Przemysław Paszowski: Czy Klaudia Breś jest teraz w najlepszym momencie swojej kariery?
Klaudia Breś: Na pewno w momencie, w którym trochę wyluzowałam. Sport to już dla mnie nie jest cały świat. Mam swoje życie prywatne. Myślę, że to zaczyna się sprawdzać i przynosić efekty.
Wcześniej miała pani inne podejście? Sport był na pierwszym miejscu i ponad wszystko?
Myślę, że tak było. Teraz bardziej doceniam rodzinę i swój związek. Staram się to wszystko łączyć. Trenuję troszeczkę mniej, a więcej czasu staram się wygospodarować dla bliskich. To chyba jest słuszna droga.
Kiedy doszła pani do takiego wniosku, że coś trzeba w swoim życiu zmienić? Czy takim punktem zwrotnym była pomoc psychologa?
Trudno powiedzieć, kiedy to się stało. Myślę, że to poczucie narastało we mnie stopniowo. Co do psychologa, to też nie było tak, że to ja sięgnęłam po jego pomoc. Po prostu mamy zajęcia z psychologiem sportowym w ramach treningów i sobie rozmawiamy, co jest cennym doświadczeniem. I nawet ostatnio stwierdziliśmy, że nie jest już tak, że jest strzelectwo, a potem długo, długo nic.
Czyli znowu potwierdza się zasada, że psychika jest w sporcie bardzo ważna, o ile nie najważniejsza.
Na tym najwyższym poziomie strzeleckim, psychika odgrywa główną rolę. To jest około osiemdziesiąt procent wyniku. Podczas najważniejszych zawodów to od dyspozycji psychicznej wszystko zależy, bo ten poziom sportowy jest bardzo porównywalny.
Ma pani poczucie, że teraz zaczęła doganiać tego przysłowiowego króliczka?
Ciekawe pytanie. Odpowiem na nie może inaczej. Cały czas się starałam osiągać jak najlepsze wyniki. Na każde zawody jeździłam z podobnym nastawieniem, czyli po to aby wygrywać. Teraz się to udało. Start w Osijeku był wyjątkowy, bo wspaniale się przed nim czułam. Miałam niesamowicie pozytywne myśli.
Zdobywając ten złoty medal pomyślała sobie pani „no wreszcie”?
Pomyślałam. To był w ogóle wspaniały moment. Spojrzałam w oczy trenerki i zobaczyłam jej radość. Obie to osiągnęłyśmy. Spełniłam swoje marzenia. Ja je spełniłam, a nie one się spełniły!
Jak to jest, że przed mistrzostwami Europy zanotowała pani fatalny start, a potem na samej imprezie wywalczyła pani medal? Skąd bierze się taka dysproporcja?
Tamten start był po prosty tragiczny. Problemem była wtedy głowa. Psychika siadła i nie mogła się podnieść w trakcie konkurencji. To był mój najgorszy start w życiu. Ale może był potrzebny? W końcu uczymy się na porażkach. Może potrzebowałam tamtego startu, żeby móc się podnieść.
Który moment w konkursie jest najważniejszy? Pierwszy strzał, bo ustawia on w pewien sposób rywalizację?
Pierwszy strzał czy pierwsza seria są faktycznie bardzo ważne. Później jednak siłą rzeczy patrzy się przez pryzmat dobrego lub złego początku. Jeśli strzela się słabo, to chcąc nie chcąc, to poczucie własnej wartości spada. Ale te ostatnie strzały też są równie ważne. Jeśli nasze wyniki są dobre, to trzeba wtedy wytrzymać presję. Właśnie wtedy najłatwiej zaprzepaścić swoją pracę.
Start na mistrzostwach Europy kosztował panią dużo nerwów? Pytam o to dlatego że najpierw pani prowadziła, potem straciła prowadzenie, a wszystko rozstrzygnęło się na samym końcu.
Nie mogę powiedzieć, żeby ten start kosztował mnie dużo więcej nerwów niż te zawody przed mistrzostwami. Stres oczywiście się pojawił, bo to jednak duża impreza, ale nie był on paraliżujący. Nie miałam nawet problemu żeby zasnąć przed zawodami, a często bywało tak, że emocje uniemożliwiały spokojne zaśnięciem.
TAKICH MATERIAŁÓW MOŻESZ JUŻ NIE PRZECZYTAĆ W PRZYSZŁOŚCI. „MAGAZYN SPOROWIEC” NIE PRZETRWA BEZ WASZEGO WSPARCIA! PROSIMY O POMOC!
Przed oddaniem tego ostatniego strzału zdawała sobie pani sprawę, że walczy o złoto, czy w takim momencie się o tym nie myśli?
W tej kwestii każdy zawodnik ma własne podejście. Ja lubię mieć kontrolę nad tym co się dzieje. Dlatego też ja zdawałam sobie sprawę, że walczę o medal. Wiedziałam, że prowadziłam przed ostatnim strzałem. Najważniejsze w takich momentach jest wbić sobie do głowy, że to strzał jak każdy inny. Trzeba uważać, żeby nie przedobrzyć. Nie powiem, że się udało, bo to moja zasługa, a nie losu, ale sięgnęłam po złoto.
Wspomniała pani o tym kontrolowaniu samej siebie, ale to nie jest takie proste.
Zdecydowanie. Im bliżej końca emocje są coraz większe, czuje się jak przyspiesza bicie serca. Naprawdę czuje się jak to wszystko zaczyna oddziaływać na nasze ciało. A w przypadku strzelectwa każdy dreszczyk ma wpływ. Bardzo ważne w takim momencie jest uspokojenie oddechu.
W finale pokonała pani mistrzynię olimpijską Annę Korakaki. W związku z tym niektóre media już wysnuły daleko idące wnioski dotyczące medalu w Tokio. Jak pani się do tego odnosi?
Na pewno jest dla mnie bardzo miłe, że ludzie tak to widzą. Ja nie czuję z tego powodu żadnej presji. Nie podchodzę do tego w ten sposób, że teraz muszę wywalczyć ten medal. Nie traktuję tego jako zobowiązania. Bardziej odbieram to jako wiarę we mnie i moje umiejętności.
Co więc zrobić, żeby powtórzyć ten scenariusz w Tokio?
Myślę, że muszę trenować na takim samym poziomie. Dla mnie bardziej niebezpieczne jest przetrenowania niż niedotrenowanie. Trenuję tyle ile uważam za konieczne. Cały czas współpracuję z psychologiem oraz coachem, który daje nam inne spojrzenie. Jak się okazuje, ogólny rozwój jest bardzo ważny.
Czyli utrzymać status quo?
Myślę, że tak.
A wojsko, w którym pani służy, już wydało odpowiednie rozkazy co do wyniku na Igrzyskach? (śmiech)
(śmiech) Aż tak to nie. Ale wojsko mnie bardzo wspiera. Dzięki niemu mamy za co żyć i nie musimy się martwić o stypendia. To dla nas ogromna pomoc.
Na pewno daje poczucie bezpieczeństwa.
To prawda.
A jaki ma pani stopień?
Szeregowa. W przypadku sportowców nie tak łatwo o awans.
Może jednak za sprawą kolejnych sukcesów stopień też pójdzie w górę?
Być może. Są sportowcy bardziej utytułowani ode mnie, którzy wciąż są szeregowcami. To bardzo skomplikowana procedura, zupełnie inna niż u żołnierzy zawodowych.
Klaudia Breś. Strzelczyni. Mistrzyni Europy w pistolecie pneumatycznym z 2019 roku. Wicemistrzyni Europy z 2017 roku w konkurencji pistolet sportowy. Brązowa medalistka mistrzostw Europy w drużynie w konkurencji pistolet pneumatyczny z 2015 roku. Olimpijka z Rio de Janeiro.
Dziennikarz radiowy i telewizyjny. W latach 2013-2016 redaktor naczelny portalu Juventum.pl Autor powieści "Pragnę, Kocham, Nienawidzę". Sport to dla niego nie tylko wyniki i zwycięstwa, ale wartości, które za sobą niesie.