Przemysław Paszowski: Jak się pani czuje z myślą, że wprowadziła nasze wioślarstwo na salony? Jolanta Majka: Dziękuję za taka opinię. To bardzo miłe, jeśli ktoś tak sądzi.
Jest pani niezwykle skromna, ale proszę pamiętać, że dwa medale na jednych mistrzostwach świata to najlepszy wynik w historii polskiego wioślarstwa.
Podobno tak (śmiech). Ja nie zagłębiałam się w te statystyki. Ale jeśli jest faktycznie tak jak pan mówi, to oczywiście bardzo mi miło.
W porównaniu do większości polskich wioślarzy pani Płowdiw na pewno będzie kojarzył się dobrze.
Nawet bardzo dobrze! Ten pierwszy medal, który zdobyłam w jedynce był całkowicie niespodziewany. Wystartowałam w tej konkurencji w ramach treningu. Miałam zresztą podczas finału spore problemy z przeponą. Bardzo mocno walczyłam z własnymi słabościami. Tymczasem tutaj taka niespodzianka w postaci podium. Niemniej bardziej cieszy mnie srebro wywalczone w dwójce z Michałem Gadowskim, bo to w końcu konkurencja paraolimpijska.
I jakby przeanalizować wyniki waszej dwójki na przestrzeni lat to widać wyraźny progres.
Ten srebrny medal jest jak dotąd naszym największym sukcesem. Ale ma pan rację, że jest coraz lepiej. Gdy zaczynaliśmy pływać razem byliśmy na poziomie finału B. Podczas Igrzysk w Rio de Janeiro pływaliśmy już w finale A, a tutaj mamy medal. Doszliśmy do tego bardzo ciężką pracą. Mamy nadzieję, że dystans dwóch kilometrów na którym teraz pływamy będzie dla nas szczęśliwy.
Macie w sobie jeszcze rezerwy?
Jakaś rezerwa na pewno jest. Michał jest bardzo młody, więc ma tych sił pewnie więcej. Ponadto ten wynik mobilizuje jeszcze mocniej do pracy. To z kolei powoduje, że wyzwalane są dodatkowe siły.
Medal zdeterminował też do dalszych treningów?
Na pewno gdy kończy się zawody z medalem to chce się pracować jeszcze mocniej. Wszystko po to, żeby móc ten sukces powtórzyć. Jest chyba coś takiego, że jak już zagości się w światowej czołówce to nie bardzo chce się z niej wypaść.
Wioślarstwo jest pani największą pasją?
Tak. Oprócz tego moją największą pasją jest nauka pływania dzieci. Proszę mi wierzyć, że czuję wielką satysfakcję, gdy widzę jak te dzieciaki robią postępy.
Celowo zadałem to pytanie, ponieważ to właśnie od pływania zaczęła pani swoją karierę.
To prawda. Przez czternaście lat trenowałam pływanie. Później dowiedziałam się, że w moim mieście otwiera się sekcja wioślarska i postanowiłam tam przejść razem z moim obecnym mężem Piotrem Majką.
To dość nietypowa sytuacja, zwłaszcza gdy trenuje się przez tyle lat jedną dyscyplinę. Pani wykonała zwrot profesji o sto osiemdziesiąt stopni.
W wioślarstwie i pływaniu liczy się wytrzymałość. Pewne podobieństwa więc są. Poza tym ostatecznie daleko od wody nie uciekłam. Z wody na wodę (śmiech).
A woli pan pływanie czy wioślarstwo?
Trudno powiedzieć. Obie te dyscypliny uwielbiam.
Podporządkowała pani całe życie pod wioślarstwo czy musi pani dzielić treningi z pracą?
No właśnie… Tutaj jest zawsze problem. My nigdy nie możemy poświęcić się w całości sportowi. Musimy chodzić normalnie do pracy i zarabiać pieniądze na życie. Niestety życie niepełnosprawnych sportowców jest bardzo trudne pod tym kątem.
Da się łączyć pracę ze sportem wyczynowym?
To trudne, ale co mam zrobić? Na pewno moja kariera dużo na tym traci. Gdybym mogła poświęcić się wyłącznie treningowi byłoby łatwiej. Przede wszystkim byłabym bardziej zregenerowana. A tak? Rano muszę iść do pracy, potem na trening… Ale nie chcę narzekać, bo jakoś to wszystko udaje się godzić.
Czy może pani liczyć na jakieś wsparcie w postaci stypendium czy pomoc szeroko rozumianego państwa? Czy może większość wydatków musi pani pokryć z własnego budżetu?
Ja na szczęście nie muszę wykładać aż tyle na sport. Nasz trener Tomasz Kaźmierczak jest zarazem doskonałym menadżerem. Potrafi wszystko załatwić. Poza tym mamy też stypendium za wyniki. Pod tym kątem nastąpiła poprawa. Kiedyś stypendia były tylko za zajęcie miejsc na podium, a u pełnosprawnych za lokaty w pierwszej ósemce. Teraz kryteria są takie same dla jednych i drugich. Stypendia też są trochę większe niż były parę lat temu.
Denerwuje się pani, że są dyscypliny, które są wysoko finansowane z budżetu państwa albo państwowych spółek, a dla was nie starcza?
Na pewno każdego to jakoś rusza. Tu już nawet nie chodzi o mnie. Trzeba pomóc najmłodszym, żeby oni mieli możliwość trenowania na najwyższym poziomie. Żeby mogli rozwijać swoje pasje, żeby mogli osiągać świetne wyniki na arenie międzynarodowej. To byłaby wielka strata, gdyby ci młodzi ludzie odeszli ze sportu.
Rozmawia pani z wioślarkami z innych krajów. Czy one zmagają się z podobnymi problemami co pani?
Faktycznie porusza się ten temat w rozmowach z zawodniczkami z różnych krajów. I z tego co one mówią, to w innych państwach też nie jest łatwo. Za granicą wioślarki także muszą łączyć pracę z treningiem. Jak widać nie tylko u nas są takie problemy.
Jak tak panią słucham to myślę, że musi mieć pani dużo samozaparcia.
To na pewno. Wie pan… Są takie momenty, że mam już dość. Ale wiadomo, że trzeba zrobić ten trening.
Miała pani takie chwile, gdy myślała, żeby to rzucić?
Oj, tak… Wiele razy. Przychodziłam do domu i mówiłam, że nie będę już tego więcej robiła. Powtarzałam, że nie zrobię kolejnego treningu. Naprawdę często były takie załamania. Ale na szczęście zawsze się jakoś zbierałam.
Perspektywa zbliżających się Igrzysk pomaga w tym, żeby wytrwać?
Na pewno tak. Podporządkuję wszystko pod tę imprezę. Jednak na razie skupiamy się na przyszłorocznych kwalifikacjach.
Jolanta Majka. Parawioślarka. Wraz z Michałem Gadowskim wywalczyła srebrny medal Mistrzostw Świata w Płowidiw w 2018 roku. Z tej samej imprezy Jolanta Majka imprezy przywiozła brąz w jedynce. Uczestniczka Igrzysk Paraolimpijskich w Rio de Janeiro.