Z trudami chodu najlepiej z Polaków radził sobie Rafał Augustyn. Szedł na początku drugiej dziesiątki, gdy rozległ się dzwonek, informujący że przed nim jeszcze dwa kilometry. Fizjoterapeuci odpowiedzialni za podawanie napojów poszli więc na metę, aby tam oczekiwać na zawodnika. Gdy Rafał Augustyn zbliżał się już do mety wydarzyła się rzecz skandaliczna. Sędziowie kazali mu przejść jeszcze jedną rundę, choć nawet stoper przestał mierzyć mu czas. Protesty na nic się zdały, a Rafał Augustyn musiał iść dodatkowe dwa kilometry, żeby nie zostać zdyskwalifikowanym.
„To skandal, jak zostałem potraktowany. Pierwszy raz w życiu spotkałem się z taką sytuacją. Igrano z moim zdrowiem, bo na krytycznym tętnie nakazano mi przejście dodatkowych dwóch kilometrów. Nie wiem, jak taka pomyłka jest możliwa w dobie dzisiejszej elektroniki i w sytuacji, kiedy każdy z nas ma dwa czipy na butach” – mówił Rafał Augustyn, cytowany przez Onet.
Podobne problemy mieli też inni reprezentanci Polski. Artur Brzozowski już ruszał na dodatkowe kółko. W tym wypadku sędziowie na szczęście zorientowali się o swojej pomyłce i zawrócili Polaka. O nadłożeniu bonusowych kilometrów mówi natomiast Rafał Sikora. Na szczęście wszyscy nasi chodziarze dotarli do mety o własnych siłach. Rafał Augustyn był 13., Artur Brzozowski 22., a Rafał Sikora 28.
Mistrzem świata z najgorszym czasem w historii został Japończyk Yusuke Suzuki. Przejście 50 kilometrów zajęło mu ponad 4 godziny. Drugi był Portugalczyk Joao Vieira, a trzeci Kanadyjczyk Evan Dunfee. Do mety nie doszła blisko połowa chodziarzy. W tym gronie byli mistrz olimpijski Słowak Matej Toth i mistrz świata sprzed dwóch lat Francuz Yohann Diniz.