Choć na tegorocznym Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni w walce o Złote Lwy bezkonkurencyjna była znakomita „Cicha noc”, to „Najlepszy” Łukasza Palkowskiego – z dość perwersyjnym, jak na Konkurs Główny, tytułem – był bezsprzecznie najważniejszą premierą. Nie chodziło tylko o nazwisko samego reżysera (twórca wyjątkowo ciepło przyjętych „Bogów”), ale przede wszystkim o postać Jerzego Górskiego. Sportowca w Polsce szanowanego, ale powszechnie trochę zapomnianego, będącego legendą polskiego triathlonu. Jego historia opiera się na walce ze swoimi słabościami i uzależnieniem. Pompatyczne „gdy słabość staje się siłą” z plakatu filmu to kwintesencja życia Górskiego.
Pompatyczności brakuje jednak historii, a Palkowski w „Najlepszym” nie stawia pomnika wielkiemu sportowcowi, który podniósł się z samego dna, osiągając ostatecznie rzeczy wielkich. I bardzo dobrze, choć nie można odmówić temu filmowi, dość rzadkiej na polskim gruncie, hollywoodzkiej realizacji. A także klimatu, który moglibyśmy poczuć w typowym amerykańskim kinie, „skrojonym pod Oscary” (jest w „Najlepszym” kilka symbolicznych scen dramatycznego podnoszenia się z samego dna). Z tymi pojęciami łączy się również jednocześnie uniwersalność Najlepszego oraz jego międzynarodowość.
Opowieść, którą snuje w swoim filmie Palkowski, to życie Jerzego Górskiego. Człowieka, który stał się narkomanem, niejednokrotnie ocierał się o śmierć. Człowieka, który w pewnym przełomowym dla niego momencie spróbować się podnieść, znaleźć cel w życiu, stać się monarowcem, poddać się terapii. Po to aby ostateczne zdobyć mistrzostwo świata w Double Ironman (czyli w 8 kilometrach pływania, 360 kilometrach jazdy rowerem i 84 kilometrach biegu). Istotne jest jednak to, że w większej części historii, pod nazwiskiem Jerzego Górskiego może kryć się każdy i to nie tylko narkoman. Uzależnienie człowieka można zastąpić innymi czynnikami, spychającym nas na samo dno. Najważniejszy jest jednak cel.
Celowość życia staje się w tym filmie punktem najistotniejszym i skłaniającym do największej refleksji. „Najlepszy” może nieść pewne echa tego, że bezcelowość i nie podążanie w stronę jakiegoś konkretnego punktu, może sprowadzić człowieka na niepożądaną drogę. Tak jak w przypadku Górskiego narkomanii, która na początku była fascynacją, zabawą, a dla wielu jego znajomych skończyła się tragicznie. U Palkowskiego sport staje się dla jednostki wartością. Źródłem jakiejś nadziei. Możliwością zdyscyplinowania swojego życia. Staje się przede wszystkim tym kluczowym celem, osiągnięciem którego filmowy Górski chce udowodnić, że wygrał z nałogiem i to teraz on ma nad nim kontrolę.
Bardzo dobrze zaznaczona jest tutaj również walka z wewnętrznym demonem, będącym u Palkowskiego takim bliźniakiem, od którego nie sposób się uwolnić. Wysysającym siłę i próbującym ściągnąć z drogi ku obranemu celowi. Pomimo tej międzynarodowości, uniwersalności i hollywoodzkiej wręcz realizacji, Palkowski potrafi wnieść do całokształtu trochę autorskich pomysłów. Oprócz zwieńczającej film sceny, symbolizującej ostateczne starcie z przeszłością, reżyser dość intrygująco przedstawia w tym filmie narkomanów. Podczas konferencji prasowej na Festiwalu w Gdyni padło nawet stwierdzenie, że przypominają zombie, z którego twórca całkiem się ucieszył.
Długo na taką rolę czekał Jakub Gierszał, który wcielając się w Jerzego Górskiego, stanął przed ogromnym aktorskim wyzwaniem. Nie ulega wątpliwości, że to najbardziej wymagająca rola w jego karierze i szkoda, że gdyńskie Złote Lwy ostatecznie go ominęły (choć Dawid Ogrodnik zasługiwał na nie równie mocno). Aktorsko film kradnie jednak Arkadiusz Jakubik, którego postać, niby bezimienna, wprowadziła do całej historii mnóstwo humoru. Dzięki niemu, powaga towarzysząca opowieści o Jerzym Górskim, w pojedynczych momentach ustępuje miejsca trafionym żartom. Niesamowitą przemianę na ekranie przeszła również Magdalena Cielecka, której strapienie i pewien strach, kontrastowały z tą kobiecą klasą, którą pamiętamy z innych kreacji aktorki.
Warto zaznaczyć również, że „Najlepszy” to nie tylko świetny film o życiu Jerzego Górskiego, jego podnoszeniu się z kompletnego dna i dążeniu do osiągnięcia sukcesu, ale również trzymający w napięciu do ostatniej sceny dramat sportowy. I choć o samym sportowcu nie dowiecie się tyle samo, co z książki Łukasza Grassa o tym samym tytule co film, to bez wątpienia jest to kino działające inspirująco.