Natalia Maliszewska dość mocno przeżyła ten wynik. Po zawodach rozpłakała się przed kamerą Telewizji Polskiej. Nic dziwnego. W końcu najgorzej jest w życiu rozczarować samego siebie. Zwłaszcza w sytuacji, gdy wiesz, że byłeś w stanie coś osiągnąć. A o tym, że Natalię stać było na medal, wiemy wszyscy, włącznie z nią.
Jej przecudowna siostra Patrycja (która jest z nią na dobre i na złe), napisała po tym występie, że dla niej i tak jest najlepsza. Nie tylko dla niej – dla nas wszystkich. I choć generalizuję, to myślę, że każdy racjonalnie myślący kibic się ze mną zgodzi. Natalia Maliszewska w tym sezonie zrobiła więcej niż mieliśmy prawo od niej oczekiwać. I zrobiła w to w jakim stylu!
Aż chciałoby się parafrazować tutaj Włodzimierza Szaranowicza – „Ona do historii wskoczyła tak łatwo, tak pięknie i tak wzruszająco”. W ciągu raptem kilku miesięcy Natalka zrobiła coś wyjątkowego i niezapomnianego. Triumf w Pucharze Świata, złoto mistrzostw Europy, a jeszcze wcześniej wicemistrzostwo świata to tego idealne przykłady.
Brak sukcesu w Sofii na pewno boli, ale zarazem rzuca ziarno na ziemię. I ja jestem przekonany, że za kilka lat z tego ziarenka wykiełkuje medal olimpijski. Natalia Maliszewska jest bowiem pracowita, ambitna i zadziorna. Ma też w sobie taki naturalny luz. A przede wszystkim jest w niej coś, co pozwala wierzyć, że nie jest gwiazdą jednego sezonu. Niektórzy już mają taki trudny do opisania błysk w oku. Pewien gen geniuszu. Dlatego nie płacz Natalio, bo przed tobą tylko lepszy czas!