Polskie biegi narciarskie od dwóch sezonów przechodzą dużą transformację. Zaczęło się od zmian w kadrze kobiet. Po sezonie olimpijskim pieczę nad drużyną przejął duet Aleksander Wierietielny – Justyna Kowalczyk. Na początek doszło do sporych przetasowań. Karierę zakończyły Ewelina Marcisz i Sylwia Jaśkowiec, a wkrótce później również Martyna Galewicz. Z olimpijskiej sztafety w Pjongczangu nie ostał się nikt.
Aleksander Wierietielny i Justyna Kowalczyk zdecydowali mocno odmłodzić zespół. Nie mieli zresztą też specjalnego pola manewru. Pod swoje skrzydła znakomity duet wziął Monikę Skinder, Izabelę Marcisz, Elizę Rucką, Agatę Warło, Magdalenę Kobielusz i Klaudię Kołodziej. Poza nimi w kadrze A trenowała jeszcze najstarsza Urszula Łętocha (rocznik 1994). Później do tego grona dołączyła też Weronika Kaleta.
Treningi były ciężkie, co podkreślały zarówno zawodniczki, jak i Justyna Kowalczyk. Taryfy ulgowej nie było, ale pierwsze efekty widać było już zeszłej zimy. Polki w większości – poza Urszulą Łętochą – odpuściły niemal cały Puchar Świata i startowały w zawodach niższej rangi. Gdy już pojawiały się w elicie pozostawiały po sobie dobre wrażenie. Tak na przykład było w styczniu, gdy Monika Skinder zajęła 20. miejsce w zawodach Pucharu Świata w Dreźnie.
Kolejnym i zarazem ostatnim startem w elicie były już mistrzostwa świata w Seefeld. Polki pojechały tam przede wszystkim po to, aby oswoić się z klimatem wielkiej imprezy. Fajerwerków nikt nie oczekiwał, ale dziewczyny wpadły obiecująco. Dużo pochwał usłyszała zwłaszcza Izabela Marcisz, która w biegu łączonym była 27.
Nie wolno też zapomnieć o sukcesach Moniki Skinder. W styczniu 17-letnia wówczas zawodniczka została wicemistrzynią świata juniorek w sprincie. Była pierwszą polską medalistką na tej imprezie od czasów Justyny Kowalczyk. Później Skinder zdobyła jeszcze złoto i srebro na Olimpijskim Festiwalu Młodzieży Europy.
„Wątpię, że dziewczyny zrobiłby tak duży postęp, gdyby nie współpraca z duetem Wierietielny – Kowalczyk. To są jednak fachowcy z najwyższej półki. Widać, że jest między tą grupą zaufanie, a dziewczyny wiedzą, że trenerzy nie zrobią im krzywdy. Jeżeli sprostają tej dużej pracy, jaka ich czeka to musi być dobrze” – mówiła wówczas „Magazynowi Sportowiec” Bernadeta Piotrowska.
>> ŚWIETNY POCZĄTEK
Ostatni okres przygotowawczy dziewczyny również przepracowały bardzo solidnie. Widać było to na zawodach przedsezonowych. Polki błyszczały w silnie obsadzonych biegach w Olos i Gaellivare. Izabela Marcisz i Monika Skinder wygrały nawet kilka z nich w gronie juniorek, co jeszcze rok temu należało do rzadkości.
„9/10 dziewcząt zaliczyło swój najlepszy występ klasykiem na dystansach w życiu. Iza Marcisz imponująco, świetnie Monika Skinder, solidne Weronika Kaleta. Karolina Kaleta i Hania Popko zanotowały skok w kosmos” – oceniła po jednym ze startów Justyna Kowalczyk. Nasza mistrzyni wspomniała przy tym o nowych twarzach w kadrze. Nasz zespół po raz pierwszy od lat może pochwalić się bowiem naprawdę szerokim zapleczem.
Puchar Świata w Ruce udowodnił, że dziewczyny wykonały kolejny krok do przodu. 19-letnia Izabela Marcisz zdobyła nawet swoje pierwsze punkty, zajmując 29. miejsce w biegu pościgowym. Wcześniej była 33. na 10 kilometrów klasykiem. 18-letnia Monika Skinder otarła się z kolei o ćwierćfinał sprintów. Dalsze lokaty zajęła jedynie 20-letnia Weronika Kaleta.
Abstrahując od wyników Justyny Kowalczyk, bo jest to inna liga, okazuje się, że tak dobrze na inaugurację nie było od dawna. Poza dwukrotną mistrzynią olimpijską, punkty udawało się zdobyć jedynie Sylwii Jaśkowiec (sezon 2009/2010) i Paulinie Maciuszek (sezon 2013/2014). A przecież przez lata wejście do czwartej dziesiątki na początku sezonu było już sporym wyczynem.
Czy Polki należą do światowej czołówki? Odpowiedź brzmi nie. Czy Polki będą stawać na podium Pucharów Świata? Tutaj odpowiedź też brzmi nie. Na to jest jeszcze zdecydowanie za wcześnie. Nie można oczekiwać od tych zawodniczek cudów. Biało-czerwone nie są jeszcze na poziomie Skandynawek. Przed nimi ogrom pracy.
Postęp się jednak ewidentnie dokonał, choć może być niezauważalny przez kanapowych kibiców. A to na pewno nie koniec. Najważniejsza jest dalsza ciężka i systematyczna praca. Widać, że Aleksander Wierietielny i Justyna Kowalczyk mają pomysł na ten zespół i wiedzą jak go prowadzić. Widać też, że zespół ufa temu tandemowi. Dla tych młodych dziewczyn Wierietielny i Kowalczyk to prawdziwe autorytety, które wiedzą jak wygrywać. To nie teoretycy, którzy świat wielkich biegów znają z telewizji.
To będzie musiało procentować coraz bardziej. Tym bardziej, że średnia wieku naszej kadry A wynosi zaledwie 18 lat. Dla porównania Justyna Kowalczyk medal olimpijski w Pragelato zdobywała mając 23 lata. Ważne jednak też jest to, że Justysia była jedna i drugiej nie będzie. Od naszych kadrowiczek nie należy zatem oczekiwać tego, że będą kimś na miarę mistrzyni.
Nie należy zapominać też o panach, którzy w ostatnich latach nie mieli szczęścia do trenerów. Wyglądało to co roku podobnie – najpierw szumne zapowiedzi, potem wielka klapa. Teraz jest szansa, że coś drgnie także u nich. Wszystko dlatego że nowym szkoleniowcem kadry został Lukas Bauer. Utytułowany Czech wpuścił do zespołu świeżego powietrza, ale na efekty jego pracy trzeba będzie jeszcze poczekać. Przebłyskiem była już jednak postawa Dominika Burego, który w Ruce zanotował start życia, zajmując 19. miejsce w biegu pościgowym. A że tego zawodnika stać na takie regularnie „przebłyski” przekonani są chyba wszyscy.
Dziennikarz radiowy i telewizyjny. W latach 2013-2016 redaktor naczelny portalu Juventum.pl Autor powieści "Pragnę, Kocham, Nienawidzę". Sport to dla niego nie tylko wyniki i zwycięstwa, ale wartości, które za sobą niesie.