Ewa Swoboda już przed halowymi mistrzostwami Europy w Glasgow była wskazywana jako główna kandydatka do medalu. Nie były to zresztą bezpodstawne prognozy. Polka miała za sobą bowiem znakomity okres. Przez kilka tygodni była niepokonana i z czasem 7,08 sek. przewodziła listom światowym. Dzięki doskonałej postawie Ewa Swoboda wygrała też prestiżowy mityng IAAF World Indoor Tour. Nasza sprinterka znalazła pogromczynie dopiero 20 lutego, gdy ze znakomitym czasem 7,02 sek. pokonała ją Iworyjka Marie Josse Ta Lou.
W Glasgow Ewa Swoboda potwierdziła swoją wysoką dyspozycję już w eliminacjach. Mimo ataku alergii Polka na luzie przebiegła 60 metrów i uzyskała czas 7,14 sek. Pozwolił on jej nie tylko wygrać swój bieg, ale zarazem całe kwalifikacje. W półfinale 21-latka po raz kolejny pokazała wielką klasę. Z dużą swobodą i łatwością pokonała rywalki osiągając czas 7,11 sek. Drugie miejsce zajęła Mujinga Kambundji, która do Glasgow przyjechała z takim samym wynikiem jak Polka. W półfinale Szwajcarka była jednak zdecydowanie słabsza.
W finale Polka miała najgorszą reakcję startową i trochę została na starcie. Z każdym kolejnym metrem doganiała jednak rywalki. Na półmetku rywalizacji wyszła na prowadzenie i już go nie oddała do samego końca. Linię mety przebiegła z czasem 7,09 sek. Srebrny medal z rezultatem 7,14 sek. wywalczyła mistrzyni świata Dafne Schippers. Asha Phillip pobiegła z kolei po brązowy medal. Po zakończeniu biegu Polka nie kryła emocji. Wzięła do ręki biało-czerwoną flagę, a następnie zaczęła rzewnie płakać.
Ewa Swoboda, która jeszcze rok temu przebąkiwała o zakończeniu kariery, osiągnęła w Glasgow największy sukces w karierze. Wcześniej w swoim dorobku miała srebrny medal halowych mistrzostw Europy, który wywalczyła dwa lata temu w Belgradzie.