Ewa Trzebińska była jedną z naszych głównych kandydatek do medalu. Była wicemistrzyni świata nie zawiodła oczekiwań kibiców i od początku zmagań spisywała się znakomicie. W grupie wygrała cztery z pięciu walk. Później już w rundach pucharowych pewnie pokonała kolejno Susan Marię Sicę, Biancę Beneę i Dorinę Budai.
Schody zaczęły się w ćwierćfinale, w którym naprzeciw naszej szpadzistki stanęła Ołena Krywycka. Ukrainka lepiej weszła w pojedynek i od razu uzyskała sporą przewagę. Polka przegrywała już nawet 9:12. W tym momencie wielu widziało już Krywycką w półfinale. Ewa Trzebińska po raz kolejny udowodniła jednak, że potrafi wychodzić z opresji. Była wicemistrzyni świata doprowadziła do remisu 14:14, a na sekundę przed końcem zadała zwycięskie trafienie.
W półfinale rywalizacja miała równie zacięty przebieg. Marie-Florence Candassamy już na początku wysoko zawiesiła poprzeczkę. Francuzka szybko uzyskała kilka oczek przewagi i prowadziła już nawet 11:8. Ewy Trzebińskiej to jednak nie speszyło. Polka znów rzuciła się do odrabiania strat i w końcówce doprowadziła do remisu po 11. Do rozstrzygnięcia konieczna była dogrywka. W niej Ewa Trzebińska wylosowała parytet, co po prostu oznaczało, że trzeba było się skutecznie bronić. Niestety Francuzka znalazła sposób na zadanie trafienie kapitalnej Polsce. Tym samym to Candassamy awansowała do finału.
Na mistrzostwach Europy w szermierce nie są rozgrywane walki o trzecie miejsca, wskutek czego Ewa Trzebińska otrzymała brązowy krążek. To jej pierwszy indywidualny sukces na mistrzostwach Starego Kontynentu. Szansa na kolejny medal już w sobotę. Wówczas 30-latka wraz z koleżankami będzie walczyć w drużynie. Biało-czerwone są wymieniane w gronie głównych kandydatek do podium.