Przemysław Paszowski: Jak się podoba wioska olimpijska? Niektórzy narzekają.
Mateusz Luty: My przede wszystkim cieszymy się, że jesteśmy już na miejscu. Ważne też, że po kilku dniach udało nam się zaaklimatyzować.
Czujecie już tę olimpijską atmosferę?
Oczywiście! Ten klimat jest odczuwalny na każdym kroku. Tego uczucia nie da się porównać do niczego innego.
Jutro ceremonia otwarcia. Wybieracie się? Podobno ma być bardzo zimno.
Tak, wybieramy się. Mamy taką możliwość, ponieważ w dniu ceremonii i dzień po niej nie mamy zaplanowanych żadnych treningów na torze. A co do temperatury to ostatnie dni były bardzo chłodne. Temperatura dochodziła nawet do minus dwudziestu stopni Celsjusza. Teraz mróz trochę zelżał.
To pana pierwsze Igrzyska. Stres i presja nie zjedzą?
Na razie nie odczuwam stresu i mam nadzieję, że to się nie zmieni. Będziemy starali się zachować zimną krew. Zdajemy jdnak sobie sprawę z wagi tych startów.
Do waszego pierwszego wytępu jest dużo czasu. Jak będzie wyglądał ten okres przedstartowy?
Zgadza się. Startujemy dość późno, ale za nami już pierwsze treningi na tore. Czekają na nas już następne. Dodatkowo także mamy zaplanowane regularne treningi na bieżni i siłowni.
Z jakimi oczekiwaniami pojechał pan do Korei?
Naszym marzeniem jest miejsce w pierwszej dziesiątce, chociaż wiemy, że będzie bardzo trudno osiągnąć taki rezultat. Wszyscy tutaj są niezwykle mocni. Jednak będziemy walczyć jak zawsze do końca.
Los już raz się do was uśmiechnął. Myślę tutaj o starcie czwórki. Może to dobry prognostyk?
To prawda, ale bardziej niż na szczęście liczymy na dobre wykorzystanie naszych umiejętności. Chcemy się pokazać z dobrej strony. Oczywiście bardzo duże znaczenie ma tutaj kwestia sprzętu. Na tle innych nacji nasz prezentuje średni poziom.