Leszek Blanik na łamach „Przeglądu Sportowego” opisuje bardzo trudną sytuację naszej kadry. „Pieniądze na przygotowania do igrzysk, na walkę o kwalifikację właśnie się skończyły. A mamy lipiec… Na pozostałe miesiące tego roku związek, jak się dowiedziałem, jest w stanie przeznaczyć zero złotych” – mówi mistrz olimpijski z Pekinu. Tymczasem w październiku odbędą się mistrzostwa świata, a kwalifikacje trwać będą jeszcze do marca.
W tym roku nasi gimnastycy ani razu nie wystartowali w zawodach Pucharu Świata. Byli za to na mistrzostwach Europy. Sęk w tym, że jak podaje „Przegląd Sportowy”, hotel i wyżywanie w trakcie imprezy… w Szczecinie pokryła Akademia Leszka Blanika. Jak sugeruje dziennik, problemy związku mogą wynikać właśnie z organizacji mistrzostw Europy.
Problemem jest też brak startów na Pucharze Świata. W tym roku nasi gimnastycy nie wystartowali w nich ani razu. „Będąc doświadczonym zawodnikiem, mając już ustabilizowaną pozycję na świecie, przed mistrzostwami Europy potrzebowałem przynajmniej czterech startów. Przed mistrzostwami świata – ośmiu. Jak mogę oczekiwać teraz od swoich zawodników postępów, skoro oni w ogóle nie mają okazji do sprawdzenia się w boju? – mówi „Przeglądowi Sportowemu” Leszek Blanik.
Na tym jednak problemy się nie kończą. Leszek Blanik pracuje bowiem bez umowy. „Kilka razy prosiłem związek o przesłanie kontraktu do podpisania i nie mogłem się doprosić. Ostatnio dowiedziałem się telefonicznie, że mam pracować do… września” – twierdzi mistrz olimpijski w rozmowie z „Przeglądem Sportowym”.