Julia Kowalczyk od początku turnieju na olimpijskich tatami spisywała się doskonale. W swojej pierwszej walce pokonała Lam Nok Yeung z Hongkongu, a następnie Serbkę Maricę Perisic. Dalej poprzeczka szła już w górę. W 1/8 nasza zawodniczka pokonała znacznie wyżej notowaną Timnę Nelson Levy.
W ćwierćfinale Julia Kowalczyk mierzyła się z aktualnie najlepszą judoczką świata i obrończynią mistrzowskiego tytułu Tsukasą Yoshidą. Polka była skazywana na pożarcie, ale radziła sobie znakomicie. Jeszcze 18 sekund przed końcem nasza judoczka prowadziła po zdobyciu waza-ari. Japonka zdołała jednak skutecznie odpowiedzieć i doprowadziła do dogrywki. Tam założyła skuteczne trzymanie i przeszła do półfinału. Zdaniem obserwatorów, triumf Yoshidy był jednak dość kontrowersyjny, a dalej powinna awansować Polka.
Julia Kowalczyk po porażce z Japonką nie zamierzała załamywać rąk. W repasażach pokonała wyżej notowaną Rosjankę Darię Meżecką. Nie obyło się jednak bez trudności. Polka nie utrzymała prowadzenia do końca zasadniczego czasu i niezbędna była długa i wyczerpująca dogrywka.
W batalii o brąz rywalką Polki była Bułgarka Iwelina Iliewa. Obie panie dotychczas walczyły raz i lepsza w tym pojedynku była nasza zawodniczka. Mimo dużego zmęczenia Julia Kowalczyk była bardzo aktywna na tatami. Długo nie mogła jednak przeprowadzić skutecznej akcji. Co gorsza minutę przed końcem została ukarana. Na szczęście Polka wyczekała Bułgarkę. 20 sekund przed końcem wreszcie przełamała rywalkę i wygrała przez ippon. Po walce po policzkach popłynęły łzy.
To pierwszy medal dla Polski na mistrzostwach świata w Tokio.