Przemysław Paszowski: Piąte miejsce w Berlinie to rozczarowanie czy jednak powód do zadowolenia? Patryk Dobek: Jest to powód do zadowolenia. Można powiedzieć, że większość wróciło do normy, a drugi rok współpracy z nowym szkoleniowcem dał ku temu powody. Przygotowywałem się do tej imprezy i udało się zrealizować zamierzony plan.
W finale osiągnął pan drugi wynik w swojej karierze. To chyba świadczy o progresie.
Były to moje drugie mistrzostwa Europy w karierze. Cztery lata temu w Zurychu skończyłem na dziewiątym miejscu. Zazwyczaj biegi finałowe są na różnym poziomie, ale tutaj potwierdziłem to, że dyspozycja nie zawiodła. Poziom był znacząco wyższy, aniżeli we wcześniejszych latach. Daje to do zrozumienia, że nie trzeba myśleć o statystykach z poprzednich lat, ale dążyć do poprawieniu znacząco rekordu życiowego.
Myśli pan, że w tym sezonie udało się wrócić na właściwe tory? Ostatni okres nie należał do najlepszych.
Jak wspomniałem drugi rok pracy z nowym szkoleniowcem spowodował powrót na dobry tor. Było ciężko i kosztowało to dużo czasu, ale teraz wiem jak ważne jest odpowiednie dobranie sprawdzonej metodyki szkoleniowej dla zawodnika przez trenera. Ma to elementarne znaczenie przede wszystkim w stanie zdrowia zawodnika, aby był zdolny wykonywać aktywność fizyczną.
Jakie wnioski wysnuwa pan po tym sezonie?
Wnioski kierowane po tym sezonie mówią wiele. Przede wszystkim to, że poziom na 400 metrów przez płotki nabiera tempa, wartościowego znaczenia. Aby liczyć się w stawce trzeba łamać czterdzieści osiem sekund na tym dystansie i to w każdej rundzie biegu. Przed nami mistrzostwa świata oraz Igrzyska Olimpijskie w Tokio. Ważne lata oraz kluczowe na osiągnięcie sukcesów.
Patryk Dobek. Lekkoatleta. Specjalizuje się w biegu na 400 metrów przez płotki. Brązowy medalista mistrzostw świata juniorów młodszych z 2011 roku w biegu na 400 metrów. Srebrny medalista mistrzostw świata juniorów z 2012 roku w sztafecie 4×400 metrów. Dwukrotny wicemistrz Europy juniorów. Mistrz i wicemistrz Europy młodzieżowców. Olimpijczyk z Rio de Janeiro.