Przemysław Paszowski: Masz dopiero dwadzieścia lat i sukcesy, których mógłby ci pozazdrościć niejeden senior. Szybko wdarłaś się do tej czołówki. Patrycja Adamkiewicz: Zgadza się. Swoją przygodę z taekwondo rozpoczęłam mając osiem lat. Można więc powiedzieć, że większość swojego życia spędziłam na sali trenując. Moje pierwsze pół roku jako seniorki było dla mnie ciężkie. Nie mogłam się przebić przez bardziej doświadczone zawodniczki. Na początku za cel stawiałam sobie wygranie minimum jednej walki. Jeśli wykonałam zadanie to na następne zawody jechałam z celem wygrania minimum dwóch walk i tak dalej. Aż w końcu udało mi się przywieź medal z każdych zawodów seniorskich, na których startowałam. Kiedy udało mi się zdobyć pierwszy medal, stwierdziłam, że jestem w stanie wbić się do tej czołówki i że wcale aż tak od nich nie odstaję. Jestem bardzo zdeterminowana, jeśli chodzi o zawody. Zawsze chcę się pokazać z jak najlepszej strony i dać z siebie wszystko.
W tym roku sukces goni sukces. Uporządkujmy więc te tytuły.
W tym roku pięciokrotnie stałam na podium Pucharu Świata, w tym dwukrotnie na jego najwyższym stopniu. Wywalczyłam też brązowy medal mistrzostw Europy seniorek i młodzieżowe mistrzostwo Europy.
Brąz mistrzostw Europy jest twoim największym sukcesem? Czy te złota juniorskie jednak bardziej cenisz?
Uważam, że brąz mistrzostw Europy seniorek jest moim największym sukcesem w sportowej karierze. Myślę, że każdy kto trenuje jakiś sport dąży do tego, żeby zaistnieć jako senior i zdobywać medale dla swojego kraju na tego typy imprezie. Ja tak naprawdę cenię każdy swój zdobyty medal i cieszę się z każdego z nich.
Tamten brąz z Kazania pokazuje jednak, że to wejście do świata seniorskiej rywalizacji wychodzi dość sprawnie. Bo należy też dodać do tego podia na pomniejszych zawodach.
I tak i nie. Dla każdego jest to tak naprawdę kwestią indywidualną. Niektórym przechodząc z kategorii juniora do seniora jest naprawdę trudno, a innym przychodzi to łatwiej. Dużo tak naprawdę zawdzięczam swojemu trenerowi Tomaszowi Pyciarzowi za to, że w pierwszym roku seniora tak często wysyłał mnie na zawody. Dzięki temu mogłam rywalizować z najlepszymi, stawiać im czoło i uczyć się od nich.
Gdzie tkwi klucz do tego dobrego wejścia do seniorskiej rywalizacji?
Myślę, że najlepszą drogą jest startowanie na dużej ilości zawodów i łapania na nich doświadczenia. Z każdej walki trzeba wyciągać zawsze jakieś wnioski, nagrywać swoje walki i później je analizować. Na początku często również oglądałam walki bardziej doświadczonych zawodniczek i próbowałam się na nich wzorować. Trzeba być też bardzo cierpliwym i bez względu na to czy na początku nam wychodzi czy nie wychodzi, nie załamywać się i po prostu trenować jeszcze ciężej.
Myślę, że też szczególnie znaczenie miało dla ciebie wywalczenie złota mistrzostw Europy młodzieżowców w Warszawie.
To złoto ma dla mnie wielką wartość, ponieważ udało mi się powtórzyć sukces z ubiegłego roku. Oprócz tego, zawody odbywały się w Warszawie, czyli w mieście w którym trenuję. Ponadto były moimi ostatnimi zawodami jako młodzieżowiec.
Gdyby tak prześledzić tylko i wyłącznie twoje wyniki to można byłoby odnieść mylne wrażenie, że to wszystko łatwo ci przyszło.
Mam swoje takie powiedzenie, które zawsze sobie powtarzam na zgrupowaniach – ,,train hard, win easy’’. Może się wydawać, że to łatwo przyszło, ale tak naprawdę za każdym moim medalem kryje się naprawdę bardzo dużo treningów, poświęceń i dużo zaangażowania zarówno mojego i trenera.
I do tego na początku roku miałaś bardzo nieprzyjemną kontuzję.
To prawda. Na swoich drugich zawodach w tym roku, podczas walki doznałam złamania paliczka bliższego czwartego palca w prawej ręce. Oczywiście dokończyłam walkę i udało mi się przywieźć złoto z tych zawodów. Po powrocie do Polski okazało się, że jest to dosyć poważne złamanie i będzie potrzebna operacja spalania kości dwoma śrubami. Wykluczyło mnie to z zawodów na dwa miesiące.
Trudny czas…
Był to naprawdę dla mnie ciężki okres, ponieważ cała kadra przebywała wtedy na kolejnym zgrupowaniu. Zawodnicy przygotowywali się do zbliżających się mistrzostw Europy, a ja zostałam w Warszawie. Po jakimś czasie rozpoczęłam swoje treningi tylko w nieco innej formie. Moimi pierwszymi zawodami po kontuzji były mistrzostwa Europy seniorów. Pojechałam na te zawody tak naprawdę nie sparując z innymi zawodnikami przez dwa miesiące. Obawiałam się tego startu, ale bardzo chciałam pokazać wszystkim, że bez względu na kontuzję mogę wrócić z podwojoną siłą.
Warto cierpieć dla sportu?
Zależy jaki to rodzaj cierpienia (śmiech). Myślę, że te wszystkie godziny treningów i wyrzeczenia nie idą na marne. Zdobyty medal smakuje bardziej jeśli wiesz, że na treningach i zgrupowaniach dałeś z siebie sto dwadzieścia procent, a także przekroczyłeś swoje granice i mimo tego się nie poddajesz.
Utarło się, że sporty walki to nie jest kierunek dla ładnych dziewczyn. Ty jednak poszłaś w tę stronę. Dlaczego?
W moim pierwszym klubie, w którym trenowałam były prawie same dziewczyny. Na początku traktowałam taekwondo jako dodatkowy sport do polepszenia postawy, ponieważ wtedy również uczyłam się gry na pianinie w ognisku muzycznym. Na moich pierwszych zawodach udało mi się zdobyć złoty medal co sprawiło, że chciałam trenować jeszcze ciężej i więcej. Bardzo spodobał mi się ten sport. Później były również pierwsze starty za granicą. Odkąd pamiętam bardzo lubiłam podróżować. Dzięki taekwondo bardzo często wyjeżdżam na zawody za granicę i poznaję dużo nowych znajomych. Taekwondo jest dyscypliną naprawdę wszechstronną, rozwija w każdym kierunku: wytrzymałość, szybkość, siłę, gibkość oraz sylwetkę. Nawet nie wiem kiedy minęło to dwanaście lat. Ale wiem że gdybym cofnęła czas do decyzji czy pójść na pierwszy trening czy nie, to wiem że odpowiedź brzmiałaby „tak”.
A czy to nie jest trochę tak, że trenując sporty walki pozbawiasz się jakiegoś atrybutu kobiecości? Nie przeszkadza ci to?
Może różnię się trochę od innych dziewczyn w moim wieku, ale nie przeszkadza mi to. Mimo tego, że trenuje sporty walki to tak naprawdę jestem bardzo nieśmiała i skromna. Na co dzień jestem bardzo spokojna. Tylko na treningach i zawodach pokazuje swoją drugą stronę. Należę do dziewczyn, które się nie malują, no chyba, że na jakąś specjalną okazję. Nie chodzę tak często na zakupy jak inne dziewczyny, może dlatego, że po prostu nie mam na to czasu.
Pochodzisz z Jarocina, teraz mieszkasz w Warszawie. To była trudna przeprowadzka?
To nie była to dla mnie trudna przeprowadzka. Przeniosłam się do Warszawy w drugiej klasie liceum. Zamieszkałam w internacie. Mieszkali tam również mój chłopak i moi znajomi. Oni także trenują taekwondo, więc nie byłam tam sama z mojej dyscypliny. Oczywiście brakowało mi bardzo mojej rodziny, ale starałam się w każdy wolny weekend wrócić do domu i spędzić z nimi chociaż te kilka dni. Po o ukończeniu liceum rozpoczęłam studia na AWF-ie i mieszkam aktualnie w akademiku.
Nie przeszkadza ci zgiełk wielkiego miasta? Mnie czasem irytuje.
Lubię duże miasta, może dlatego że moje rodzinne miasto nie jest zbyt wielkie. W Warszawie mieszkam na Bielanach, czyli nie w takim centrum. Mój akademik znajduje się na terenie mojej uczelni, tam również jest moja sala treningowa. Można powiedzieć, że wszędzie mam blisko i bywają dni, że nawet nie wychodzę z terenu AWF-u.
Zdajesz sobie sprawę, że urastasz do miana nadziej polskich sportów walki? To bardzo odpowiedzialny i ciężki tytuł.
Szczerze mówiąc to pierwszy raz słyszę takie określenie na swój temat. Bardzo mnie to cieszy, ale staram się o tym nie myśleć w ten sposób. Po prostu robię swoje i walczę o marzenia.
Nie boisz się, że przez te sukcesy, ta presja będzie potem trudna do udźwignięcia?
Robię to co lubię i co sprawia mi przyjemność. Taekwondo to część mojego życia. Chce udowodnić jedynie sobie, że jestem dobra w tym co robię i że jestem w stanie stanąć na najwyższym stopniu podium. Zdobywam medale dla mojego kraju, dla trenera, dla rodziny, ale przede wszystkim dla samej siebie.
Patrycja Adamkiewicz możesz być najlepsza na świecie?
Moim marzeniem jest zdobyć złoty medal na mistrzostwach świata oraz medal olimpijski. Gdybym nie wierzyła w to, że mam szansę, to postawiłabym siebie od początku na straconej pozycji. Uważam, że wiara w siebie jest jedną z najważniejszych rzeczy w sporcie.