Mateusz Rudyk do Kanady leciał pewny swego. Triumf w klasyfikacji końcowej Pucharu Świata zapewnił sobie już wcześniej, bo zwycięstwach w Cambridge i Brisbane. Do końca nie było też wiadome czy Polak wystartuje w sprincie indywidualnym. Ostatecznie jednak zdecydowano się na takie rozwiązanie, a nasz zawodnik ponownie błysnął formą.
Już w eliminacjach Polak pokazał moc, pewnie je wygrywając. W 1/8 finału Mateusz Rudyk nie dał żadnych szans Hiszpanowi Jose Moreno, którego wyprzedził o 0,668 sek. Żadnych problemów nie miał też z Xu Chao, z którym rywalizował w ćwierćfinale. Nasz zawodnik najpierw pokonał Chińczyka o 0,113 sek., a w drugiej próbie już o 2,699 sek. W półfinale Mateusz Rudyk zmierzył się z Francuzem Rayanem Helalem. Tu emocji było więcej, bo Polak przegrał pierwszy wyścig. W kolejnych dwóch jednak zwyciężył i awansował do finału.
W finale rywalem naszego zawodnika był Francuz Quentin Caleyron. Polak nie dał przeciwnikowi większych szans. W pierwszym wyścigu pokonał go o 0,081 sek., natomiast w drugim o 0,123 sek.
Mateusz Rudyk utrzymuje wysoką formę już od dłuższego czasu. W marcu zeszłego roku jako pierwszy Polak w historii wywalczył medal mistrzostw świata w sprincie. Na pruszkowskim welodromie sięgnął wówczas po brąz. W październiku powtórzył ten sukces podczas mistrzostw Europy w Apeldoorn. Teraz do kolekcji dołożył triumf w klasyfikacji generalnej Pucharze Świata. Trzeba jednak pamiętać, że w ostatnich trzech zawodach nie startowali Holendrzy Harrie Lavreysen i Jeffrey Hoogland, czyli mistrz i wicemistrz świata.