Znajdź nas

Felietony

Ta drużyna zrobiła więcej niż miała i za to jej dziękuję! Młodzieżówka nie zasłużyła na taki hejt!

Polscy piłkarze w fatalnym stylu przegrali z Hiszpanią i stracili szansę na wyjazd na Igrzyska Olimpijskie w Tokio. W Internecie jak zwykle w takich sytuacjach rozlał się hejt. Czy jednak jest on uzasadniony?

Polska U21 kontra Włochy U21, kolejnym rywalem Hiszpania

Na początek ustalmy jedno. Wczoraj mecz to był blamaż i koniec kropka. Nikt za to spotkanie biało-czerwonych nie pochwali, bo nie ma za co. Zagrali fatalnie i przegrali zasłużenie. Choć i tu należy pamiętać, że nie grali z San Marino, tylko naszpikowaną gwiazdami Hiszpanią. Dość powiedzieć, że wartość ekipy hiszpańskiej jest wyceniana na pół miliarda euro, a naszej na niespełna 37 milionów euro! Ponadto Hiszpanie grali z nożem na gardle, co dodatkowo ich zmotywowała. Nasza młodzieżówka nigdy z nimi nie wygrała i wczoraj też złej passy nie udało się odwrócić. Ale pełna zgoda, co do tego, że nie usprawiedliwia to tak słabego występu biało-czerwonych.

Na ten zespół nie można jednak patrzeć tylko i wyłącznie przez pryzmat jednego meczu, lecz ostatnie dwa lata. Gdy tę drużynę obejmował Czesław Michniewicz, mało kto wierzył, że uda mu się stworzyć zgrany team zdolny do walki o najwyższe cele. Zwłaszcza gdy na początku eliminacji polscy piłkarze zremisowali z Finlandią i… Wyspami Owczymi. Pisano wtedy o wstydzie i skreślano ten zespół. On się jednak rodził w bólach. Był w stanie pokonać i zremisować z Danią, czyli drużyną zawsze dla nas niewygodny.

W grupie o punkt drużynę Michniewicza wyprzedzili Duńczycy. Dzięki dobremu bilansowi Polacy zdołali wejść do baraży, co już było pewnym sukcesem, zważywszy na dokonania naszych młodzieżówek w ostatnich latach. Tam rywale naszych zawodników była Portugalia. Jeszcze przed dwumeczem stwierdzono, że skończy się to kompromitacją. W końcu rywal był z najwyższej półki. W pierwszym meczu – u siebie – Polacy przegrali. Na drugi – zdaniem kibiców – jechali po lanie. Wtedy jednak ta reprezentacja zachwyciła. Na wyjeździe biało-czerwoni potrafili pokonać Portugalczyków aż 3:1.

Ten wywalczony awans, a nie przez nikogo darowany, sam w sobie stanowił już wielki sukces. Każdy rozsądny kibic się z tym zgodzi. Mimo pokonania Portugalii, nikt nie wyznaczał Polakom wielkich celów na turniej we Włoszech i San Marino. Bo i czego można było oczekiwać, gdy trafiło się do grupy z takimi potentatami jak Włochy, Belgia, Hiszpania. Po cichu można było liczyć na jedną wygraną, ale żeby walczyć o Tokio? To wydawało się niewiarygodne.

Niektórzy jeszcze przed turniejem przewidywali kompromitację. Tymczasem w pierwszym meczu biało-czerwoni nieoczekiwanie pokonali Belgów. Ktoś może powiedzieć „wypadek przy pracy”. Być może. Ale spotkanie z Włochami udowodniło, że naszych zawodników stać na wiele. Żeby być obiektywnym ekipą Michniewicza zachwycała się włoska czy hiszpańska prasa. Nie tylko polska, której zaraz zarzuci się pompowanie balonika. Żeby zobaczyć jaka była euforia wśród kibiców wystarczy tylko zajrzeć pod komentarze. Czy czasem nie dominował tam obrazek Czesława Michniewicza w aureoli czy orła Bielika przed naszą bramką?

Najlepiej spuentował sytuację Tomasz Ćwiąkała, bądź co bądź uznany dziennikarz piłkarski. „Czasem warto spojrzeć na punkt wyjścia, eliminacje, ostatnie mecze, rozwój poszczególnych piłkarzy. Trzeba mieć naprawdę prymitywne spojrzenie, by deprecjonować te drużynę za jeden mecz i to z Hiszpanią. Jeśli Getafe przegrywa z Barceloną, nie dzieje się tragedia” – stwierdził. I ma rację. Bo kto przed turniejem liczył, że Polacy pokonają Włochów czy Belgów? Nikt. Tak samo jak nikt nie trzeźwo myślący nie liczył, że biało-czerwoni spacerkiem pokonają Hiszpanów.

Poza tym ten turniej udowodnił, że na zapleczu jest kilku piłkarzy na których warto stawiać. Przed meczami z Włochami czy Belgią nie każdy był przekonany do takich nazwisk jak Krystian Bielik, Kamil Grabara czy Szymon Żurkowski. Dziś nie ma już wątpliwości, że należy dać im większą szansę w kadrze Jerzego Brzęczka. Czy to też nie świadczy o tym, że ten zespół zrobił ogromny postęp? Z całą pewnością i należy to docenić.

„Jako kapitan jestem cholernie dumny z tej drużyny. Niech ten ostatni wynik nie zamazuje tego, co zrobiliśmy przez ostatnie dwa lata. Każde zgrupowanie, każdy trening, każdy mecz scalał tę drużynę. Dzięki temu dziś jesteśmy jak rodzina” – napisał po meczu Dawid Kownacki. I niech to będzie puenta.

Miłośnik mediów i sportu. Wychował się na koszykarskich popisach Michaela Jordana i okrzyku "hej, hej tu NBA". Współpracownik "Magazynu Sportowiec".

Więcej w Felietony