Olimpijską opowieść należy zacząć od tego, że niewiele brakowało, a polscy piłkarze na Igrzyska by nie pojechali. Na mistrzostwach Europy do lat 21 (rozgrywanych w innym formacie niż obecnie) ekipa Janusza Wójcika dotarła aż do ćwierćfinału. Tam jednak odbiła się od Danii. Na wyjeździe biało-czerwoni przegrali aż 0:5 i nadzieje na start w Igrzyskach wydawały się prysnąć.
Polaków uratowali jednak… Szkoci, którzy nieoczekiwanie wyeliminowali z mistrzostw Niemców. Wtedy, podobnie jak i obecnie, reprezentacje Szkocji, Anglii, Walii czy Irlandii Północnej nie mogły brać udziału w Igrzyskach. Tym samym awans Szkotów zwolnił jedno miejsce dla Europy. Zajęli je Polacy, którzy mieli najlepszy współczynnik punktowy.
>> „GOLIMY FRAJERÓW”
Przed Igrzyskami Olimpijskimi w polskim obozie pojawił się cień dopingowy. Próbki A wykazały u Piotra Świerczewskiego, Aleksandra Kłaka i Dariusza Koseły podwyższony poziom testosteronu. Zarzuty zostały oddalone, a wszyscy trzej zawodnicy mogli pojechać na imprezę. Poza nimi w kadrze znaleźli się między innymi Wojciech Kowalczyk, Andrzej Juskowiak, Grzegorz Mielcarski, Jerzy Brzęczek, Tomasz Wałdoch, Marek Koźmiński, Tomasz Łapiński czy Ryszard Staniek.
Polscy piłkarze trafili do trudnej grupy z Kuwejtem, Włochami i Amerykanami. Na początek biało-czerwoni planowo pokonali zespół z Zatoki Perskiej. Dwa gole w spotkaniu zdobył Andrzej Juskowiak. „Kto wie czy Juskowiak, tak jak kiedyś przed laty Szarmach, nie będzie królem strzelców turnieju olimpijskiego” – mówił proroczo Andrzej Zydorowicz, który komentował ten mecz.
Prawdziwym sprawdzianem miało być jednak starcie z mistrzami Europy. Pewni siebie Włosi zostali skarceni dość szybko, bo już w 4. minucie bramkę strzelił Andrzej Juskowiak. Tuż po przerwie na 2:0 podwyższył Ryszard Staniek. „Teraz ze spokojem będziemy mogli patrzyć na przebieg drugiej połowy” – oceniał Dariusz Szpakowski. Italia była bezradna, ale za to coraz bardziej sfrustrowana. W rezultacie kończyła spotkanie w dziewiątkę. W 90. minucie została jeszcze dodatkowo upokorzona golem Grzegorza Mielcarskiego. „To był najmniejszy wymiar kary, jaki mógł spotkać Włochów tego dnia. Sam Grzegorz Mielcarski miał jeszcze dwie akcje sam na sam” – wspominał Janusz Wójcik w dokumencie „Barcelona’92”.
Po wygranej z Włochami już nikt nie patrzył na biało-czerwonych z lekceważeniem. Dwa dni później polscy piłkarze w Saragossie podejmowali Amerykanów. Kibice liczyli na efektowną wygraną, ale to rywale jako pierwsi objęli prowadzenie. W 20. minucie Erik Imler pokonał Aleksandra Kłaka. Nie był to najlepszy scenariusz. „Porażka 0:1 daje nam awans. Jeśli przegramy 0:2, a Włosi wygrają z Kuwejtem wtedy odpadniemy z turnieju” – analizował Dariusz Szpakowski. Na szczęście już jedenaście minut później wyrównał Marek Koźmiński, a w 40. minucie gola na 2:1 zdobył Andrzej Juskowiak. Po przerwie Amerykanie doprowadzili do remisu, który utrzymał się już do końca. Jednak do biało-czerwoni awansowali z pierwszego miejsca w grupie.
>> AUTOSTRADĄ DO FINAŁU
Dzięki wygranej w grupie Polacy w ćwierćfinale zamiast na faworyzowanych Hiszpanów, trafili na zdecydowanie słabszy Katar. Ekipa z Półwyspu Arabskiego do fazy pucharowej awansowała jedynie dzięki pokonaniu Egiptu i remisowi z Kolumbią. Nic więc dziwnego, że to zespół polscy piłkarze byli faworytami starcia. Wygraną trzeba było jednak wywalczyć na boisku, a tutaj długo ekipie Wójcika nie szło. Dopiero w 42. minucie Wojciech Kowalczyk zdobył gola. „No wreszcie, ależ się męczyli nasi w tej pierwszej połowie” – komentował Dariusz Szpakowski. Po przerwie bramkę dołożył jeszcze Marcin Jałocha i biało-czerwoni zameldowali się w półfinale.
W walce o finał rywalami biało-czerwonych byli Australijczycy, którzy potrafili pokonać Duńczyków czy Szwedów. Mimo to, zdecydowanymi faworytami byli Polacy. W 28. minucie wynik spotkania otworzył Wojciech Kowalczyk. Niespodziewanie osiem minut później wyrównał Carl Veart. „Pomimo że straciliśmy bramkę wyrównującą to w odpowiednich momentach potrafiliśmy zadać zabójcze ciosy” – wspominał Jerzy Brzęczek w dokumencie „Barcelona’92”. Polacy odpowiedzieli bowiem aż pięcioma golami. Hat-tricka ustrzelił Andrzej Juskowiak, a po bramce dołożyli Wojciech Kowalczyk i Shaun Murphy (samobójcza). Do tej pory jest to jedno z najwyższych zwycięstw półfinale Igrzysk Olimpijskich.
>> POLSCY PIŁKARZE UCISZAJĄ CAMP NOU
Polacy przebojem weszli do finału, ale ich rywale Hiszpanie byli równie efektowni. W drodze do ostatniego meczu nie stracili nawet bramki. Finałowe spotkanie rozgrywano na Camp Nou, na którego trybunach zasiadło niemal sto tysięcy widzów. Przy takiej publiczności nasi piłkarze jeszcze nigdy w życiu nie grali.
Spotkanie lepiej zaczęli Hiszpanie, którzy mieli kilka znakomity akcji bramkowych. „Na początku meczu mieliśmy troszeczkę szczęścia. Hiszpanie mieli kilka sytuacji, w których zabrakło im skuteczności. To na pewno nam pomogło. To szczęście było przy nas” – opowiadał Jerzy Brzęczek. „Myśmy ich gonili, staraliśmy się być równorzędnym przeciwnikiem, ale czuć było tę drobną wyższość” – mówił w programie „Biało-czerwone jedenastki” Marek Koźmiński. Jednak to nie Hiszpanie, a Polacy jako pierwsi strzelili bramkę. Tuż przed gwizdkiem na przerwę gola zdobył Wojciech Kowalczyk. „Na stadionie zapada cisza, kiedy minutę wcześniej nie mogliśmy się zrozumieć krzycząc sobie do uszu” – wspominał Tomasz Łapiński.
W przerwie na trybunach pojawił się sam król Juan Carlos. „Było takie powiedzenie, że jak król się pojawia to Hiszpanie zaczynają grać i szczęście przynosi swoim zawodnikom” – wspominał polski selekcjoner. Ta zasada zdawała się potwierdzać już w drugiej połowie. „Pamiętam taki moment, gdzie Hiszpanie w kilka minut zrobili nam taką prawdziwą corridę” – komentował Jerzy Brzęczek. Właśnie w czasie tej „corridy” Hiszpanie wyrównali. Gola po błędzie naszej obrony zdobył Aberaldo. Kilka minut później Kiko dał gospodarzom prowadzenie.
W 76. minucie polscy piłkarze zrobili jednak coś niesamowitego. Jerzy Brzęczek dośrodkował piłkę wprost pod nogi Ryszarda Stańka, a ten strzelił na 2:2. Stadion zamilkł. „Jeszcze Polska nie zginęła, walczymy do końca!” – krzyczał Andrzej Zydorowicz. W kolejnych minutach utrzymywał się remis. Wydawało się, że konieczna będzie dogrywka. Polski sztab już się przygotowywał na tę ewentualność. Ale wtedy przyszła 91. minuta. Atakowany Marek Koźmiński wybił piłkę na rzut rożny. Po chwili zamieszanie w naszym polu karnym wykorzystał Kiko. Było po meczu.
„Ta sportowa złość, ten ból, to rozgoryczenie było tym większe, bo zdawaliśmy sobie sprawę, że to był dzień, gdzie pod względem fizycznym mielibyśmy duże szanse, żeby Hiszpanów w dogrywce pokonać. Ale tak to jest w piłce nożnej” – mówił w dokumencie „Barcelona’92” Jerzy Brzęczek.
>> STRACONE POKOLENIE
„Po długich oczekiwaniach wreszcie radosne chwile polskiego futbolu. Wprawdzie zabrakło nam trochę szczęścia w dzisiejszym meczu, ale myślę, że możemy podziękować naszej reprezentacji. Ona daje nam radosne spojrzenie w przyszłość” – relacjonował Dariusz Szpakowski w trakcie ceremonii dekoracji. Nie był w tej opinii odosobniony. Chyba każdy kibic w Polsce wierzył, że nadchodzą wspaniałe czasy dla naszej piłki tak jak było to w epoce Kazimierza Górskiego. Wojciech Kowalczyk pokusił się nawet o stwierdzenie „zmieniamy szyld i jedziemy dalej”. Rzeczywistość okazała się jednak brutalna, a tamto pokolenie nie bez przyczyny ocenia się jako „stracone”.
Sukcesu olimpijskie nie udało się przekuć na osiągnięcia seniorskiej reprezentacji. Nasza drużyna, już z wicemistrzami olimpijskimi w składzie nie zdołała awansować na mundiale w Stanach Zjednoczonych i Francji, a także na Euro w Anglii oraz Belgii i Holandii. Biało-czerwoni wrócili na wielki turniej dopiero w 2002 roku. Wówczas w drużynie Jerzego Engela było jednak już tylko trzech medalistów z Barcelony. Jerzy Engel przejął zresztą kadrę po Januszu Wójciku, który tym razem nie zdołał stworzyć znakomitej drużyny na miarę wielkich sukcesów.
Nieco lepiej potoczyły się losy poszczególnych piłkarzy, choć żaden z nich – jak wróżono – nie został wielką międzynarodową gwiazdą. Przyzwoite kariery na Zachodzie zrobili Andrzej Juskowiak, Wojciech Kowalczyk, Grzegorz Mielcarski, Piotr Świerczewski, Tomasz Wałdoch czy Marek Koźmiński. Wicemistrz olimpijski z Barcelony Jerzy Brzęczek jest obecnie selekcjonerem seniorskiej kadry.