Przemysław Paszowski: Jak się czujesz po olimpijskim debiucie? Dominik Bury: Świetnie! To była niesamowita impreza i niezapomniane przeżycia.
To były dla ciebie udane Igrzyska Olimpijskie?
Początek nie był zbyt udany, jednak w późniejszych startach prezentowałem się juz o wiele lepiej.
Indywidualnie najlepiej spisałeś się w biegu indywidualnym. Trzydzieste trzecie miejsce nie brzmi może jakoś specjalnie atrakcyjnie, ale to był chyba jeden z twoich najlepszych występów.
Myślę, że to był udany występ. Nie ukrywam jednak, że i tak mam mały niedosyt. W końcu do najlepszej trzydziestki zabrało niewiele. Dostałem natomiast motywację do kolejnego startu, jakim był sprint drużynowy.
Czy zaplecze naszej kadry jest tak słabe, że Justyna Kowalczyk udostępniła ci własne biegówki? Dlaczego ostatecznie wystąpiłeś na swoich?
Myślę, że to pytanie po prostu ominiemy.
Jesteś najlepszym długodystansowcem w naszej ekipie. Dlaczego wobec tego nie wystąpiłeś w królewskim maratonie? Justyna Kowalczyk nieobecność innych naszych reprezentantów na starcie oceniła jako skandal.
Nie był to dla mnie priorytet tak jak miało to miejsce u Justyny Kowalczyk. Mam za sobą najwięcej startów z całej polskiej ekipy, a przede mną jeszcze trochę sezonu. Myślę, że jeszcze przyjdzie czas na 50 km.
Z jakimi przemyślenami wróciłeś z tych Igrzysk Olimpijskich? Co twoim zdaniem koniecznie trzeba poprawić?
Na pewno wróciłem bogatszy w doświadczenia. Jeśli chodzi o przemyślenia, to jeszcze nie będę się nimi dzielił publicznie. Myślę że przyjdzie na to odpowiedni moment.
Podczas tych Igrzysk Olimpijskich padło sporo gorzkich słów pod adresem PZN-u. Krytykowano brak infrastruktury, złe zarządzanie kadrami…
No orłami nie jesteśmy, aczkolwiek wylewanie tego w mediach nic nie zmieni. Po prostu trzeba czynić coś aby to zmienić i zacisnąć zęby.
Nie boisz się, że po odejściu Justyny sytuacja w biegach jeszcze bardziej się pogorszy?
My tak naprawdę nie mamy nic wspólnego z Justyna jeśli chodzi o biegi. W związku z tym myślę że nic się nie zmieni.