Za przyjęciem nowych zapisów głosowali niemal wszyscy uczestnicy zjazdu. Wstrzymała się tylko jedna osoba. Według nieoficjalnych informacji część delegatów nie przyjechała na zjazd.
Przyjęty regulamin wprowadza wiele obostrzeń. Pływakom grożą między innymi kary – nawet do dwóch tysięcy – za spóźnienie się na ceremonię dekoracji. „Jak ktoś ma trzy – cztery starty podczas jednego bloku, to często nie ma możliwości zdążyć na czas. Naprawdę można spóźnić się niechcący” – wyjaśnia „Magazynowi Sportowiec” czołowa polska zawodniczka Alicja Tchórz. Wysoką karę można również otrzymać za „nieestetyczny strój”, choć nie doprecyzowano co kryje się pod tą definicją.
Prezes Polskiego Związku Pływackiego Paweł Słomiński problemu jednak nie widzi. „Regulaminy FINA i LEN też są restrykcyjne w tej kwestii. Jasno jest określone, kiedy się trzeba stawić i w jakim stroju” – mówi uznany trener w rozmowie z „Przeglądem Sportowym”.
Zgodnie z nowym regulaminem, pływacy mogą być również ukarani za reklamy, które są „niezgodne z aktualnymi wytycznymi PZP”. Ten zapis bardzo nie spodobał się zawodnikom, ponieważ obawiają się o swoje umowy sponsorskie. Według pływaków loga ich partnerów nie będą mogły być tak jak teraz widoczne na strojach podczas imprez mistrzowskich.
Sportowcy protestują też przeciwko – jak to określają – stosowaniu cenzury. Za „działania godzące w dobre imię związku, w szczególności związane z wystąpieniami publicznymi lub wypowiedziami w środkach masowego przekazu” grozić teraz będzie kara dwóch tysięcy złotych lub nawet zawieszenie.
„Stawia się ogromny mur pomiędzy związkiem a zawodnikami. Powinniśmy być partnerami. Natomiast wydaje się, że tutaj mamy zasadę pana i chłopa pańszczyźnianego, który ma robić to, co mu się każe” – uważa Alicja Tchórz, która w czwartek nakreśliła problem w rozmowie z „Magazynem Sportowiec”.
„Na miejscu zawodników skupiłbym się na szukaniu odpowiedzi na pytanie dlaczego niektórzy z nich pływają szybciej w sezonie niż podczas kwalifikacji do MŚ. A oni zajmują się wszystkim innym. Szukają sensacji, rozgłosu, popularności i poprawienia liczby kliknięć na ich stronach w mediach społecznościowych, bo w ten sposób można przekonać potencjalnego sponsora, że mają duże zasięgi i warto ich wspomóc finansowo. Dawniej, za czasów Otylii Jędrzejczak, takie sprawy załatwialiśmy wysokimi wynikami sportowymi, a nie szukaniem rozgłosu poprzez internetowe krzyki” – ripostuje w rozmowie z „Przeglądem Sportowym” Paweł Słomiński.