Przed meczem nikt nie miał wątpliwości, że jakikolwiek wynik inny od wygranej biało-czerwonych będzie sensacją. W tegorocznej edycji Pucharu Świata Egipcjanie zdołali wygrać z Australią i Iranem, a potem ponieśli cztery porażki. Na zupełnie innym biegunie byli biało-czerwoni, którzy w turnieju odnieśli już sześć zwycięstw. Trener Vital Heynen tym razem dał pograć od pierwszych piłek między innymi Marcinowi Komedzie, Łukaszowi Kaczmarkowi i Norbertowi Huberowi.
Początek spotkania był jednak bardzo wyrównany, a Egipcjanom udało się nawet wyjść na prowadzenie, po tym jak dwa asy zaserwował Rashad Atia. Zespół z Afryki Północnej na pierwszej przerwie technicznej prowadził 8:7. Przy stanie 9:10 do pola zagrywki wszedł Łukasz Kaczmarek, czym odmienił losy seta. Biało-czerwoni zdołali zdobyć siedem punktów z rzędu i stało się jasne, że tej odsłony już nie przegrają. Ostatecznie nasi reprezentanci triumfowali 24:18.
W drugiej odsłonie Egipcjanie nie byli w stanie nawiązać walki. Polacy na pierwszej przerwie technicznej prowadzili 8:4. Rywale zdołali co prawda wyrównać, ale to był ich jedyny przebłysk w tym secie. Ciekawiej niż na parkiecie było za to przy stoliku sędziowskim. Okazało się bowiem, że sędziowie zgubili jeden punkt Egipcjanom. Ci zdołali go odzyskać po długich protestach trenera Gido Vermeulena. Biało-czerwoni tymczasem odskoczyli na kilka punktów i już do końca utrzymywali dystans. Po ataku Norberta Hubera na tablicy wyświetlił się rezultat 25:18.
Trzeci set to już zdecydowana dominacja mistrzów świata. Podopieczni Vitala Heynena szybko odskoczyli na kilkupunktową przewagę, która z czasem tylko się powiększała. Egipcjanie nie mieli żadnego pomysłu na to jak zatrzymać świetnie dysponowanych reprezentantów Polski. Skończyło się więc na dużej wygranej 25:16.
Jutro w Hiroszimie biało-czerwoni zmierzą się z Australią. Początek meczu o 5:30.