Magazyn Sportowiec – wywiady, analizy, komentarze sportowe

Olimpijskie nadzieje na Pekin! Trzynastka bacznej obserwacji

Ich postawa i rezultaty zasługują na baczną obserwację w najbliższym czteroleciu. Niewykluczone bowiem, że podczas kolejnych Igrzysk Olimpijskich w Pekinie będą tymi, w których będziemy dostrzegać realne szanse na wysokie lokaty, a może i medale. Na razie są naszymi nadziejami olimpijskimi, ale nie od dziś wiadomo, że od takiego wyróżnienia do wymiernych efektów droga bywa długa. Dlatego też bardzo ważne jest aby zapewnić tym sportowcom jak najlepsze warunki treningowe, bo i z tym w naszym kraju nie zawsze jest różowo, co wydatnie udowodniły zmagania w Pjongczangu.

Monika Hojnisz

„Powinniśmy być dumni z Moniki. Ona wykonała sto pięćdziesiąt procent normy” – zachwalała Hojnisz medalistka mistrzostw świata Zofia Kiełpińska. Pochwały nie mogą dziwić, bo Monika w Pjongczangu spisała się najlepiej z polskich biathlonistek. W biegu indywidualnym zajęła znakomite 6. miejsce, a w mass starcie uplasowała się na 15. lokacie. W obu tych konkurencjach medal byłby w zasięgu ręki, gdyby Monika biegała szybciej. Co ważne, ona sama zdaje sobie jednak sprawę z tego, że sporo jest jeszcze do zrobienia. „Tak naprawdę trzydzieści sekund jest realne od już. Reszta to kwestia dyspozycji dnia i formy” – deklarowała w rozmowie z nami. Niezaprzeczalnym atutem Polki jest z kolei mocna psychika, a ta w takiej dyscyplinie jak biathlon odgrywa niebagatelną rolę. Dzięki niej Monika powinna udźwignąć w bliskiej przyszłości presję liderki naszej kadry. „Nie boję się tej łatki” – twierdziła zaraz po Igrzyskach.

Monika Hojnisz podczas strzelania

Kamila Żuk

20-letnia biathlonistka pojechała do Pjongczangu jako rezerwowa, ale trener Tobias Torgersen dał jej szansę występu w sztafecie mieszanej. Żuk tę okazję bez wątpienia wykorzystała, bo na trasie prezentowała się bardzo dobrze, co nie umknęło uwadze biathlonowych znawców. Igrzyska były jednak dla Kamili tylko preludium do Mistrzostw Świata Juniorów. Na tej imprezie Żuk nie ma jak na razie sobie równych. Polka dwukrotnie sięgnęła po złoto, raz wywalczyła natomiast srebro. Trudno powiedzieć jak dalej będzie toczyła się jej kariera, ale z pewnością talentu odmówić tej dziewczynie nie można.

Kamila Żuk w Pjongczangu wystąpiła tylko w jednym biegu /fot. fanpage Kamili Żuk/

Dominik Bury

Justyna Kowalczyk powiedziała o nim kiedyś, że jest promyczkiem naszych biegów narciarskich. Komplementy z ust mistrzyni nie były jednak słowami rzucanymi na wiatr. 21-latek od kilku lat robi systematyczny postępy i osiąga coraz lepsze wyniki na dystansach. W Pjongczangu w biegu indywidualnym na 15 km zajął przyzwoite 33. miejsce. On sam jednak z tego występu nie był do końca zadowolony. „Do najlepszej trzydziestki zabrakło niewiele” – wyjaśniał w rozmowie z nami. Bez wątpienia Dominik Bury nigdy nie osiągnie takich wyników jak Justyna Kowalczyk, daje jednak nadzieję, że będziemy mieć w szerokiej czołówce jakiegoś Polaka.

Dominik Bury i Maciej Staręga /fot. fanpage Dominika Burego/

Mateusz Luty

„Chcemy zrobić wynik jakiego polskie bobsleje nie widziały” – odgrażał się przed sezonem. Jego zapowiedzi szybko znalazły potwierdzenie w faktach. W listopadzie Luty w parze z Krzysztofem Tylkowskim wygrał Puchar Europy w Altenbergu, co było największym sukcesem w historii naszych bobslejów. Nic więc dziwnego, że oczekiwania przed Pjongczangiem wzrosły. „Na tę dwójkę liczymy najbardziej. Sądzę, że zmieszczą się gdzieś w dziesiątce” – oceniał olimpijczyk Tomasz Żyła. Podczas samych zawodów tak dobrze jednak nie było. Luty/Tylkowski mieli ogromne problemy i skończyli zmagania na rozczarowującej 24. lokacie. Na pocieszenie pozostał im start w czwórce razem z Łukaszem Miedzikiem i Grzegorzem Kossakowskim. Miała być walka o udział w ostatnim ślizgu, skończyło się na 13. miejscu – najwyższym w historii polskich bobslejów. I choć problemów – zwłaszcza sprzętowych – jest niemało to bez wątpienia Mateusz Luty wraz z kolegami może być motorem napędowym tej dyscypliny w Polsce.

Mateusz Luty i Krzysztof Tylkowski w dwójce spisali się poniżej swoich możliwości

Natalia Kaliszek/Maksym Spodyriew

Przed Igrzyskami Olimpijski nasi łyżwiarze deklarowali, że w Pjongczangu chcą pokazać dwa bezbłędne programy i dać z siebie wszystko. Wszystkie z tych założeń zrealizowali w stu procentach. Ostatecznie para taneczna w Korei Południowej uplasowała się na 14. lokacie. Tak dobrze nie było od lat, a eksperci nie mają wątpliwości, że może być jeszcze lepiej. Największym atutem naszej pary jest niewątpliwe ich pracowitość, koncentracja na wspólnym celu, dobra motywacja i mała podatność na stres” – ocenia komentatorka Eurosportu Magdalena Tascher. Olimpijczyk z Vancouver Przemysław Domański dodaje natomiast: „Natalia i Maksym tworzą naprawdę zgrany duet. Są nieźli technicznie. Partner jest lepszy technicznie, natomiast partnerka jest ewidentną ozdobą tej pary. Potrafi bardzo dobrze interpretować muzykę”. To wszystko powoduje, że możemy mieć nadzieję na to, że Natalia i Maksym zapewnią lepsze czasy naszemu łyżwiarstwu figurowemu.

Nasi łyżwiarze z wybitną łyżwiarką, a teraz trenerką – Sylwią Nowak-Trębacką /fot. fanpage Natalii Kaliszek i Maksyma Spodyriewa/

Karolina Bosiek

Jeszcze rok temu marzyła, żeby pojechać na Igrzyska do Pekinu, tymczasem w Pjongczangu była nasza najmłodsza olimpijka. Swoje 18. urodziny świętowała już w Korei Południowej. Dzień później w świetnym stylu reprezentowała Polskę w wyścigu drużynowym. Między innymi dzięki jej postawie nasza ekipa została ostatecznie sklasyfikowana na 7. lokacie. Indywidualnie Karolina zajęła 29. miejsce na 1000 metrów i 16. na 3000 metrów. I choć te pozycje nie brzmią zbyt imponująco, to wszyscy są zgodni, że mamy do czynienia z gigantycznym talentem. Karolina potwierdzała to zresztą wielokrotnie zajmując miejsca na podium Pucharu Świata juniorów.

Karolina Bosiek była najmłodszą polską olimpijką /fot. Clément Bucco-Lechat – Wikipedia/

Sebastian Kłosiński

Cztery lata temu rywalizował jeszcze na krótkim torze. Teraz jest nadzieją polskich panczenów. Młody sprinter osiągał już obiecujące rezultaty, ale debiut olimpijski nie poszedł do końca po jego myśli. 25-latek zajął na 1000 metrów 17. miejsce. „Wynik był poniżej moich możliwości. Jednak mimo wszystko nie uważam, że był to bardzo zły przejazd. Zabrakło mi 0,4 sekundy do pierwszej dziesiątki w co tak naprawdę celowałem” – mówił w rozmowie z nami. Szybko jednak dodał, że zrobi wszystko, żeby za cztery lata wrócić w najwyższej formie. Trzymamy za słowo!

Sebastian Kłosiński trenuje łyżwiarstwo szybkie od niedawna

Maryna Gąsienica-Daniel

W ostatnich latach jeśli było głośno o polskich alpejczykach to najczęściej w kontekście sporów z PZN-em. Podczas Igrzysk Olimpijskich ten przykry trend przerwała wreszcie Maryna Gąsienica-Daniel. Polka na olimpijskich trasach zjeżdżała odważnie i bez kompleksów. Ostatecznie skończyło się na trzech lokatach w czołowej trzydziestce, co biorąc pod uwagę realia, należy ocenić jako duży sukces. Eksperci są jednak zgodni, że Marynę stać jeszcze na więcej. „Jest bardzo pracowita i potrafi się zmobilizować. Ma ogromny talent i trzeba jej stworzyć takie warunki, by mogła spokojnie skupić się na treningu. Jeśli zapewni jej się ten komfort, to w Pekinie może walczyć nawet o pierwszą dziesiątkę” – przekonuje były mistrz Polski Jakub Ilewicz. Co na to sama Maryna? „Mam spore ambicje i stawiam sobie wysokie cele” – mówiła na łamach „Magazynu Sportowiec” przed startem sezonu.

Maryna Gąsienica-Daniel nie bała się ryzykować na stoku /fot. fanpage Maryny Gąsienicy-Daniel/

Wojciech Chmielewski/Jakub Kowalewski

Zostali dobrani kilka lat temu na zasadzie przeciwności. To był jednak klucz do sukcesu, bo dwójka dwa lata temu została młodzieżowymi mistrzami świata. Kolejne dobre rezultaty przyszły już wśród seniorów w Pucharze Świata. Nic więc dziwnego, że szczególnie bacznie przyglądaliśmy się im w Pjongczangu. Ostatecznie Chmielewski/Kowalewski nie ustrzegli się błędów i skończyli na 12. miejscu. Nikt nie ma jednak wątpliwości, że stać ich na znacznie więcej. „Wojtek i Kuba zrobili najlepszy wynik od 1976 roku. Wiem jednak, że stać ich na wiele więcej, co nie raz udowadniali” – ocenia olimpijczyk z Soczi Karol Mikrut. „To bardzo perspektywiczna dwójka. Naprawdę niewiele brakuje im żeby znaleźć się w ścisłej czołówce. Byleby tylko tego nie zaniechali” – dodaje inny świetny polski saneczkarz Adrian Przechewka. Także sami zainteresowani sprawiają wrażenie pewnych siebie i bardzo ambitnych, a to tylko dobrze wróży ich przyszłości.

Wojciech Chmielewski i Jakub Kowalewski /fot. fanpage ChmielewskiKowalewski/

Natalia Maliszewska

Gdyby wskazać najpozytywniejszą postać naszej ekipy w Pjongczangu, miałaby duże szanse na wygraną. Podczas zawodów Natalia jak mało kto potrafi cieszyć się swoimi startami. My natomiast mamy prawo cieszyć się z jej umiejętności, bo te rosną z roku na rok. Co więcej Natalia jako jedna z nielicznych nie bała się wprost powiedzieć, że do Korei jedzie po medal. Ostatecznie w swoim debiucie skończyła zmagania na 11. lokacie, ale swoją postawą na lodzie zasłużyła na wielki szacunek. Polka walczyła bowiem ambitnie i zacięcie, mimo że w ćwierćfinale obok niej jechały gwiazdy short-tracku. Eksperci są zgodni, że przed Natalią najlepsze lata kariery.

Natalia Maliszewska – najpiękniejszy uśmiech naszej ekipy /fot. fanpage Natalii Maliszewskiej/

Magdalena Warakomska

Pierwsza Polka, która na Igrzyskach Olimpijskich wystąpiła w trzech konkurencjach w short-tracku. W Pjongczangu Magda najlepiej spisała się na dystansie 1000 metrów zajmując 12. miejsce. Ćwierćfinał wcale nie był jednak tak odległą perspektywą jak mogło się wydawać. Teraz Polka wszystkie siły chce skupić na przygotowaniach do Igrzysk Olimpijskich w Pekinie. Jak sama twierdzi wciąż jest jednak wiele do zrobienia. „Na pewno muszę poświęcić dużo uwagi mojej technice. To jest rzecz nad którą będę teraz intensywnie pracowała” – zapowiada w rozmowie z „Magazynem Sportowiec”.

Magdalena Warakomska już przeszła do historii /fot. fanpage Magdaleny Warakomskiej/

Aleksandra Król

„Umysł podpowiada mi, że będzie dobrze. Moje wyniki w Pucharze Świata i Mistrzostwach Świata na to wskazują” – mówiła w rozmowie z „Magazynem Sportowiec” tuż przed wylotem do Korei Południowej. Jej słowa znalazły potwierdzenie w faktach, bo Aleksandra rywalizację w snowboardowym slalomie gigancie ukończyła na 1/8 finału. I choć do ćwierćfinału zabrakło niewiele, to Polka imponowała nam brakiem kalkulacji, odwagą i niezwykła charyzmą. Ryzykowała decydując o sprzęcie, ryzykowała też na samym stoku. To zawodniczka z pazurem, a także – jak dodają eksperci – z dużymi umiejętnościami. „Na wyjazd do Chin ostrze sobie zęby. Małymi krokami dążę do wyznaczonych celów i nie powiedziałam jeszcze ostatniego słowa. Czuję że w Chinach może być jeszcze lepiej” – niech słowa Król z rozmowy z nami będą najlepszą puentą.

Aleksandra Król celuje z formą na Igrzyska w Pekinie /fot. fanpage Aleksandry Król/

Oskar Kwiatkowski

Dwa lata temu walczył o życie, później nie zmieścił się w kadrze olimpijskiej. Do Korei Południowej jednak pojechał i wszystkich zachwycił. Mimo młodego wieku Oskar jeździł bez kompleksów, a ćwierćfinał przegrał dosłownie o milimetry. Wiele jednak wskazuje na to, że za cztery lata role mogą się odwrócić, bo Oskar ma papiery na czołowego snowboardzistę. Musi jednak zbierać doświadczenie, bo widać, że tego wciąż mu jeszcze brakuje. Jak sam deklaruje w rozmowie z „Magazynem Sportowiec” pierwsze zwycięstwa są już blisko. „Do Pekinu chcę jechać już jako całkowicie ukształtowany i pewny siebie zawodnik. Na pewno będę dawać z siebie wszystko”.

Oskar Kwiatkowski startuje w slalomie gigancie równoległym /fot. archiwum prywatne Oskara Kwiatkowskiego/