Przemysław Paszowski: Trenujesz bardzo baśniowy sport. W większości bajek bohaterowie, jeśli już sięgają po broń to właśnie łuki. Sylwia Zyzańska: Zgadza się (śmiech).
Kevin Costner czy Orlando Bloom? Obaj nieźle radzili sobie z łukiem… przynajmniej w filmach.
Zdecydowanie Orlando Bloom.
Ty do sportu jak rozumiem podchodzisz jednak absolutnie na serio?
Tak. Sport to nie tylko moja pasja, ale również ważna część mojego życia.
I w codziennych treningach, historii jak z bajek nie ma zbyt wiele?
Treningi, a baśnie to zupełnie coś innego. Nie mają ze sobą nic wspólnego.
Pomówmy zatem na serio. Za tobą Mistrzostwa Polski. Wywalczyłaś tam kilka złotych medali, ale w tej najważniejszej konkurencji byłaś dopiero piąta. Jesteś zadowolona z tego występu?
Średnio. Zdobyłam sporo medali, ale jak pan słusznie zauważyłem żadnego z nich nie wywalczyłam w konkurencji olimpijskiej. Liczyłam na podium, ale niestety się nie udało. To chyba po prostu nie był mój dzień. Zabrakło mi trochę pewności siebie i odwagi w podejmowaniu decyzji.
Jeden ze złotych medali wywalczyłaś w mikście. Czy chcesz mocniej stawiać na tę konkurencję? W 2020 zadebiutuje ona w programie olimpijskim.
Rzeczywiście znacznie tej konkurencji mocno wzrosło. Jak wiadomo każda okazja do zdobycia medalu jest ważna, więc na pewno będziemy przygotowywać się również do strzelania w tej kategorii.
Sylwia Zyzańska w trakcie rywalizacji /fot. archiwum prywatne/
W tym sezonie jednak imprezą numer jeden nie były Mistrzostwa Polski, lecz rozgrywane w Legnicy Mistrzostwa Europy. Zaszłaś tam najdalej z Polek i odpadłaś w 1/16, ale za to z kim… wicemistrzynią olimpijską i mistrzynią świata.
To prawda. Zabrało na pewno trochę szczęścia. W łucznictwie każdy może wygrywać, więc miałam duży apetyt, żeby pokonać Rosjankę. Niestety kilka nieudanych strzałów zdecydowało o wyniku. Ostatecznie przegrałam 7:3.
Fakt, że odpadłaś właśnie z Perową trochę osładza ci tę porażkę?
Na pewno jest to trochę pocieszające. W końcu przegrałam z bardzo utytułowaną zawodniczką. Jednak nie usprawiedliwia to mojej przegranej.
To może chociaż wywalczenie kwalifikacji na Igrzyska Europejskie dla Polski jest powodem do pewnej radości?
To oczywiście daje pewną satysfakcję. Cieszę się, że udało mi się zdobyć tę kwalifikację. Jest to kwalifikacja dla kraju, a nie dla mnie. W przyszłym roku zostanie podjęta decyzja o wyborze reprezentanta. Równie dobrze do Mińska może pojechać któraś z moich koleżanek.
Często spotykasz się z opiniami, że łucznictwo to nie jest poważny sport i żadna to filozofia strzelać z łuku?
Ludzie często wypytują mnie o łucznictwo. Są ciekawi, ponieważ niewiele słyszy się o tej dyscyplinie. W Polsce łucznictwo jest jednak dość niszowym sportem.
Jak trudny jest trening łuczniczy?
Jest to techniczny sport. Tutaj liczy się precyzja i powtarzalność. Trening wymaga od nas zaangażowania i skupieni . Musimy być skoncentrowani na wykonaniu zadania i zrealizowaniu techniki.
Łuk Sylwii Zyzańskiej /fot. archiwum prywatne/
Jak dużą rolę w łucznictwie odgrywa szczęście?
Szczęście jest ważne w każdej dyscyplinie. W łucznictwie jest to kwestia tego na jakiego rywala trafimy, w jakiej będzie dyspozycji i to w jakich warunkach oddamy strzał.
A ile kosztuje łuk jakim strzelasz?
Cena mojego łuku wynosi nawet dwanaście tysięcy. Jest to dość spory koszt. Pokrywa go klub lub związek. Jest jednak kilka elementów w naszym sprzęcie, które kupujemy na własny koszt.
Łucznicy podczas zawodów są niezwykle poważni, skoncentrowani. Czy w życiu codziennym też taka jesteś czy jednak wręcz przeciwnie?
Podczas zawodów musimy być maksymalnie skupieni. W życiu codziennym nie do końca tak jest. Lubię spędzać czas w gronie moich znajomych, gdzie panuje zawsze zabawna i luźna atmosfera. Studia wymagają ode mnie koncentracji, ale staram się być osobą otwartą i towarzyską. Równowaga w życiu musi być zachowana (śmiech).