Polscy koszykarze, dzięki fantastycznej grze w poprzednich meczach, mieli już zapewniony awans do ćwierćfinału Mistrzostw Świata. Argentyna była ostatnim przeciwnikiem w drugiej rundzie turnieju. To właśnie z 5. drużyną w rankingu światowym podopieczni Mike’a Taylora walczyli o wyjście z grupy z pierwszego miejsca.
Niestety przeciwnicy bardzo mocno weszli w mecz. Szybko zyskali dwukrotną przewagę. Zwłaszcza świetnie grali Scola, Dalia i Campazzo – czyli liderzy argentyńskiej kadry. Polacy mieli w pierwszej kwarcie słabą skuteczność pod koszem. Częściej próbowali rzucać za 3 pkt, co wyszło im dwukrotnie. I dzięki temu przegrywaliśmy tylko 14-20.
W drugiej kwarcie Polacy nie grali wcale źle. Ale cały czas brakowało nam skuteczności. Do tego wszystkiego rywale kontrowali prawie każdy nasz błąd. Świetnie punktował po naszej stronie Slaughter, ale zaś po stronie Argentyny było aż 3 liderów skuteczności. Drugą kwartę przegraliśmy 13-22, a po pierwszej połowie było 27-44.
Trzecia kwarta to już prawdziwy pokaz siły w wykonaniu Scoli i jego spółki. Argentyna po prostu wycierali nami parkiet. Nie wiadomo nawet, kiedy faworyt do mistrzostwa miał już 30 punktów przewagi. Ponad dwukrotna skuteczność za 2 pkt i również lepsza gra za 3 pkt – trudno było doskoczyć do tak dobrze grającego przeciwnika.
W czwartej kwarcie również byliśmy bez szans. Zawodnicy Mike’a Taylora dostali bardzo ważną lekcję koszykówki, którą powinni wykorzystać w kolejnych meczach. Bo trudno powiedzieć, że biało-czerwoni zagrali źle. Po prostu rywal grał na najwyższym, światowym poziomie. We wtorek Polacy zagrają w ćwierćfinale ze zwycięzcą grupy J: Hiszpanią lub Serbią.