Dla Polaków i Szwajcarów dzisiejszy mecz był spotkaniem o wszystko. Tylko zwycięzca tego pojedynku pozostawał bowiem w grze o awans do kolejnej fazy. Biało-czerwoni do starcia z Helwetami mogli podejść z umiarkowanym optymizmem. Podopieczni Patryka Rombla przegrali co prawda na inaugurację ze Słoweńcami, ale pozostawili po sobie dobre wrażenie. Szwajcaria z kolei jawiła się jako drużyna, z którą można podjąć wyrównaną walkę.
Pierwsza zła wiadomość przyszła jeszcze przed meczem. Z powodu urazu nie mógł zagrać jeden z filarów naszej ekipy Przemysław Krajewski. Od początku na parkiecie lepiej dysponowani byli Szwajcarzy, ale Polacy nie pozwolili im odskoczyć. Po kwadransie gry biało-czerwoni prowadzili nawet 7:6. Niestety potem gra naszej ekipy się nieco posypała. Bramkę Mateusza Korneckiego raz po raz atakował Andy Schmid, a Polacy nie potrafili wykorzystać błędów rywali. Co gorsza zaliczali fatalne straty. Mimo to w końcówce udało się nieco zniwelować straty, w czym spora zasługa bramkarza Adama Morawskiego. Ostatecznie do przerwy Szwajcarzy prowadzili 14:12.
Nadzieje na podjęcie wyrównanej walki prysły wraz z początkiem drugiej połowy. Na dzień dobry karę otrzymał Piotr Chrapkowski, a wynik podwyższył Andy Schmid. Chwilę później biało-czerwoni mieli szansę na odrobienie strat, ponieważ grali w przewadze. Zamiast tego Schmid znów zainkasował bramkę. Pierwsze trafienie biało-czerwonych w tej części było dziełem Szymona Sićko, ale stało się to dopiero w 37. minucie. Od tego momentu gra podopiecznych Patryka Rombla wyglądała lepiej i udało się zbliżyć do Szwajcarów. Ci mieli jednak w swoich szeregach Andy’ego Schmida, którego nie dało się powstrzymać. Ostatni kwadrans to już zdecydowana dominacja Helwetów, natomiast Polacy sprawiali wrażenie coraz bardziej zrezygnowanych. Skończyło się blamażem 24:31.
W ostatnim meczu fazy grupowej nasi zawodnicy zagrają ze Szwedami.