Szymon Kastelik: Jak długo trwała pani radość po zdobytym złotym medalu Młodzieżowych Mistrzostw Europy?
Julia Kowalczyk: Nie miałam za bardzo możliwości, aby świętować ten sukces. Wszystko przez to, że już w kolejny piątek po mistrzostwach startowałam w Grand Prix w Taszkencie. W związku z tym musiałam skupić się już na następnym celu.
Ale chyba była jakaś chwila, aby przyjąć gratulacje przynajmniej od najbliższych?
Oczywiście. Po powrocie dostałam w klubie torcik. Było to takie małe słodkie przywitanie. Ale jak już wspomniałam, nadchodzące zawody w Uzbekistanie nie pozwalały na więcej.
Jak pani przystosowuje się do takich ciągłych podróży na olbrzymie odległości?
Po takich długich podróżach, zwłaszcza samolotem, organizm jest trochę rozregulowany. Jednak zawsze staram się dojść do siebie. Pomaga w tym na przykład krótka przebieżka, ciepła kąpiel lub rozwałkowanie i rozciąganie się. Poza tym wielokrotnie latałam, byłam w wielu miejscach, więc jestem przyzwyczajona do takich zmian klimatycznych.
Wcześniej już wywalczyła pani brązowe medale młodzieżowych mistrzostw Europy, a nawet też srebro w drużynie seniorek. Czy to już jest spore doświadczenie jak na pani wiek?
Na pewno nie jest małe. Ale czy jest jakieś niesamowicie wielkie? Nie powiedziałabym tego.
Ale chyba jest pani wyróżniającą się zawodniczką z tego młodszego pokolenia?
Myślę, że w Polsce nie ma drugiej takiej osoby, która w moim wieku przez tyle lat zdobywałaby medale z mistrzostw Europy. Cieszę się, że jestem konsekwentna. Każdego roku udaje mi się poprawiać pozycję w światowym judo. W sumie to był mój piąty medal mistrzostw Europy z rzędu. Pierwszy był zdobyty w kategorii wiekowej junior młodszy, kolejne trzy wywalczyłam będąc juniorką. Złoty medal z Györ jest takim moim upragnionym, gdyż wcześniejsze były koloru brązowego. Jednak w końcu udało mi się dotrzeć do finału i usłyszeć upragnionego Mazurka Dąbrowskiego.
Wracając do tegorocznych młodzieżowych mistrzostw Europy. Chciałbym zapytać czy trudniejsza była droga do finału czy sama walka o złoto?
Z pewnością droga do finału. Wychodząc do tej ostatniej walki byłam bardzo mocno zmotywowana i pewna. Nie dopuszczałam do siebie myśli, że mogę przegrać. Nie brałam w ogóle tego pod uwagę. Dosyć kiepsko znoszę swoje pierwsze walki, bo wtedy towarzyszy mi spory stres. Swoją pewność buduję z walki na walkę. Dlatego zdecydowanie to ta droga do finału była bardziej wymagająca.
Zatem jak Julia Kowalczyk radzi sobie właśnie z stresem?
Zawsze mam przygotowaną swoją playlistę z piosenkami, których słucham przed zawodami. To w jakiś sposób uspokaja mnie. Wtedy staram się skupić na wykonaniu konkretnego zadania.
Każda przeciwniczka na turnieju była doskonale rozpracowana? Czy jednak musiała pani momentami improwizować?
Wychodząc do każdej walki wiedziałam, czego mogę spodziewać się od przeciwniczek. Ponieważ mierzyłam się z nimi wcześniej na zawodach, na zgrupowaniach, albo po prostu oglądałam ich walki i analizowałam. Oczywiście nie zawsze to co sobie zamierzamy, wychodzi potem w praktyce. Ale żadna walka nie była dla mnie jakimś zaskoczeniem.
To która rywalka była najtrudniejsza do pokonania?
Trudne pytanie. Każda z tych dziewczyn jest bardzo dobrą zawodniczką. Każda jest też inna. Jak wcześniej wspomniałam, te pierwsze walki na turnieju są dla mnie trudniejsze. Dlatego moja pierwsza przeciwniczka z Kosowa była bardzo wymagająca, ponieważ była silna. Toteż miałam problemy z dojściem do mojego uchwytu i odnalezienia się w sytuacji. Jednak nie było takiego czegoś, iż jedna konkretna walka była trudniejsza od pozostałych. Myślę, że wszystkie potyczki były tak samo wymagające.
Czemu w ogóle młoda i przede wszystkim ładna dziewczyna postanowiła rywalizować w sporcie, w którym bądź co bądź łatwo o kontuzję, urazy, siniaki?
Nie da się ukryć, że judo jest dyscypliną bardziej męską. Ja styczność z judo mam od urodzenia, ponieważ moi rodzice prowadzą klub sportowy. Chociaż nie wywoływali presji, żebym szła w tym kierunku, co może niektórych dziwić. Po prostu miałam dosyć dużą styczność z ruchem. Jak byłam mała tańczyłam, chodziłam też do szkoły muzycznej. Jednak wówczas zawsze chciałam robić to co mój brat, który wtedy trenował właśnie judo. Zapytałam się rodziców, czy też mogę chodzić na tę zajęcia. Otrzymałam zgodę i tak rozpoczęła się moja miłość do tej dyscypliny sportowej.
Nie chciała pani w pewnym momencie uprawiać innego sportu, który powiedzmy sobie szczerze, jest bardziej medialny i mógłby przynieść w przyszłości większą sławę i pieniądze?
Ja trenując nie myślę w ogóle o kwestii finansowej, że mogę zyskać sporo pieniędzy. Judo jest dla mnie wielką pasją. Nie wyobrażam sobie trenowania innego sportu. Prawdę mówiąc nie interesuję się pozostałymi dyscyplinami.
Kontynuuje pani naukę?
Tak. Na Akademii Wychowania Fizycznego w Katowicach. Kierunek fizjoterapia.
No i właśnie jak radzi sobie pani z łączeniem profesjonalnego uprawiania sportu z studiami?
Nie jest łatwo. Wyjazdów na zawody jest naprawdę sporo. Często jestem poza domem. Jednak AWF umożliwia mi zawodowe trenowanie. Mam indywidualny program studiów. Dzięki temu nie muszę mieć dużej frekwencji na zajęciach. Najważniejsze, żebym podchodziła do wszystkich egzaminów i zdawała je.
A jak wygląda łączenie sportu z życiem młodej studentki? Bo jak to się mówi, młodość musi się wyszaleć.
Musi się wyszaleć i nie musi się wyszaleć (śmiech). Mam inne priorytety. To życie sportowca wygląda trochę inaczej niż życie przeciętnej osoby. I nie ubolewam jakoś nad tym, bo judo daje mi naprawdę wiele satysfakcji.
Igrzyska Olimpijskie 2020 to już główny cel na najbliższy czas?
Igrzyska Olimpijskie są zdecydowanie moim głównym celem. Podejmuję walkę o Igrzyska w Tokio, lecz w tej chwili nie znajduję się jeszcze w ścisłej czołówce światowej w grupie seniorskiej. Seniorką jestem dopiero od stycznia bieżącego roku. W tej chwili stale buduję moją pozycję i staram się małymi krokami dotrzeć do najlepszych. Jestem w takim wieku, gdzie z miesiąca na miesiąc widać duże postępy. Dlatego głęboko wierzę, że Tokio jest w moim zasięgu. Wiem, że stać mnie na to. Czas jednak pokaże czy mi się uda.
Inne cele na przyszłość?
Przede mną jest jeszcze dużo do wygrania i pokazania. Są to zawody z cyklu Grand Prix i Grand Slam, mistrzostwa Europy i Świata seniorek. Jestem na to gotowa, mam potencjał i każdego dnia ciężko pracuję, aby te cele osiągnąć. Jeśli nie uda się zakwalifikować na Igrzyska w Tokio to nie zawali mi się świat. To co przez ten czas wypracuję, pomoże mi w drodze do Paryża w 2024 roku. Moim zadaniem jest zdobycie medalu na Igrzyskach, a nie samo uczestnictwo.
Julia Kowalczyk. Judoczka. złota medalistka tegorocznych MME w kategorii 57 kilogramów. Ponadto mistrzyni Polski seniorek oraz zdobywczyni brązowego medalu Grand Slam 2017.