Marcin Lewandowski w Dausze rozkręcał się z biegu na bieg. Swoją moc pokazał w półfinale. Wicemistrz Europy bieg rozegrał po mistrzowsku, mocno przyspieszając na ostatniej prostej. Polak poradził sobie z całą koalicją afrykańskich biegaczy, a także Norwegiem Jakobem Ingebrigstenem i pewnie wbiegł na metę jako pierwszy. Co więcej jego rezultat 3:36,50 był najlepszym wynikiem w półfinałach.
To rozbudziło nadzieje polskich kibiców, zwłaszcza że Marcin Lewandowski w tym sezonie biegał już o kilka sekund szybciej. W gronie finalistów wyżej na tegorocznych listach światowych było jedynie trzech zawodników, w tym Jakob Ingebrigsten, którego Polak pokonał w półfinale.
W finale już od początku ekstremalnie mocne tempo narzucili Kenijczycy Timothy Cheruiyot oraz Ronald Kwemoi. Odskoczyli oni od reszty stawki na kilka metrów. Europejczycy biegli natomiast swoim tempem, licząc że Kenijczycy osłabną. Marcin Lewandowski zaczął spokojnie, trzymając się końcówki stawki. Na trzecim okrążeniu zaczął jednak nieco przesuwać się do przodu.
Mocnego tempa Timothy’ego Cheruiyota nie wytrzymał jego rodak Ronald Kwemoi, który po chwili został wchłonięty przez grupę zasadniczą. Cheruiyota nie zagrożony biegł natomiast po złoto. W końcówce mocno zaatakował Algierczyk Taoufik Makhloufi i Marcin Lewandowski. Stoczyli oni piękną walkę o srebrny medal, ale naciskany mistrz olimpijski zdołał się obronić.
Timothy Cheruiyota wygrał z czasem 3:29,26. Drugi Makhloufi uzyskał 3:31,38, co jest jego najlepszym wynikiem w tym sezonie. Marcin Lewandowski do mety dobiegł z czasem 3:31,46, czym pobił swój rekord Polski.