Szymon Sajnok, choć jest naszą medalową nadzieją na Igrzyska Olimpijskie, może do Tokio w ogóle nie pojechać. Sprawę nagłośnił w dzisiejszym wydaniu „Przeglądu Sportowego” Sebastian Parfjanowicz z TVP Sport.
Kwalifikacje olimpijskie w kolarstwie torowym nie są imienne. Każdy zawodnik pracuje więc na rzecz przepustki dla kraju, a nie dla siebie. Dla Sajnoka to dobra sytuacja, ponieważ ze względu na występy szosowe nie zawsze może startować na welodromie. A okazji do łapania punktów jest sporo. Kalendarz kwalifikacyjny rozpoczął się rok temu na mistrzostwach Europy w Glasgow, a zakończy na mistrzostwach świata w Berlinie. Po drodze jest jeszcze sporo Pucharów Świata.
I właśnie tutaj – jak zauważa Parfjanowicz – rodzi się problem. Według ustaleń dziennikarza ktoś w związku przeoczył, że do Pucharu Świata również trzeba się zakwalifikować przez starty w zawodach niższej rangi. Polacy w nich nie startowali, przez co UCI nie zaprosiła naszej ekipy do występów w Pucharze Świata.
Sytuacja jest poważna. Brak punktów w Pucharze Świata może oznaczać brak kwalifikacji na Igrzyska Olimpijskie. Ostatnią szansą będą mistrzostwa świata, ale o medale będzie tam bardzo trudno. Tym bardziej, że zmuszałoby to Sajnoka do zrobienia dwóch szczytów formy.
Według Sebastiana Parfjanowicza, jest jednak wyjście awaryjne. „Jeśli zakwalifikuje się nasz duet w madisonie, jeden zawodników prawdopodobnie odstąpi swoje miejsce Sajnokowi” – wyjaśnił dziennikarz. Dzięki temu Szymon Sajnok wystąpi też w omnium. Takie rozwiązanie jest dopuszczalne w regulaminie. Problem jednak w tym, że poszkodowany będzie jeden z innych reprezentantów Polski.