Przemysław Paszowski: Lidia Sulikowska – przyszłość polskiego żeglarstwa. Odpowiada ci takie określenie?
Lidia Sulikowska: Trudno mi powiedzieć co będzie za kilka lat.
Trudno jednak polemizować z faktami. Na ostatnich dwóch juniorskich mistrzostwach świata spisałaś się najlepiej z biało-czerwonych.
Nawet o tym nie wiedziałam. Skupiam się raczej na swoich wynikach, a nie na innych.
Śledząc twoje wyniki ze światowego czempionatu można zaobserwować regularny progres.
W zeszłym roku miałam jeden z najgorszych sezonów w moim życiu. Na szczęście jednak zrehabilitowałam się w tym sezonie.
I to mocno, bo wywalczyłaś w Sopocie wicemistrzostwo Europy juniorów.
Tak to prawda. To były bardzo ciężkie regaty, ponieważ akwen w Sopocie nie należy do najprostszych. Dodatkowo w trakcie zawodów towarzyszyły mi choroba.
Ten sukces chyba tym bardziej cieszy, gdyż został wywalczony u siebie, w rodzinnych stronach.
To na pewno. Bardzo dobrze mi się pływało. Prawie jak nigdy w Sopocie (śmiech). Byłam bardzo skupiona i starałam się popełniać jak najmniej błędów. Poza tym z tego co widzę pływanie w domu bardzo mi służy, ponieważ w 2016 roku również tutaj zdobyłam medal mistrzostw Europy. Wówczas stanęłam na podium w klasie bic techno.
Który z tych medali jest dla ciebie ważniejszy?
Tegoroczne wicemistrzostwo Europy jest dla mnie bardzo ważny, ponieważ wywalczyłam je klasie olimpijskiej. To pozytywnie rokuje na przyszłość. Osiągnięcia w bic techno też są dla mnie istotne, ponieważ w tej klasie na mistrzostwach Europy czy świata nigdy nie byłam poza czołową dziesiątką.
Gdybyś miała porównać jak zmieniłaś się ty i twoje żeglarstwo na przestrzeni dwóch lat to byłaby to długa lista?
Myślę, że przez te dwa lata zmienił się na pewno mój poziom mentalności i wiary w siebie. Wiadomo, że z tym bywa różnie jak u każdego sportowca. Poprawiłam na pewno również umiejętności żeglarskie. Cała stawka idzie do przodu, ja także.
Jakie umiejętności czy elementy musisz poprawić aby dopłynąć do tego ścisłego topu?
Na pewno start jest moja pięta achillesową. Muszę także popracować nad prędkością w silnym wietrze. Jest mnóstwo rzeczy, które mogę robić jeszcze lepiej. Jednak mam nadzieję, że dzięki treningom i trenerom uda mi się osiągnąć jeszcze jakieś dobre rezultaty.
Pływasz w klasie RS:X, nie sposób więc nie zapytać czy Zofia Klepacka jest dla ciebie inspiracją czy też wolisz nie oglądać się na innych i robić swoje?
Dopiero w tym sezonie miałam kilka okazji, aby pościgać się z Zofią. Na pewno podpatruję rzeczy, które robi multimedalistka mistrzostw świata i Europy. Obserwuję zresztą tez innych zawodników z całego świata. Staram się jednak skupiać na sobie i nad tym co jeszcze mogę robić lepiej.
Dlaczego postawiłaś akurat na windsurfing a nie na inne klasy żeglarskie?
Do klubu windsurfingowego zapisali mnie rodzice. To był ich pomysł. W sumie nawet przez chwilę nie myślałam o zmianie klasy.
Żeglarstwo to twoja pasja, hobby, przygoda?
Windsurfing to moja pasja, moje życie, moja przygoda. Zwiedziłam już dużą część świata i mam nadzieję, że czeka mnie jeszcze wiele przygód i podróży.
Czy jednak sport na najwyższym poziomie można traktować jako zabawę czy jednak nie ma tu czasu na taki spontan, luz?
W windsurfingu chodzi przede wszystkim o zabawę. Oczywiście zdarzają się treningi, kiedy jest na przykład bardzo zimno. Wtedy trzeba zacisnąć i iść na wodę. Są też sytuacje, gdy nic nie wieje i trzeba „przepompować” się godzinę lub dwie na wodzie. Natomiast zazwyczaj są to treningi, kiedy pływamy w ślizgu, ćwiczymy różne manewry, ścigamy się. To wszystko sprawia nam ogromną frajdę.
Gdy przegląda się twojego Instagrama dominuje tam żeglarstwo. Ale jak rozumiem nie jest to twoje całe życie.
Żeglarstwo to duża cześć mojego życia. Można powiedzieć, że nawet całe. Natomiast zawsze znajdzie się czas dla przyjaciół, z kolei w zimę na snowboard oraz inne przyjemności.