Jeszcze do niedawna wydawało się, że polskie bobsleje mogą solidnie namieszać w światowej czołówce. Podstawy do takiego optymizmu były chociażby po bardzo udanych Igrzyskach Olimpijskich w Pjongczangu czy dobrym zeszłym sezonie. Od tego czasu zamiast progresu jest jednak regres. Latem z pracy z kadrą zrezygnował trener Janis Minis. Łotysz był zniechęcony tym, w jakiej kondycji znalazły się polskie bobsleje, więc w końcu odszedł.
To był jednak tylko początek lawiny problemów. Boby biało-czerwonych były w fatalnym stanie, a media donosiły też o tym, że część wyposażeni zaginęła. Nasi zawodnicy relacjonowali ponadto, że pojechali na zgrupowanie na tor, za który wcześniej nie zapłacono. Takich historii było jednak więcej. Federacja bezradnie rozkładała ręce, tłumacząc trudną sytuację ograniczonym budżetem.
W końcu związek znalazł trenera, ale utytułowany Niemiec Rudi Lochner nie stawił się na obozie. Szukać trzeba było dalej, a bezcenny czas uciekał. Ostatecznie związek zdecydował się postawić na kontrowersyjnego Holendra Arenda Glasa.
Biało-czerwoni odpuścili inaugurację Pucharu Świata w Lake Placid, a zamiast tego udali się na Puchar Europy w Winterbergu. Tam przelała się czara goryczy.
„Mając na uwadze nasze bezpieczeństwo i zdrowie rezygnujemy z dalszych startów w tej części sezonu. W głównej mierze jest to spowodowane nieodpowiednim przygotowaniem do sezonu. (…) Ostatnie miesiące to brak głównego trenera reprezentacji, na skutek czego żaden z zawodników nie ma odpowiedniej ilości oddanych ślizgów przedsezonowych. Jest to niezbędny element przygotowań, zwłaszcza jeśli mowa o wyszkoleniu nowego pilota, który odpowiada za zdrowie i życie całego teamu. Puchar Europy w Winterbergu pokazał, że start w nim i w kolejnych pucharach był i jest niepotrzebnym i niedopuszczalnym ryzykiem” – napisali w oświadczeniu bobsleiści.
„Trzy poważne wypadki na torze w ostatnim tygodniu (w tym jeden w drugim ślizgu pucharowym), które przekładają się bezpośrednio na stan naszego zdrowia uświadomił zespołowi, że ryzyko jest zbyt wysokie” – dodano.
Pod oświadczeniem podpisali się Mateusz Luty, Hubert Olczyk, Krzysztof Tylkowski, Arnold Zdebiak i Jakub Zakrzewski.