymywali ją przez dłuższy czas. Słoweńcy cały czas byli jednak blisko, a polscy siatkarze mieli dużo problemów. W końcu doprowadzili do remisu po 19. Końcówka toczyła się punkt za punkt. Inicjatywę mieli gospodarze. W decydującym momencie Tine Urnaut zaserwował asa i było 24:22 dla Słowenii. Biało-czerwoni mogli jeszcze odwrócić losy spotkania, ale Michał Kubiak zaserwował w siatkę. Słowenia wygrała tego seta 25:23, a cały mecz 3:1.