Magazyn Sportowiec – wywiady, analizy, komentarze sportowe

Bilans na styk, czyli jak Polska grywała z Urugwajem

Fot. Łukasz Grochala "Łączy nas piłka"

Gdyby patrzeć na bilans starć między tymi ekipami, faworyta pojedynku na Stadionie Narodowym byłoby trudno wskazać. W trzech dotychczasowych spotkaniach raz padł remis, raz wygrała Polska, a raz Urugwaj. Minimalnie lepszy bilans bramkowy mają jednak Celestes. Jak dotąd Urugwajczycy pokonywali naszych bramkarzy pięciokrotnie, tracąc przy tym cztery gole. Dzisiejszy mecz będzie więc okazją dla obu drużyn na zdecydowaną poprawę i wyśrubowanie statystyk.

Biała strzała nie do zatrzymania

W lutym 1986 roku reprezentacja Polski prowadzona przez Antoniego Piechniczka poleciała na mini tournée Ameryki Południowej. W ramach przygotowań do Mistrzostw Świata w Meksyku biało-czerwoni najpierw mieli zagrać sparing z argentyńskim River Plate, a osiem dni później po raz pierwszy zmierzyć się z reprezentacją Urugwaju. Niestety nasz selekcjoner podczas wyjazdu za ocean nie mógł skorzystać z usług piłkarzy grających w zagranicznych klubach. W rezultacie w składzie zabrakło między innymi Zbigniewa Bońka czy Józefa Młynarczyka.

Do Montevideo biało-czerwoni przylecieli przybici po porażce z River Plate. W Argentynie Polacy ulegli 5:4, choć jeszcze do 73. minuty prowadzili 4:2. Na mecz z triumfatorem Copa America Antoni Piechniczek postanowił więc dokonać kilku roszad w składzie. To przyniosło efekt już w 7. minucie, gdy do siatki rywali trafił Krzysztof Baran z ŁKS-u Łódź. Na kolejne bramki ponad 40 tysięcy kibiców na Estadio Centenario czekało aż do 61 minuty. Wtedy to ku uciesze miejscowych Józef Wandzik został pokonany przez Miguel Angel Bossio. Odpowiedź biało-czerwonych była jednak błyskawiczna. 120 sekund później drugiego gola strzelił Krzysztof Baran, rozgrywający swój najlepszy mecz w reprezentacji. Niestety podopieczni Antoniego Piechniczka nie utrzymali prowadzenia do końca. W 78. minucie na 2:2 wyrównał Jose Luis Zalazar. Obie drużyny miały jeszcze swoje szanse, ale wynik nie uległ już zmianie. Remis przyjęto jednak z zadowoleniem.

Zarówna Polska jak i Urugwaj nie zawojowały mundialu. Obie drużyny wyszły z grupy z trzeciego miejsca i odpadły w 1/8 finału – biało-czerwoni ulegli Brazylii, a Celestes nieznacznie późniejszemu triumfatorowi Argentynie. Antoni Piechniczek na mistrzostwa świata zabrał wszystkich uczestników spotkania w Montevideo. Poza jednym… Krzysztofem Baranem. Bohater tamtego meczu, nazywany przez urugwajską prasę „białą strzałą nie do zatrzymania” nie znalazł uznania w oczach selekcjonera. Po latach Antoni Piechniczek tłumaczył swoją decyzję względami sportowymi. Kilka lat później Baran wpadł w poważne problemy z alkoholem i jego przygoda z futbolem dobiegła końca.

 

Czas nadziei

Po raz drugi biało-czerwoni zmierzyli się z Urugwajem 29 listopada 1992 roku. Położenie obu drużyn było jednak już zupełnie inne niż niemal siedem lat wcześniej. Polacy nie zakwalifikowali się na trzy wielki imprezy z rzędu, z kolei Celestes wciąż uchodzili za czołową południowoamerykańską reprezentację. Druga połowa 1992 roku przyniosła jednak powiew nadziei dla naszej piłki. W sierpniu biało-czerwoni dowodzeni przez Janusza Wójcika zostali wicemistrzami olimpijskimi, a jesienią seniorska kadra Andrzeja Strejlaua bardzo dobrze rozpoczęła eliminacje do MŚ pokonując Turcję i remisując na wyjeździe z Holandią. Do Ameryki Południowej zespół poleciał więc w świetnych nastrojach. W składzie dominowali medaliści z Barcelony, zabrakło natomiast m.in. Piotra Czachowskiego, Jacka Ziobera czy Romana Koseckiego grających w zagranicznych ligach.

Podobnie jak w 1986 roku biało-czerwoni przed spotkaniem z Urugwajem zagrali w Argentynie. Tym razem rywalem Polaków nie było jednak River Plate, a sami wicemistrzowie świata. Argentyńczycy nie przystąpili do meczu w najsilniejszym składzie, ale mimo to gładko pokonali zespół Strejlaua wbijając nam dwie bramki. W konsekwencji na mecz z Urugwajem selekcjoner dokonał aż sześciu zmian w składzie. W Montevideo swoje szanse od pierwszych minut otrzymali na przykład Ryszard Staniek, Grzegorz Mielcarski i Dariusz Gęsior.

Decyzje Andrzeja Strejlaua okazały się trafne, a Polacy zagrali lepiej niż trzy dni wcześniej w Buenos Aires. Swoją przewagę udokumentowali jednak dopiero pod koniec meczu. W 84. minucie gola na wagę zwycięstwa zdobył Dariusz Gęsior. Dla pomocnika Ruchu Chorzów było to bardzo ważne trafienie, ponieważ w spotkaniu z Urugwajem debiutował w dorosłej reprezentacji. Zagrał w niej jeszcze 21 razy, ale co ciekawe nigdy więcej już nie strzelił gola. Wygrana z Urugwajem była pierwszym zwycięstwem biało-czerwonych z ekipą z Ameryki Południowej od prawie siedmiu lat.

Początek końca

Na kolejne starcie z Urugwajem musieliśmy czekać aż 20 lat. W tym czasie Urugwajczycy dwukrotnie wygrali Copa America, a na MŚ w RPA zajęli 4. miejsce. Polacy natomiast czterokrotnie odpadli w fazie grupowej MŚ i ME. Szczególnie dotkliwa była klęska na turnieju organizowanym w Polsce i na Ukrainie. Spowodowało to zmiany na ławce trenerskiej naszej reprezentacji. Franciszka Smudę zastąpił Waldemar Fornalik. „Waldek King” w swoim debiucie przegrał z Estonią, ale później było już tylko lepiej. Ukoronowaniem jesieni był remis z Anglikami na Stadionie Narodowym. Nic więc dziwnego, że do listopadowego meczu z Urugwajem podchodzono z dużym optymizmem, zwłaszcza że zespół Oscara Tabareza w ostatnich miesiącach spisywał się poniżej oczekiwań.

Spotkanie na PGE Arenie w Gdańsku było jednak bardzo zimnym prysznicem dla Polaków. Urugwajczycy dominowali w każdym elemencie gry, a biało-czerwoni tylko momentami potrafili grać z nimi jak równy z równym. W 21. minucie samobójcze trafienie zaliczył Kamil Glik, a trzynaście minut później na 0:2 podwyższył Edinson Cavani. Po zmianie połów biało-czerwoni byli aktywniejsi. Starania Polaków zostały nagrodzone w 64. minucie, gdy pięknego gola zza pola karnego zdobył Ludovic Obraniak. Odpowiedź Urugwajczyków była jednak piorunująca. Dwie minuty później wynik na 1:3 ustalił Luis Suarez. Porażka z Celestes zakończyła dobrą serię Waldemara Fornalika w roli selekcjonera. Rok później na tym stanowisku zastąpił go Adam Nawałka.

W dzisiejszym meczu ma szansę zagrać sześciu zawodników, którzy wystąpili w spotkaniu przed pięcioma laty. Są to Łukasz Piszczek, Kamil Glik, Kamil Grosicki, Grzegorz Krychowiak, Robert Lewandowski i Jakub Błaszczykowski. W Gdańsku zagrał wtedy też kontuzjowany obecnie Arkadiusz Milik. Z perspektywy ławki rezerwowej tamten pojedynek oglądali inni nasi kadrowicze – Artur Jędrzejczyk, Paweł Wszołek i Łukasz Teodorczyk.