Szymon Kastelik: Jak samopoczucie po powrocie do domu?
Przemysław Świercz: Powoli emocje opadają. Jednak zainteresowanie wśród kibiców jest ogromne. Jest to więc jeszcze czas, który poświęcamy na spotkania z prasą i fanami. Codziennie przyjmuję gratulacje, choć wynik końcowy to siódme miejsce. Jedni mówią, że to dobry rezultat. Ja uważam, iż jechaliśmy po pierwsze miejsce. Dlatego ze sportowego punktu widzenia pozostaje niedosyt. Ale powoli zapominamy o mundialu. Od przyszłego tygodnia rozpoczynam przygotowania z myślą o Mistrzostwach Europy, które odbędą się za dwa lata. Trzeba żyć już kolejnym turniejem.
Gdy rozmawialiśmy tuż po wylosowaniu grup Mistrzostw Świata, powiedział pan, iż reprezentacja Polski w amp futbolu nie ma planu minimum. Jedyny cel to stworzenie mistrzowskiej drużyny. Zatem siódme miejsce potraktowaliście jako porażkę?
Na pewno nie przyjmuję tego w kategoriach porażki. Dlatego, że na dwadzieścia cztery drużyny, zajęliśmy siódme miejsce. Na pewno ten mundial był dla nas ogromnym doświadczeniem. Ten mecz z Angolą, który przegraliśmy w rzutach karnych, to dla nas też ogromna dawka wiedzy. Gdy przyjdzie nam kolejne takie spotkanie, to myślę, że zagramy już z chłodniejszymi głowami. Jeżeli chodzi o budowanie mistrzowskiego zespołu, to osiągnęliśmy sukces. Stworzyliśmy świetną drużynę, którą nazywamy rodziną. I nie ma przesady w użyciu tego słowa. Naprawdę funkcjonowaliśmy jak prawdziwa rodzina. Zaczęliśmy wzajemnie się rozumieć oraz dobrze komunikować. Jesteśmy również jeszcze bardziej świadomi tego, co tworzymy i po co to tworzymy.
Przegraną z Angolą w ćwierćfinale uznaje pan za zwyczajny pech?
Czy pech? Chyba nie. Myślę, że działo się tam wiele rzeczy. I takie, na które mieliśmy wpływ i też takie, na które nie posiadaliśmy żadnego wpływu. Jeżeli chodzi o nas, to od razu po meczu powiedziałem chłopakom, że daliśmy z siebie wszystko co najlepsze. I możemy śmiało spojrzeć sobie w oczy. Może zabrakło trochę doświadczenia? Może zagraliśmy tak mocno sercem, że w końcówce zabrakło chłodnej głowy? Może brakło takiego piłkarskiego cwaniactwa? Na pewno na końcówkę spotkania miały też wpływ decyzje sędziów. Ale nie zajmuję się tym, bo to już nie zależało ode mnie.
Porażka z Japonią w grupie wpłynęła na waszą pewność siebie?
Mecz z Japonią był o tyle dobrym meczem, że po dwóch pierwszych spotkaniach wreszcie zagraliśmy na swoim poziomie. Wstrzeliliśmy się w swój rytm. Pomimo, że przegraliśmy, to warto zaznaczyć, iż straciliśmy bramki po stałych fragmentach. O nich zadecydowały ułamki sekund spóźnienia lub delikatne błędy w ustawieniu. Taki jest sport, że te błędy trzeba wykorzystać. Dwa pierwsze mecze, które wygraliśmy 1:0, były trochę szarpane. Zaś właśnie spotkanie z Japonią rozegraliśmy tak jak chcieliśmy. Graliśmy piłką na dwa kontakty. W ogóle nasza gra była szybsza. Myślę, że to spotkanie może nie obudziło nas, ale na pewno popchnęło do przodu i dlatego kolejny mecz z Haiti wygraliśmy.
Zapewne na głębszą analizę przyjdzie jeszcze czas. Ale na pewno przećwiczyliście przed tym turniejem różne elementy gry. Który lub które z nich wyszły wam najsłabiej?
Można spojrzeć na to trochę z przymrużeniem oka i powiedzieć, że rzuty karne. Natomiast na pewno w dwóch pierwszych meczach, o których już wspominałem, zabrakło trochę szybkości w grze. Za długo trzymaliśmy piłkę przy nodze i za dużo chcieliśmy ją prowadzić. Jeszcze ewentualne w pierwszych minutach z Anglią zabrakło konsekwencji w ustawieniu i w przemieszczaniu całym zespołem po boisku.
To zatem w czym spisaliście się najlepiej?
Dobrze rozgrywaliśmy rzuty rożne i rzuty wolne. W większości z tych meczów dobrze wyprowadzaliśmy piłkę od bramkarza. Dlatego już od samego tyłu budowaliśmy akcje ofensywne. I również od napastników rozpoczynaliśmy akcje defensywne.
Jak reprezentacja Polski w amp futbolu poradziła sobie z aklimatyzacją w Meksyku? Wiadomo. Inny kontynent, inna strefa klimatyczna, inna strefa czasowa. Również inne wysokości.
Właśnie z tego powodu polecieliśmy na te mistrzostwa kilka dni wcześniej, aby złapać parę chwil bez wysiłku. Jeszcze przed startem turnieju mieliśmy dwa treningi w godzinach meczowych, żeby przygotować organizm na te pory grania. Jednak w tych dwóch pierwszych meczach było widać, że nie wszyscy zawodnicy złapali tę aklimatyzację. Pamiętam, iż momentami biegało się naprawdę trudno. Brakowało świeżości. Ale z każdym kolejnym dniem, gdy noce były przespane i wszystko uregulowało się, wróciła szybkość, siła, wypoczęcie, a wraz z tym pewność siebie.
Organizacja turnieju spełniła oczekiwania?
W tej kwestii jest jeszcze wiele rzeczy do poprawy. Począwszy od stanu boisk, zwłaszcza murawy, szerokości boiska i bramek. Również praca sędziów, głównie z obu Ameryk, mogłaby ulec poprawie. Wiem, że nie mi to oceniać, bo jestem tylko zawodnikiem. Ale było widać różnicę pomiędzy sędziami z Europy a z Ameryk. Baza hotelowa była w porządku. Na pewno cieszy fakt, że miasteczko, w którym mundial był rozgrywany, żyło tą imprezą. Mieszkańcy pozdrawiali nas, witali, chcieli zdjęcia. Dlatego czuliśmy atmosferę Mistrzostw Świata i za to należą się ogromne brawa.
Medaliści tych Mistrzostw Świata w amp futbolu zaskoczyli jakoś pana?
Podium Angola, Turcja, Brazylia nie zaskoczyło mnie. Choć byłem ciekaw Brazylii, bo nigdy nie miałem przyjemności spotkać się z tymi zawodnikami i nie wiedziałem do końca na co ich stać. Natomiast Angola jest zespołem, który na poprzednich Mistrzostwach Świata zajął drugie miejsce. Turcja wcześniej była trzecim zespołem na świecie, a rok temu zdobyła Mistrzostwo Europy. Więc nie byłem zdziwiony. Finał był zacięty. Zakończył się rzutami karnymi. I można uznać, że jego zakończenie zależało od losu, chociaż unikam takich stwierdzeń. Jednak nie da się ukryć, iż rzuty karne to loteria. Mecz był bardzo wyrównany, dlatego brawa dla zwycięzców.
Wracając jeszcze do naszej drużyny. Raczej kibice nie powinni martwić się o przyszłość polskiej reprezentacji w amp futbolu. Na tym turnieju kilku młodych zawodników pokazało się z naprawdę dobrej strony i udźwignęło ciężar presji mundialu.
Tak, zdecydowanie. Na pewno dobrze zagrali młodzi zawodnicy jak Krystian Kapłon, Kamil Grygiel, Jakub Kożuch oraz Bartek Łastowski, choć ma już olbrzymie doświadczenie. Naprawdę jest to pozytywne. Ponadto jest przecież również wielu innych młodych zawodników, którzy na tę imprezę nie pojechało, a znajdują się w szerokiej kadrze reprezentacji Polski. Wierzę, że na Mistrzostwach Europy w 2020 roku ci chłopcy zdziałają bardzo wiele.
Wspominał pan już o sporym zainteresowaniu kibiców. Nie da się tego ukryć, bo po raz kolejny udowodniliście, że warto was podziwiać. Zwłaszcza po takich historiach jak ta z zawodnikami Nigerii, którym przekazaliście sprzęt.
Była to bardzo spontaniczna, ale też bardzo fajna akcja. Zaczęło się od tego, że jeden z zawodników Nigerii Yomi, który na co dzień gra w Gloria Varsovia, podszedł do nas i zapytał, czy nie mamy jednej pary kul do oddania, ponieważ u nich jest problem ze sprzętem. Brakuje im wielu rzeczy. My po jego zapytaniu stwierdziliśmy, że możemy dać parę kul. Ale zastanowiliśmy się dłużej i uznaliśmy, że każdy z nas może dać kule. Byłaby to dla nich ogromna pomoc. My też byliśmy kiedyś w podobnej sytuacji i dostaliśmy olbrzymie wsparcie od kibiców. Dlatego czemu nie mieliśmy pomóc teraz innym? Daliśmy kule, bramkarze przekazali parę rękawic i butów. I ostatniego dnia na mundialu podarowaliśmy im to w hotelu. Ogromna radość zarówno z jednej, jak i z drugiej strony. Cieszyliśmy, że możemy dać coś od siebie i wesprzeć ich. Trzeba sobie pomagać.
Wsparliście też akcję promującą walkę z nowotworem.
To również była spontaniczna akcja. Zaczęło się od tego, że jeszcze przed wyjazdem powiedzieliśmy sobie, iż w przypadku zdobycia złotego medalu, cała kadra zgoli się na łyso. Ale już po pierwszym meczu dwóch zawodników postanowiło pomóc szczęściu i już zgoliło sobie włosy. Inni do tego dołączyli. Uznaliśmy, że możemy zrobić z tego pozytywną akcję i wesprzeć dzieci walczące na co dzień z nowotworem. Momentalnie pochwycili to wszyscy. Ktoś wpadł na pomysł, żeby zorganizować zbiórkę pieniędzy. I tak od słowa do słowa. Jeżeli pomoże to chociażby jednej osobie, to warto działać.
Macie sponsorów. Macie zawodników i trenerów. Macie wyniki, bo mimo wszystko jesteście jedną z najlepszych drużyn na świecie. To czego można jeszcze wam życzyć?
Przede wszystkim pokory i cierpliwości do ciężkiej pracy oraz podążania tą drogą, którą idziemy. Bo jest to bardzo dobra droga. I jeżeli utrzymamy tę koncentrację, cierpliwość i pokorę, to wierzę, że na Mistrzostwach Europy będziemy najlepsi.