Pierwsze w historii mistrzostwa świata, organizowane pod szyldem Nautique Masters Wakesurf Series, składały się z dwóch części. Najpierw odbyło się pięć etapów eliminacyjnych na trzech kontynentach. Zawodnicy, którzy zajęli w nich czołowe lokaty awansowali do wielkiego finału w Callaway Gardens w amerykańskiej Georgii. Marta Wright zapewniła sobie kwalifikację, dzięki zwycięstwu w rundzie eliminacyjnej w Londynie.
Finałowe zawody w Callaway Gardens były dwuczęściowe. Najpierw rozegrano eliminacje, a następnie finał. W decydującej rundzie odbyły się dwa przejazdy, w czasie których można było wywrócić się jedynie dwa razy. „Sędziowie punktują nasze tricki, to jak surfujemy, a także jak trzymamy falę” – wyjaśnia Marta Wright. Przejazdy Polki były bardzo dobre technicznie. W rezultacie nasza reprezentantka pewnie pokonała amerykańskiego weterana wojennego i sięgnęła po złoto.
>> MARTA WRIGHT I JEJ WIELKA PASJA
Marta Wright jeździ na wózku od prawie trzynastu lat, gdy upadła podczas wspinaczki. Mimo niepełnosprawności nie zrezygnowała ze sportu. „Zaczęło się od slalomu na jednej narcie wodnej, w pozycji siedzącej. Bardzo dobrze mi szło, choć to niezwykle ciężki fizycznie sport. A przecież przejazd trwa tylko dwadzieścia – trzydzieści sekund” – mówi „Magazynowi Sportowiec” nasza zawodniczka.
Niedawno Marta Wright postanowiła spróbować znów czegoś nowego. „W klubie, w którym pływam, dowiedziałam się, że szukają ludzi do wakesurfingu. Pomyślałam czemu nie? Zaczęłam więc trenować. Fakt, że uprawiam slalom pozwolił mi łatwiej się przystosować do nowej dyscypliny” – opisuje.
Jak to możliwe, że osoba na wózku uprawia wakesurfing? „Deska na której pływam jest standardowa. Startują na niej również osoby pełnosprawne. Jedyna różnica polega na tym, że zamontowana jest na niej aluminiowa rama dopasowana do ciała. Siedzę na niej, ale pozwala mi też manewrować deską i ciałem” – wyjaśnia.
„Z tego co wiem jestem jedyną osobą w Europie, która siedzi na wózku i uprawia wakesurfing” – mówi Marta Wright. Polka jest jednak przekonana, że ta popularna za oceanem dyscyplina, zyska na zainteresowaniu również w Europie. „Trzeba czasu, bo to dość nowy sport. Ale w porównaniu do surfingu można ją uprawiać praktycznie w każdych warunkach. Jedyny wymóg to łódki do wytwarzania sztucznych fal” – kończy nasza zawodniczka, która nie boi się większej konkurencji.