Szymon Kastelik: Jak wspomina pan swoje Igrzyska sprzed ośmiu lat?
Jakub Jaworski: Były to moje najpiękniejsze chwile w karierze. Zakwalifikowanie się na Igrzyska było moim największym osiągnięciem sportowym, mimo że na samej imprezie zająłem dwudzieste siódme miejsce. Wynik ten oceniam jako trochę poniżej moich oczekiwań, ale było bardzo fajnie. Przede wszystkim dla tego, że byłem na nich ze swoją partnerką, z którą jestem do dzisiaj, czyli z Patrycją Maliszewską.
Awans na Igrzyska dla polskiego zawodnika w short-tracku jest dużym wyzwaniem?
Z pewnością. I to nie tylko dla polskiego zawodnika, lecz dla tych z innych państw także. Przed Vancouver w kategorii męskiej było stu trzydziestu, stu czterdziestu zawodników, którzy próbowali dostać się na Igrzyska, a miejsc było tylko trzydzieści dwa. Rywalizacja jest ogromna. W short-tracku również często decyduje los.
Jak przygotowywał się pan do Igrzysk?
Tak naprawdę każdy okres pomiędzy Igrzyskami jest głównie przeznaczony na to, aby zakwalifikować się, a później pokazać jak najlepszą formę na docelowej imprezie. Tak samo było w moim przypadku. Ja już od najmłodszych lat marzyłem o tym, aby pojechać na Igrzyska. Wiedziałem, że w Vancouver mam największe szanse. Przed Turynem również znajdowałem się w kadrze, ale wtedy byłem jeszcze za słaby.
W Pjongczangu Polskę reprezentować będą sami debiutanci. Jadą tam tylko po naukę czy również po sukcesy?
Uważam, że sportowcy powinni patrzeć na wyniki zawodów po rywalizacji i wyciągać z nich naukę. Zarówno Bartek i Natalia pokazywali już niejednokrotnie, że stać ich na finał. Natalia również udowadniała, że potrafi zdobywać medale zawodów Pucharu Świata. Przede wszystkim powinni jechać i na pewno nauczyć się czegoś, a jeśli po drodze zdobędą medal, będzie to dodatkowy bonus.
Fakt, że Magdalena Warakomska jako pierwsza Polka w historii wystartuje na trzech dystansach, pokazuje, iż polski short-track idzie w dobrym kierunku?
Zdecydowanie. Magda pokazuje się z coraz lepszej strony. Niedawno na Mistrzostwach Polski w Tomaszowie Mazowieckim pobiła swój własny rekord Polski na 1500 metrów aż o trzy sekundy. Jest to dobry wyznacznik poziomu sportowego w całym kraju. Pomimo tego, że ten jest on coraz wyższy jeżeli chodzi o czasy, to short-track jest dyscypliną, w której czas ma jednak drugorzędne znaczenie. Najważniejsza jest umiejętność ścigania się, czyli zdobywanie lub bronienie pozycji. I tak naprawdę oprócz skupiania się na czasach, powinniśmy również przyłożyć się do techniki ścigania, bo to są dwie różne rzeczy.
Gdzieś tam na horyzoncie jest światełko nadziei dla polskiego short-tracku na dorównanie najlepszym?
Powiedziałbym, że jest bardzo mocne światło. Wszystko zależy od tego, jak zostanie wykorzystany potencjał zawodników. W Szkole Mistrzostwa Sportowego w Białymstoku co roku jest pełny nabór i w klubie zarejestrowanych jest ponad trzystu zawodników. Od członków kadry narodowej do dzieci, które przyszły dopiero do trzeciej klasy podstawówki. Także w Opolu mają świetną sytuację. Zresztą Białystok i Opole to dwa najlepiej działające ośrodki w Polsce. I tylko trzeba czekać na to, aż zaczną wychowywać coraz większe ilość dobrych zawodników.
Niestety z powodu kontuzji wspomniana w rozmowie Patrycja Maliszewska nie wygrała z czasem i nie uzyskała kwalifikacji olimpijskiej. Natomiast w Korei Południowej wystąpi jej młodsza siostra Natalia. Dorównuje Patrycji umiejętnościami?
Wydaje mi się, że nie można pomiędzy nimi stawiać znaku równości. Ale nie dlatego, że ich poziom jest inny. Po pierwsze, są całkowicie różnymi zawodniczkami. Dysponują innymi narzędziami do zdobywania wyników. Natomiast na pewno obie są sprinterkami. Patrycja trzykrotnie stawała na podium Mistrzostw Europy na dystansie 500 metrów. Natalia pokazywała się z dobrej strony na tym samym dystansie w Pucharze Świata. Ponadto Natalia pokazuje te cechy, których Patrycji brakuje. Bo wtedy, kiedy Patrycja była w wieku Natalii, to szkoła short-tracku opierała się na przygotowaniu fizycznym. Przez to Patrycji gorzej wychodzi wyprzedzanie i zdobywanie pozycji.
Czy u Patrycji Maliszewskiej są jeszcze pokłady motywacji, aby spróbować zawalczyć o kolejne Igrzyska?
Prywatnie namawiam ją do tego. Trzymam za nią kciuki. Wiem, że jej oficjalne stanowisko jest takie, że nie pokazała jeszcze wszystkiego, czuje niedosyt. Chciałaby wrócić i pokazać się jeszcze z dobrej strony.
A czy w pana głowie nie pojawiają się myśli, aby powrócić do short-tracku i spróbować raz jeszcze?
Mam takie myśli cały czas. Jestem cztery lata po zakończeniu kariery i codziennie tęsknie za tym. Dla mnie najpiękniejszą częścią tego sportu jest właśnie to, że na starcie staje czterech lub sześciu zawodników, którzy chcą jak najszybciej dostać się na linię mety i po prostu powyprzedzać wszystkich, nie patrząc na to czy ich łokieć pójdzie w głowę czy nie. Natomiast wiem, że jestem już trochę za stary. Gdy byłem młody powinienem poświęcić więcej czasu na szlifowanie umiejętności ścigania się, a nie tylko patrzyć na czysto fizyczny aspekt tego sportu. Wtedy na pewno byłbym lepszy. Nie wrócę do short-tracku, ale kibicuje wszystkim i będę wierny temu sportowi do końca życia.
Aktualnie działa pan jako trener przygotowania fizycznego?
Tak jest. Przez cztery lata po zakończeniu kariery działałem w SMS Białystok, w klubie Juvenia, który mnie wychował. Natomiast od roku funkcjonuje mój instytut treningu siłowego w Warszawie i szkolę polskich zawodników pod względem treningu fizycznego.
Współpracuje pan również z łyżwiarzami?
Oficjalnie jestem odpowiedzialny za przygotowanie siłowe grupy Otto Speed Skating Team Białystok i pracuję indywidualnie jako trener przygotowania fizycznego z niektórymi zawodnikami z toru długiego, na przykład z Natalią Czerwonką.
Korea Południowa zdominuje rywalizację w short-tracku?
Jestem bardzo ciekawy tej rywalizacji. Ponieważ w teorii tak to powinno wyglądać. Short-track jest sportem narodowym Korei Południowej. Z pewnością będą chcieli pokazać się z jak najlepszej strony. Ale tendencja ich wyników i to, że europejskie nacje podniosły swój poziom, może pokrzyżować Koreańczykom plany. Rywalizacja na pewno będzie na wysokim poziomie.
Gdzie w tej rywalizacji znajdą się Polacy? Najlepsza dziesiątka jest osiągalna?
Natalię na pewno stać na wszystko. Jeżeli nie da się zjeść tremie, to równie dobrze może wywalczyć medal olimpijski. Ponieważ zawody Pucharu Świata nie różnią się niczym od tych na Igrzyskach. Natomiast tak samo jej walka może zakończyć się na pierwszym biegu.
Czego życzy pan naszym olimpijczykom?
Przede wszystkim wspaniałych chwil. Z jednej strony Igrzyska są sportowym wyścigiem zbrojeń wszystkich nacji, ale z drugiej strony to niesamowita i niezapomniana do końca życia przygoda, którą trzeba przeżyć. Kariera sportowa może być bardzo krótka, więc trzeba z niej korzystać.