Magazyn Sportowiec – wywiady, analizy, komentarze sportowe

To były piękne dni! Trzy lata temu zawładnęła nami piłka nożna! – Polska na Euro 2016

Polska vs Szwajcaria na Euro 2016

Kazimierz Górski zwykł mawiać, że niby to tylko piłka nożna, ale jak wiele wzruszeń i radości nam dostarcza. I dzisiaj mieliśmy tego kolejny przykład. Gdy cztery lata temu odpadaliśmy z Euro 2012 wydawało się, że to był ten moment, o którym zwykło się mawiać „teraz albo nigdy”. Gdy przegrywaliśmy wówczas z Czechami runął w gruzach kibicowski domek z kart. Widziałem ludzi płaczących, bo i sam płakałem. Dzisiaj też widziałem, ale z jakże innego powodu.

Ten sukces – bo to jest niewiarygodny sukces – to już nie tylko wydarzenia o skali sportowej. To już naprawdę sukces ogólnonarodowy. To wspaniałe, że w tak podzielonym narodzie, w ciągłych sporach, konfliktach, waśniach jest jednak coś (a tym czymś jest szeroko rozumiany sport), co potrafi łączyć Polaków.

I choć za kilka, może kilkanaście dni ten piękny czas się skończy… Choć biało-czerwone flagi dumnie wywieszane na samochodach i noszone na plecach zostaną wrzucone do szafy… Choć znowu głównym problemem i tematem do dyskusji nie będzie forma strzelecka Arka Milika, a TK, Smoleńsk, rządy PiS-u, KOD i uchodźcy… To i tak bądźmy szczęśliwy, że piłkarze na ten krótki czas przenieśli nas do jakby alternatywnej rzeczywistości. Rzeczywistości, w której nie musimy się nienawidzić, a możemy być wspólnotą.

Socjologicznie można to chyba porównać do trzeciego miejsca drużyny Antoniego Piechniczka na mistrzostwach świata w 1982 roku, kiedy w Polsce jeszcze w najlepsze trwał stan wojenny. I za to już Orłom Nawałki należą wielkie podziękowania. Choć to zarazem smutne, że potrafi połączyć nas już tylko sukces sportowy (bo jak go nie ma, to często potrafi dzielić) i wielkie tragedie.

Dożyliśmy czasów, kiedy nie musimy się wstydzić za naszych piłkarzy. Już nie musimy nie musimy płakać jak cztery lata temu po meczach naszych chłopaków. Reprezentacja ma zaufanie jakiego nie miała chyba od wielu dekad. I kiedy przyjdzie zaśpiewać „Polacy nic się nie stało”, nie będzie to miało ukrytej ironii.

Sukces reprezentacji Adama Nawałki nie wynika z indywidualności. Wynika z tego, że mamy DRUŻYNĘ wzmocnioną o indywidualności. Poprzedni selekcjonerzy nie mieli takiego komfortu. Kiedy Adam Nawałka wystawia skład na mecz, to ja wiem, że to nie jest jedenastu piłkarzy, a jest to DRUŻYNA, biegająca po boisku w myśl zasady jeden za wszystkich, wszyscy za jednego. Może i Polacy nie grają piłki wysokich lotów. Wielkie mecze wygrywa się co prawda atakiem, lecz turnieje obroną.

Adam Nawałka jak dotąd okazuj się niezwykłym magiem polskiego futbolu, którego chyba my niepotrzebnie czasem chcemy wyręczać w wyborach. Ile to przed Euro było lamentów, że Pazdan zły, że Błaszczykowski zły, że Mączyński… Jak na dłoni jednak widać, co znaczy zaufanie w sporcie…

>> POLSKA NIE WIERZY ŁZOM

Wracając kilka kilometrów do domu mijałem zapłakanych i załamanych ludzi. To przytłaczające uczucie. Mnóstwo śmieci dookoła, masa kałuż (bo w Warszawie niemiłosiernie lało przez cały mecz, a mimo to nikt sobie nie poszedł) i siedzący albo stojący gdzieś zdruzgotani ludzie. Nie mówię, że wszyscy, ale ten obrazek dominował. Nie dziwię się… Sam popłakałem się jak dziecko. Bo było tak blisko, było o włos…

Nic tak nie boli w piłce nożnej jak porażka po rzutach karnych. Zwłaszcza, że nie byliśmy dzisiaj słabsi od Portugalii. W wielu momentach nawet przeważaliśmy. Brakło sił, brakło szczęścia, brakło Bożej iskierki. Ale bądźmy dumni, bo na pewno nie zabrakło ambicji i woli walki. Wszyscy walczyli do upadłego, i patrząc na Pazdana czy Mączyńskiego wiem, że to nie przenośnia.

Wiedziałem, że dogrywka będzie problemem, śmiertelnie bałem się rzutów karnych. Chcielibyśmy żeby Wisława Szymborska w tym momencie nie napisała wiersza „Nic dwa razy”. Żal, smutek, niedowierzanie. Było blisko, nie udało się. Ale gdy minie kilka godzin te uczucia zastąpi radość, szczęście. Byliśmy w ćwierćfinale Mistrzostw Europy, o włos w półfinale. Gdyby ktoś nam taki scenariusz mówił przed mistrzostwami bralibyśmy to w ciemno.

Przypomnijmy sobie wielką smutę po Euro 2012… Wtedy też były łzy, ale jakże inne. We Francji udało nam się osiągnąć wiele. Bardzo wiele. I to nawet nie tylko w wymiarze sportowym. Zobaczcie choćby na portale społecznościowe. Ile tam emocji, komentarzy. Wszyscy to przeżywaliśmy, wszyscy tym żyliśmy. Pięknym snem zamiast szarą rzeczywistością. Spotykaliśmy się, rzucaliśmy wszystkie inne zobowiązania, żeby razem oglądać mecze. Było warto!