Znajdź nas

Długie rozmowy

Lucyna Kornobys: Dzięki sportowi „wstałam z kolan”, sport to cała ja

Rzuca oszczepem, pcha kulą, a co ważniejsze w obu tych konkurencjach osiąga sukcesy. Lucyna Kornobys to multimedalistka mistrzostw świata i Europy. Jej ostatnie wielkie sukcesy to złoty i brązowy medal ubiegłorocznych mistrzostw Starego Kontynentu w Berlinie. W tym roku przed nią kolejne wyzwania, ale jak przekonuje Lucyna Kornobys teraz celem są już Igrzyska Paraolimpijskie. „Marzę o złotym medalu i staram się wyobrażać jak go zdobywam” – mówi paraolimpijka.

Lucyna Kornobys w akcji
Lucyna Kornobys podczas zawodów

Przemysław Paszowski: Emocje po Gali i Balu Mistrzów Sportu już opadły?                                                 Lucyna Kornobys: Prawie, choć często wracam jeszcze do tego wspaniałego dnia. Pierwszy raz byłam na takiej imprezie i chyba na długo pozostanie ona w mojej pamięci.

Nie udało się pani wygrać plebiscytu, ale w tym wszystkim chyba nie to było najważniejsze.

Tak. Ja już wcześniej domyślałam się kto wygra, więc nie było rozczarowania. Igor Sikorski zasłużenie zwyciężył. Zdobył medal Igrzysk Paraolimpijskich w swojej dyscyplinie po ponad trzydziestu latach. Dla mnie sama nominacja i bycie w tak zacnym gronie to duża satysfakcja i radość. Mogłam porozmawiać z wieloma najlepszymi sportowcami, wymienić doświadczenia, powspominać wcześniejsze spotkania. No i oczywiście pozyskać autografy dla siostrzeńców.

Sport niepełnosprawnych ostatnimi laty coraz bardziej przebija się na salony. Czy pani to rzeczywiście odczuwa?

Oczywiście. Gdy zaczynałam karierę w 2008 roku mało się o nas mówiło. Pojedyncze wyróżnienia za sukcesy na arenach międzynarodowych. W Polsce jest około cztery tysiące sportowców z niepełnosprawnościami, a mało kto o nich słyszał. W ubiegłym roku osobiście doświadczyłam ogromnego wyróżnienia. Podczas Gali „Złote Kolce” zostałam najlepszą lekkoatletką, a Maciej Lepiato lekkoatletą. Po raz pierwszy jako sportowcy niepełnosprawni zostaliśmy uhonorowani takim wyróżnieniem. Cieszę się, że nasz trud, ciężka praca i determinacja zostają zauważone. Daje to dodatkowego „kopniaka” do dalszej pracy. To też zasługa was – mediów. Dzięki wam my już nie jesteśmy anonimowi.

Kilka tygodni temu po artykule w „Magazynie Sportowiec” minister Witold Bańka przyznał wam stypendia. Ten gest daje chyba nadzieję na znaczącą poprawę waszej sytuacji?

Tak. Dostaliśmy nagrody za osiągnięcia medalowe i mamy otrzymać również specjalne stypendia dla osób, które nie spełniają kryteriów. Jeszcze ich nie mamy, lecz ufam, że zgodnie z obietnicą będą. Jest to bardzo ważne, gdyż często jest to jedyne źródło dochodu. Nie każdy z nas ma renty, czy możliwość podjęcia pracy. Sama wcześniej pracowałam i wiem, że trudno jest pogodzić pracę zawodową z prawdziwym trenowaniem. Mam nadzieję, że takie stypendia czy nagrody nie będą jednorazowe przy większym nagłośnieniu mediów, tylko będzie standardem dla sportowców, którzy mają takie osiągnięcia.

Lucyna Kornobys na podium

Lucyna Kornobys ze srebrnym medalem mistrzostw świata

Dzięki tym pieniądzom przygotowania do kolejnego sezonu będą odbywały się ze spokojniejszą głową?

Dokładnie, nie będę musiała się martwić skąd zebrać fundusze na przygotowanie się do mistrzostw świata w Dubaju. A jak wiadomo spokojna głowa to lepsze efekty na zawodach i treningach. Przyznam, że czekam z niecierpliwością na oficjalną decyzję ministra Witolda Bańki na piśmie. Niestety bez pieniędzy nie ma możliwości na dobre szkolenie i starty.

Przyszłoroczny sezon będzie wyjątkowo długi. Czy Lucyna Kornobys ma już pomysł jak zrobić formę na mistrzostwa świata?

Na szczęście nie ja o tym myślę tylko mój trener. Ja staram się rzetelnie wykonywać jego założenia i może troszkę więcej dawać z siebie niż on zakłada. Przygotowania już się rozpoczęły i jak na razie idą dobrze. Zaczynamy spokojnie aby ciało i głowa wytrwały taki długi czas pracy. Poza treningami fizycznymi staram się jeszcze więcej czasu spędzać na przygotowaniu mentalnym i emocjonalnym. Obecnie jest to tak samo ważny element jak trening siłowy i motoryczny.

Czy traktuje pani start w Dubaju jako cel sam w sobie, czy jest to tylko przystanek do Igrzysk Paraolimpijskich w Tokio?

Myślę, że bardziej jako przystanek, a raczej droga do Tokio. Na mistrzostwach Świata będziemy walczyć o przepustkę na Igrzyska Paraolimpijskie. W związku z tym medal sam w sobie jest ważny, ale najważniejsza jest cała droga na Tokio. Już teraz trzeba myśleć o siłowym i technicznym przygotowaniu. Pewnych rzeczy nie da się wykonać w kilka miesięcy – szczególnie przy naszych niepełnosprawnościach. Troszkę pogorszył się stan zdrowia, więc muszę więcej czasu poświęcić na motorykę i ogólnorozwojówkę. Zaczęłam już w 2018 i do Tokio powinno się udać.

Często pani myśli o tym upragnionym złotym medalu paraolimpijskim?

Oj tak. Marzę o nim i staram się wyobrażać jak go zdobywam. To jest również wizualizacja sukcesu, na który tak ciężko pracuję. Muszę przygotować ciało, ale i umysł na to, że jestem gotowa zdobyć ten złoty medal paraolimpijski. Gdybym nie wierzyła, że jest to możliwe nie zaszłabym tak daleko.

Lucyna Kornobys w trakcie zawodów

Lucyna Kornobys w akcji

Czy gdyby udało się go pani zdobyć to miałaby poczucie, że jest sportowcem kompletnym?

Jeśli wcześniej zdobędę złoto na mistrzostwach świata to będę mogła można tak uznać. Pewnie będę czuć sporą satysfakcję, gdyż będę miała wszystkie kolory medali z najważniejszych imprez. Choć zawsze coś jeszcze będzie do osiągnięcia.

Nie tak dawno powiedziała pani, że nie wyobraża sobie życia bez sportu. Dlaczego?

Ze sportem jestem związana od szóstego roku życia. Ciągle coś się działo z małą przerwą. Dziś sport jest dla mnie nie tylko elementem treningu i rywalizacji, ale również, a może i przede wszystkim sensem życia. Sport to terapia nie tylko dla ciała, ale dla umysłu i ducha.

Sport dał pani niejako nowe życie?

To sport pozwolił mi „podnieść się z kolan” emocjonalnie i otworzył drzwi do lepszego życia. Życia gdzie mam cel, pewną dyscyplinę, która trzyma mnie w ryzach szczególnie tych emocjonalnych. Nie zastanawiam się czy dziś będzie bolało, tylko wstaję i wykonuję zadania, które zaplanowaliśmy z trenerem. Sport dużo mnie w życiu nauczył. Gdy, kolega wspomniał o ewentualnym przejściu na „sportową emeryturę” to ogarnął mnie strach. Myślę, że przed brakiem poukładanych dni, miesięcy, a w szczególności głowy. Sport stanowi o całym moim życiu, to pod niego podporządkowuję swój kalendarz. Uwielbiam treningi, ten wysiłek, zmęczenie i radość po dobrze wykonanym zadania. Bez sportu nie wiem czy umiałabym sobie poukładać tak życie?

Czy sport dał pani tyle doznań i przygód, o których pani nie marzyła? Czy sport wreszcie dał pani taką radość w sercu?

Kurcze, sport to cała ja. Gdy kilka dni nie ćwiczę to momentalnie spada radość życia. Czuję brak adrenaliny, brak wysiłku i zmęczenia. Mimo że często po treningach brakuje mi sił fizycznych – to wówczas stan emocjonalny i duchowy jest chyba na najwyższym poziomie. Poprzez sport poznałam nowych ludzi, świat i kulturę różnych krajów. Wszystko to jest w mojej głowie. W dzieciństwie nawet nie marzyłam o takim życiu. Zawsze wpajano mi, że nic ze mnie nie będzie, bo wychowywałam się w domu dziecka. Mimo to wielu dobrych ludzi wskazało mi drogę do marzeń i właśnie poprzez sport je spełniam. Moi bliscy często mówią, że widać jak bije ze mnie szczęście i radość, gdy opowiadam o sporcie. To jest moja perełka, uwielbiam tu być i robić to co robię.

Myśli pani, że ten czas zanim zaczęła pani trenować był w pewien sposób czasem straconym?

Nie. Uważam, że zawsze to co się dzieje w naszym życiu jest po coś. Widocznie tak miało być. Może miałam się przygotować do tego innego życia – nie wiem. Cieszę się z każdego dnia, jaki był, jaki jest i jaki będzie. Nauczyłam się wyciągać z każdego dnia coś pozytywnego. Dlatego nie uważam, aby życie przed sportem było czasem straconym.

Lucyna Kornobys na podium

Lucyna Kornobys to jedna z najlepszych polski paraolimpijek

Jest pani osobom zdeterminowaną. Ta cecha bardzo pomaga w sporcie?

Jak najbardziej. Ale tego nauczyłam się z czasem. Dużo pracowałam z terapeutą, aby wyzbyć się strachu i poprawić poczucie własnej wartości. Jako dziecko, a jeszcze nawet w szkole średniej nie wierzyłam w swoje możliwości. Dopiero praca z terapeutą pomogła mi zrozumieć, że wszystko zależy ode mnie. Ciężko pracuję aby osiągnąć wyznaczony cel. Nic nie przychodzi łatwo. W sporcie jest to szczególnie ważne, aby po wielu niepowodzeniach nie poddawać się, tylko przeć mocno do przodu. Życie nauczyło mnie również, że nic nie przychodzi samo, na wszystko trzeba sobie zapracować. Konsekwencja w działaniu to chyba podstawowa cecha każdego sportowca.

Co panią najbardziej napędza w życiu i co panią najbardziej motywuje?

Moją największą motywacją jest rodzina. To ona wspiera mnie w tych trudnych chwilach, smutku czy porażki. Kiedyś wytatuowałam sobie na prawej ręce motto jakim kieruję się w życiu „dopóki walczysz jesteś zwycięzcą”. Dlatego staram się nie poddawać i realizować wyznaczone cele. Motywacją jest też sukces, nawet ten najdrobniejszy. Dodatkowo wsparcie bliskich i przyjaciół pozwala poczuć siłę do walki o marzenia. Motywuję się też sama wyklejając kartki z napisami: „dopóki walczysz, jesteś zwycięzcą” – cel medale ..… To taka autosugestia i dodatkowe bodźce do dalszej walki. Motywacją jest też pokazanie, a może i udowodnienie innym, zwłaszcza tym którzy mnie skreślali, że wiele jeszcze mogę osiągnąć. Że wcale nie jestem gorsza od innych. Myślę, iż największą motywacją jest jednak wsparcie innych sportowców, trenerów i osób związanych ze sportem.


Lucyna Kornobys. Lekkoatletka. Paraolimpijka. Wicemistrzyni Igrzysk Paraolimpijskich w Rio de Janeiro w pchnięciu kulą. Wielokrotna medalistka mistrzostw świata i Europy. Lucyna Kornobys to aktualna mistrzyni Europy i rekordzistka świata w pchnięciu kulą.

Dziennikarz radiowy i telewizyjny. W latach 2013-2016 redaktor naczelny portalu Juventum.pl Autor powieści "Pragnę, Kocham, Nienawidzę". Sport to dla niego nie tylko wyniki i zwycięstwa, ale wartości, które za sobą niesie.

Więcej w Długie rozmowy