Rasnov przed czterema laty powitało skoczków iście wiosenną temperaturą. Słupki rtęci wskazywały wówczas ponad 10 stopni Celsjusza. Mimo tej niesprzyjającej pogody, organizatorzy stanęli na wysokości zadania i przygotowali obiekt do zawodów.
W rywalizacji indywidualnej walka o medale była bardzo zacięta. Po pierwszej serii prowadził Ryoyu Kobayashi, który wyprzedzał Domena Prevca i Davida Siegela. W drugiej rundzie Japończyk i Niemiec zamienili się jednak miejscami. Tym samym mistrzem świata juniorów został David Siegel, srebro wywalczył Domen Prevc, a brąz Ryoyu Kobayashi.
Kolejne miejsca zajęli tacy skoczkowie jak Viktor Polasek, Janni Reisenauer, Tim Fuchs, Tomas Vancura, Tobias Birchler, Maximilian Steiner, Bor Pavlovcić i Kevin Bickner.
Polacy spisali się bardzo słabo. Najlepszy z nich Przemysław Kantyka zajął 12. miejsce. Łukasz Podżorski był 23., Dominik Kastelik 28., a Krzysztof Leja 31. Był to jeden z najsłabszych występów polskich skoczków na juniorskim czempionacie w XXI wieku.
W konkursie drużynowym mistrzami zostali Niemcy, którzy wyprzedzili Norwegów i Japończyków. Biało-czerwoni byli dopiero na siódmym miejscu.
>> EKSPLOZJA FORMY JAPOŃCZYKA
Z uczestników tamtych mistrzostw świata juniorów najwięcej osiągnął Ryoyu Kobayashi. Japończyk odpalił wielką formę w sezonie 2018/2019. Wygrał w nim trzynaście konkursów, dzięki czemu sięgnął po Kryształową Kulę. Zwyciężył też w Turnieju Czterech Skoczni, triumfując na wszystkich obiektach. Dołożył też do tego brąz w drużynie na mistrzostwach świata w Seefeld. W tym sezonie Japończyk również prezentuje bardzo wysoką formę i będzie się do końca liczył w walce o Puchar Świata.
Juniorski mistrz świata z Rasnova David Siegel może mówić o sporym pechu. W tym sezonie wreszcie na stałe zadomowił się w niemieckiej kadrze A. Coraz lepiej poczynał sobie też w Pucharze Świata. Na normalnej skoczni w Predazzo zajął nawet piąte miejsce. Dobrą serię przerwała drużynówka w Zakopanem. Podczas drugiej rundy David Siegel upadł na tyle nieszczęśliwie, że doznał bardzo poważnej kontuzji kolana. W rezultacie Niemca czeka długi rozbrat ze skokami.
Domen Prevc na mistrzostwa świata juniorów w Rasnovie jechał w roli wielkiego faworyta. Słoweniec miał już na swoim koncie nawet dwa podia Pucharu Świata. W Rumunii wygrać mu się nie udało, ale mimo to z grona medalistów wieszczono mu największą karierę. Domen Prevc szybko zaczął piąć się w światowej hierarchii. W sezonie 2016/2017 wygrał już cztery konkursy Pucharu Świata, a w całym cyklu zajął szóstą lokatę. Później Słoweniec zanotował jednak spory progres. Na właściwe tory wrócił dopiero niedawno, ale do swoich seniorskich sukcesów jeszcze nie nawiązał.
>> PRZEGRALI Z POLAKIEM, DZISIAJ SĄ W CZOŁÓWCE
Z czołowej „10” mistrzostw świata juniorów w Rasnovie poza medalistami nikt nie zrobił spektakularnej kariery. Viktor Polasek w 2017 roku w Park City został mistrzem świata juniorów. Seniorskie osiągnięcia Czecha na nikim jednak nie mogą zrobić wrażenia. Jest co prawda podstawowym zawodnikiem czeskiej kadry i regularnie startuje w Pucharze Świata, ale punktuje jedynie sporadycznie.
Od czasu do czasu w gronie elity pojawiają się też inny Czech Tomas Vancura czy Słoweniec Bor Pavlovcić. Obaj z mizernym skutkiem. Pozostali zawodnicy nie zdołali się przebić do swoich pierwszych reprezentacji. Szósty w Rasnovie Tim Fuchs skacze na poziomie trzeciej ligi. Ostatnio wygrał cykl FIS Cup.
W Pucharze Świata regularnie oglądamy natomiast jedenastego zawodnika rumuńskich mistrzostw Kevina Bicknera. Amerykański skoczek najczęściej jest jednak tłem dla najlepszych. W tym sezonie tylko dwukrotnie zdołał wskoczyć do „30”.
O wiele lepiej potoczyły się kariery tych, którzy na MŚJ w Rasnovie zajęli dalsze miejsca. Marius Lindvik w Rumunii zajął 15. miejsce i przegrał z Przemysławem Kantyką. W tym sezonie Norweg ma jednak życiową formę, co pozwoliło mu pięciokrotnie stanąć na podium, w tym dwa razy na jego najwyższym stopniu.
Od dwóch sezonów podstawowym zawodnikiem w kadrze Słowenii jest Anze Lanisek, który w Rasnovie był 16. W trwającym cyklu Słoweniec błyszczy formą. Skacze bardzo równo, a to zaowocowało drugim i trzecim miejscem na początku sezonu.
W Pucharze Świata skakał też Halvor Egner Granerud. 17. zawodnik mistrzostw świata juniorów w Rasnovie w zeszłym sezonie był jednym z ważniejszych asów w norweskiej kadrze. Znalazł się nawet w czwórce na mistrzostwach świata w Seefeld. W tym sezonie startuje jednak tylko w Pucharze Kontynentalnym.
Kto jeszcze z uczestników czempionatu w Rasnovie przebił się do czołówki? Swego czasu trochę w Pucharze Świata zamieszał Tilen Bartol, który w Rumunii uplasował się na 27. lokacie. Słoweniec miał bardzo udany sezon 2017/2018 i załapał się nawet do zespołu na Igrzyska Olimpijskie. Od dwóch lata jego forma mocno jednak pikuje.
W Pucharze Świata za to dość regularnie startują Naoki Nakamura (w Rasnovie 21.) i Robin Pedersen (22.) Obaj nie grają jednak pierwszych skrzypiec w swoich drużynach i jako sukces można poczytywać już ich awans do drugiej serii. W elicie skacze też Czech Filip Sakala (50.), ale w jego przypadku najlepszy wynik to 36. miejsce w Wiśle.
>> GDZIE SIĘ PODZIALI POLSCY SKOCZKOWIE?
Polscy skoczkowie nie zawojowali MŚJ w Rasnovie i nie zawojowali też skoków narciarskich. Trzech biało-czerwonych już w ogóle nie skacze, a czwarty startuje na poziomie już raczej tylko hobbystycznie.
Przemysław Kantyka karierę zakończył w marcu 2019 roku. W jego sportowym CV brakuje wielkich wyników, bo za takie nie można uznać brązu Uniwersjady. W Pucharze Świata szansę dostawał cztery razy w ramach grupy krajowej. Tylko raz zdołał przebrnąć kwalifikację. Było to w styczniu zeszłego roku w Zakopanem. W konkursie uplasował się jednak na 48. lokacie. W Pucharze Kontynentalnym lepsze starty przeplatał słabszymi.
Łukasz Podżorski ze skokami pożegnał się już kilka tygodni po zmaganiach w Rasnovie. „Moja decyzja jest związana głównie z finansami. Ze skoków nic nie miałem i nie łudziłem się, że coś będę miał. Mam 20 lat na karku, a w skokach zero perspektyw finansowych” – wyjaśniał w rozmowie z portalem skokipolska.pl
Dominik Kastelik skoki oficjalnie porzucił latem zeszłego roku. Ogłosił wówczas, że rozpoczyna pracę jako górnik. Podczas swojej sportowej kariery zawodnik zasłynął głównie z tego, że skrytykował go publicznie sam Adam Małysz.
Zdarzenie miało miejsce na mistrzostwach świata juniorów w Park City, na których Kastelik fatalnie wypadł w konkursie drużynowym. „Kolega Kastelik lekceważy sobie resztę ekipy. Chłopak ma talent, a robi wszystko, by spierniczyć sobie karierę. Było już wielu takich utalentowanych skoczków, którzy przekreślili sobie przyszłość w tym sporcie” – napisał wówczas Orzeł z Wisły. Sprawa wywołała falę komentarzy, a część osób krytykowała Adama Małysza za wyrażenie tej uwagi publicznie.
Krzysztof Leja po sezonie 2015/2016 wypadł poza struktury Polskiego Związku Narciarskiego. Pozostawiony na marginesie nie zdołał się przebić do żadnej z kadr. W sezonie 2017/2018 załapał się jednak na kilka konkursów Pucharu Kontynentalnego, w których zdobył 35 punktów. Później postanowił pójść w ślady Tomasza Pochwały i postawić na kombinację norweską. Furory jednak i w tej dyscyplinie nie zrobił.