Wojciech Topór w konkursie drużynowym postawił na czwórkę Adam Niżnik, Mateusz Gruszka, Kacper Juroszek i Tomasz Pilch. Polacy w serii próbnej skakali nie najgorzej, więc mało kto przypuszczał, że same zawody dostarczą tak przykrych doświadczeń.
W pierwszej grupie Adam Niżnik skoczył najsłabiej ze wszystkich trzynastu skoczków. Polak doleciał zaledwie do 68,5 metra. Jedynym usprawiedliwieniem może być fakt, że skakał w trudnych warunkach. Jako drugi z Polaków usiadł na belce Mateusz Gruszka. Mniej doświadczony zawodnik spisał się lepiej od swojego poprzednika, uzyskując 81 metrów.
Sytuacji nie uratował Kacper Juroszek, który skoczył tylko 79,5 metra. W jego grupie był to jeden z dwóch najsłabszych skoków. Nie zawiódł jedynie Tomasz Pilch. Lider naszej kadry poszybował aż na 102 metr.
To jednak nie uchroniło naszych skoczków przed opadnięciem już w pierwszej serii. Biało-czerwoni uplasowali się na dziewiątej lokacie. Byliby niżej gdyby nie fakt, że zdyskwalifikowano Fina Mico Ahonena. Podopieczni Wojciecha Topora wyprzedzili jeszcze tylko Amerykanów, Włochów i Czechów. Bezpośrednio przed nami znaleźli się Szwajcarzy, Francuzi i Rosjanie. Wszystkie te drużyny zdecydowanie pokonały polskich juniorów.
Po raz ostatni polscy juniorzy nie awansowali do drugiej serii podczas mistrzostw świata w Schonach w 2002 roku.