Już pierwsza kolejka pokazała, że konkurs będzie stał na niebotycznym poziomie. Nowozelandczyk Tomas Walsh pobił rekord mistrzostw, pchając aż 22,90 m. Drugi był Ryan Crouser, który uzyskał 22,36 m. Konrad Bukowiecki rozpoczął od 20,73 m, co dawało mu szóstą lokatę.
W drugiej serii Brazylijczyk Darlan Romani posłał kulę na odległość 22,53 m. Stało się wtedy jasne, że chcąc wywalczyć medal Konrad Bukowiecki musiałaby pobić o co najmniej 5 centymetry rekord Polski. Nasz kulomiot poprawił się, ale nie aż o tyle. W drugiej próbie uzyskał 21,46 m. Pozwoliło mu to jednak przesunąć się na piątą lokatę.
Trzecia kolejka nie przyniosła zmian w pierwszej trójce. Konrad Bukowiecki spalił natomiast swoją próbę i spadł oczko niżej. W czwartej serii Polak uzyskał jedynie 20,36 m. Na drugie miejsce wskoczył natomiast Ryan Crouser, który uzyskał 22,71 m.
W przedostatniej kolejce Konrad Bukowiecki spalił swoją próbę. Nie mierzono również odległości pierwszej trójki. W ostatniej serii wicemistrz Europy ponownie spalił i ostatecznie uplasował się na szóstej lokacie.
Po pchnięciu Polaka zaczął się z kolei prawdziwy spektakl. Do koła wszedł Joe Kovacs, który dynamicznie się zakręcił i posłał kulę na 22,91 m. Rzutem na taśmę objął więc prowadzenie. Brazylijczyk Darlan Romani nie był w stanie odpowiedzieć i spadł poza podium. Jako kolejny pchał Ryan Crouser. Amerykanin niezwykle się zmobilizował, ale przegrał ze swoim rodakiem o… centymetr. Tomas Walsh, który prowadził przez cały konkurs, musiał zaryzykować. Podjął to ryzyko i pchnął bardzo daleko, ale spalił. Musiał więc zadowolić się trzecim miejscem.
Żeby stanąć na podium mistrzostw świata w Dausze trzeba było pchnąć co najmniej 22,90 metrów. To aż o 58 centymetrów wynik lepszy od rekordu Polski Michała Haratyka. Dość powiedzieć, że dwa lata temu w Londynie brąz dawał rezultat 21,46 m. Tomas Walsh wygrał wówczas z wynikiem 22,03 m.