Przemysław Paszowski: Co cieszy cię bardziej wyniki czy postawa na planszy? Mateusz Antkiewicz: Trudno powiedzieć. Na pewno jestem zadowolony ze swojego występu w turnieju. Do każdej walki starałem się podejść indywidualnie, wykorzystując wiedzę na temat przeciwnika i dobierać takie działania, aby zadawać trafienia. Jednak tak naprawdę każda walka rządzi się swoimi prawami i nie zawsze się to udanej. Po przegranej z Włochem Gabrielem Ciminim szybko wyciągnąłem wnioski. Dzięki temu podczas turnieju drużynowego byłem już od niego lepszy.
Masz prawo być zadowolony, bo tak wysoko w karierze nigdy nie byłeś. I w dodatku pokonałeś mistrza olimpijskiego z Londynu.
Nie mogę być jednak też do końca zadowolony z tego turnieju. Jest lekki niedosyt. W walce o awans do ćwierćfinału prowadziłem już 7:2, a ostatecznie przegrałem. Co do walki z mistrzem olimpijskim Rubenem Limardo, to na pewno cieszy mnie to zwycięstwo. Miałem w tej walce dobry początek, dzięki temu odskoczyłem rywalowi na kilka punktów. Pozwoliło mi to kontrolować przebieg całej walki. Jednak na pewno apetyt rośnie w miarę jedzenia.
Myślisz, że możesz takie wyniki osiągać w miarę regularnie?
Myślę, że tak. Nie jest to jednak takie łatwe, gdy w zawodach bierze udział około trzystu zawodników. Ale dobre występy i wygrane walki z coraz lepszymi zawodnikami motywują i dają pewność siebie na planszy. Cały czas nad tym pracuję i dążę do tego poprzez ciężką i systematyczną pracę na treningach.
Co się stało, że polska drużyna, która w ostatnim czasie zajmowała dalekie miejsca, nagle ociera się o podium?
Na to pytanie nie ma jednoznacznej odpowiedzi. Składa się na to dużo czynników. Za każdym razem dajmy z siebie wszystko, co tym razem zaowocowało czwartym miejscem. Wraz z Radkiem Zawrotniakiem i Mateuszem Nyczem w grudniu wywalczyliśmy w grudniu srebrny medal na wojskowych mistrzostwach świata. Na pewno dało nam to pozytywnego kopa, co mogło przyczynić się do naszego udanego startu podczas Pucharu Świata. Dużo trenujemy i widać, że idzie to we właściwym kierunku.
Jest pan młodym zawodnikiem. Obecność w teamie wicemistrza olimpijskiego Radosława Zawrotniaka dużo daje?
W naszej ekipie mamy dwóch wicemistrzów olimpijskich. Poza wspomnianym Radkiem jest jeszcze Robert Andrzejuk, który jest naszym trenerem. Dzięki nim czujemy się zdecydowanie pewniejsi w tym co robimy. Obaj mają doświadczenie i dużą wiedzę, którą nam przekazują, a my staramy się ją wykorzystać na planszy.
Jakie plany startowe na nadchodzące tygodnie ma Mateusz Antkiewicz? Jakie występy będą miały charakter priorytetowy?
Nadchodzące tygodnie zapowiadają się pracowicie. Będę uczestniczyć w zgrupowaniu kadry, a także czekają mnie kolejne występy w Pucharze Świata. Najbliższy start będzie w przyszłym tygodniu w Dausze. Później Vancouver i Puchar Polski seniorów. Zależy mi na dobrych walkach na każdym turnieju, lecz nie ukrywam, że w tym sezonie docelowo chcę zdobyć medal na mistrzostwach świata i Europy. Wiem, że coraz to lepsze starty przybliżają mnie do tego celu.