Yukon River Quest
Organizatorzy oraz konkurenci nie dają większych szansy niż 40 procent na to, że Marcin Gienieczko dopłynie do mety. Do tej pory nikt nie płynął w kategorii solo dwuosobową łódką w Yukon River Quest. Dodatkowo za balast Gienieczko musi zabrać około 70 litrów wody na dziób canoe. Wszystko po to, aby trzymał się prostej linii oraz aby łódka nie była podatna na wiatr. Szanse są nieduże, ale Marcin chce podjąć to wyzwanie.
Zdaje sobie sprawę z tego, że nie wygra, ale ma okazję pokazać innym, iż dwuosobową łódką może przepłynąć 320 km w ciągu 32 godzin – w tym pokonując dystans 50 km na jeziorze. Jednocześnie chce przetestować swoją łódkę przed wyścigiem Yukon 1000.
Gienieczko startuje w Yukon River Quest i osiąga swój cel. Dodatkowo wyprzedza wiele łódek, które był kierowane przez dwie osoby. Na jeziorze Labarge płynął z prędkością 5km/godz, czasami 6km/godz. W ciągu 67 godzin, 55 minut i 27 sekund przepływa dystans 715 km zajmując w kategorii solo 6. miejsce.
Zdobywa uznanie wśród najbardziej doświadczonych zawodników na canoe oraz w kajakach. Do tej pory nikt takiego wyzwania nie zrealizował do końca.
YUKON 1000
Kolejne zadanie to najtrudniejszy i najdłuższy wyścig na canoe na świecie – YUKON 1000. Założeniem wyścigu jest wiosłowanie 18 godzin dziennie, z wymuszaną przez organizatorów przerwą na nocleg miedzy godzinami 23.00 a 5.00. Towarzyszy mu partner z Alaski Ben, z którym w ramach treningów przepłynął tylko 20 km! Razem tworzą załogę Independent Poland.
Podczas przygotowań towarzyszy im na drugim canoe ks. Sławek Szwagrzyk, który poświecił łódkę oraz dał schronienie i pomoc dla zawodników. Marcin i jego partner mieszkają w parafii u ks. Szwagrzyka, który sam jest zapalonym poszukiwaczem przygód. Ksiądz rozumie ambicje obu panów, dlatego oprócz noclegu obdarowuje ich jedzeniem.
Kiedy wystartowali byli na 3. pozycji, a później na 5 w ogólnej klasyfikacji. Na jeziorze Laberge stracili jednak 2 godziny czasu, co kosztowało również spadkiem w rankingu. Szybka rzeka Yukon pomogła im nadrobić straty i wyprzedzić wiele załóg. Ale stało się coś, co zachwiało załogą Independent Poland. Na ich drodze wybuchł pożar. Paliły się oba brzegi rzeki, a dym schodził na wodę i blokował możliwość przepłynięcia. Zagrożenie życia było realne dla wszystkich załóg. Marcin i Ben ryzykują i płyną dalej przez dym. Muszą uważać, gdyż na Yukonie wpłynięcie w mały, niewłaściwy kanał kończy się nawet utknięciem.
Na początku załoga bazowała na tracku, lecz partner Marcina prosił, aby mu zaufać. Znał i czuł rzekę bardzo dobrze. Chociaż Yukon potrafi zmienić swój pęd i czasem nurt. Dlatego potrzebny jest naturalny instynkt. Towarzysz Gienieczki tę część Yukonu przepłynął dwukrotnie i znał doskonale ten obszar. Toteż obaj postanowili skupić się jednocześnie na traku, zmyśle orientacji i intuicji.
Następnego dnia popłynęli już poprawnie. Natrafili na kolejny zespół kajakowy 10thLifeKayaking z USA, który miał duże problemy w nawigacji. Dzięki temu wyprzedzili ich. Warto dodać, że od dłuższego czasu wyścigu plasowali się na drugiej pozycji i przez większość etapu płynęli burta w burtę z liderem canoe.
Załoga Independent Poland zatrzymywała się raz dziennie na 2 minuty na załatwienie czynności fizjologicznych. W pewnym momencie Gienieczko zaczął trochę słabnąć. Dużo siły włożył w etap kanadyjski. Dodatkowo miał problemy z żołądkiem. Zatruł się sfermentowanym napojem, przez co wymiotował. Do tego zawodnikom towarzyszył upał od początku wyścigu. Najgorzej było w południe, kiedy słonce paliło ich prosto w twarz.
Ben miał problemy z ramionami. Ciągle brakuje im snu, ponieważ śpią zaledwie po 3 godziny.
Przed małą osadą Indiańską Beaver Ben zaczyna bardzo imponować Marcinowi. Siada w pozycji klęczącej i rozpoczyna długie mocne wiosłowania. W tym czasie płyną pod silnym wiatrem i pokonują metrowe fale. Po przepłynięciu 1600 km w ciągu 7 dni, 7 godzin i 30 minut zespół Independent Poland dopływa do mety. Zajmuje bardzo wysokie 2. miejsce w kategorii canoe, a 4. pozycje klasyfikacji ogólnej.
Oficjalna strona wyścigu z wynikami
Wyprzedzają 10 zespołów. Pokonują miedzy innymi zwycięzcę Yukon River Quest Bart de Zwarta oraz angielski zespół, który 2 lata wcześniej w rekordowym czasie przepłynął Atlantyk z Portugali do Wenezueli. Organizatorzy po analizie naliczyli wielu zespołom kary czasowe ( po 2 godziny). Ekipie Marcina również za to, że ten próbował się skontaktować telefoniczne z organizatorem pytając czy dalsze płynięcie przez pożar jest bezpieczne. Kontaktowanie przez telefon satelitarny było zabronione, chyba że w nagłych przypadkach. Jednak nie wpłynęło to na ich pozycję, gdyż mieli wystarczającą przewagę nad innymi zespołami. Organizatorzy oficjalnie pogratulowali zespołowi zawziętości i dobrego wyniku.
Natomiast Polski Komitet Olimpijski opublikował wyniki Polaka na swojej stronie.
Do Muzeum Sportu i Turystki w Warszawie Marcin Gienieczko przekazał swoje wiosło, a drugi pagaj podarował Prezesowi Polskiego Komitetu Olimpijskiego – Andrzejowi Kraśnickiemu.
Zapraszamy do obejrzenie filmu z obu wyścigów